29 paź 2015

Top 10 utworów z przemijaniem i melancholią w tle



To miała być próba rankingu utworów, które niegdyś mną pozytywnie wstrząsnęły a nawet zmieniły. Ale patrząc po kolejnych miejscach, zauważyłem, że sporo w nich melancholii, przemijania i smutku. Widocznie, takie kawałki wstrząsają najlepiej. Miały być wielkie utwory i są, ale są też te nieco mniejsze, kameralne. To tyle, na dobry początek.


Photo credit: pic fix / Foter.com / CC BY-NC-ND

Child In Time – Deep Purple



T
ym razem nie  „Smoke on the water” ze słynnym riffem czy choćby dudniące „Black night”. Notabene, utwory ikoniczne i bezsprzeczne hity. „Dziecko w czasie” to utwór długi, ze zmiennym tempem, wyśpiewany zawodzącym głosem Iana Gilliana, przechodzącym w krzyk. Jak słuchałem go pierwszy raz i kolejny miałem ciarki na plecach. Kawał muzyki, który się rozpędza, aby jak czołg przetoczyć się po każdej przeszkodzie. 
„Sweet child in time, you'll see the line
Line that's drawn between good and bad
See the blind man shooting at the world
Bullets flying, ooh taking toll
If you've been bad - Oh Lord I bet you have
And you've not been hit oh by flying lead
You'd better close your eyes, aahaouho bow your head
Wait for the ricochet”


To nie jest oficjalny teledysk, ale ma odpowiedni klimat

Oto cały tekst – linia narysowana między dobrem i złem, ślepiec strzelający ponad światem a ty dziecko, jeśli będziesz złe (a myślę, że tak), skłoń głowę i czekaj na rykoszet. Umoralniający do szpiku kości. Zatem skłoń głowę, otwórz uszy i czekaj, aż „Dziecko w czasie” trafi cię rykoszetem.

27 paź 2015

miejsce urodzeń, miejsce straceń – marzec 91



nigdy nie rosła tam trawa, wczesną wiosną
piromani omijali to miejsce jak leprozorium.
spalono tu miejscowe czarownice. teraz
strzępy ich włosów jawią się babim latem

oglądaliśmy rosnące mury kościoła, obłoki
świętych przenikające przez rusztowania,
zastygające w biblijnych pozach. komunia
z paluszków i oranżady, spowiedź ze słabości,

najbliższych wstydliwych. zaczynałaś wierzyć
gdy ja przestawałem. kołysząc się na wysokim
krawężniku jak na równoważni, planowałaś
nas z benedyktyńską precyzją. byłaś nadzieją

klubu pływackiego: żabkarką z niespotykaną pojemnością
płuc i wiecznie obolałymi stawami. nie usłyszałem o tobie

nastoletni piromani podpalili zrujnowany kiosk
gdzie przebierałaś w kolorowych gumkach do włosów
ich strzępy jawią mi się babim latem


Pagórek rozważań

23 paź 2015

Bel Canto – Birds of passage (1989)





J
ak najkrócej określić tę płytę?  „Birds of passage” jest jak połączenie Cocteau Twins z Dead Can Dance. Muzyka może budzić uzasadnione skojarzenia z DCD, z kolei wokal oscyluje w klimatach Elisabeth Fraser. To najkrótsza definicja, choć stawiająca zespół w roli epigonów, a oni jednak mają swój styl.

„Birds of passage” to druga płyta norweskiego tria, które niebawem stało się duetem. Bel Canto oznacza „piękny głos”, który należy do Anneli Drecker (wspieranej czasem przez Nilsa Johansena). Swoim, jak to się określa - „angel voice”, spaja mroczne syntetyczne dźwięki, niespieszne krajobrazy realizmu przechodzącego gładko w surrealizmu. Niektóre kompozycje mają klimat bardziej podniosły jak szczególnie „Dewy Fields” albo w mniejszym stopniu „Time without end”. Oprócz dźwięków syntezatora pojawiają się także trąbki, fortepian a w „The Glassmaker” słychać nawet wschodnie wpływy. Niemniej, jeżeli chcemy kategoryzować, można umieścić norweskie trio w ramach podgatunku etheral oraz dream pop.

22 paź 2015

Biurokracja – wersja rozwojowa



W taki sposób stary biurokrata poprawił wypracowanie historyczne dla swojego synka:


„Obywatel Tadeusz Kościuszko przybył do miasta Krakowa w marcu 1794 roku i nie zameldowawszy się w odnośnym urzędzie obwodowym, został w konsekwencji doprowadzony do stanu nieposiadania karty meldunkowej. Dnia 24 marca 1794 roku objął etat starszego, zaprzysiężonego referenta powstania. Urzędowanie rozpoczął na Rybku Głównym, Kraków, bez stałych godzin. Na podstawie urgensów ustnych przeprowadził akcję werbunkową wśród chłopów i szlachty pracującej. Następnie, w pierwszej instancji, wygrał proces pod Racławicami i zorganizował biuro personalne na mocy tak zwanego Rozdzielnika Połanieckiego. Jednak na skutek zaniedbania przez czynniki miarodajne szeroko zakrojonej w odpowiednich ramach akcji „O” (Ojczyzna) oraz intensywnie prowadzonej przez spekulantkę carycę Katarzynę II akcji skupu dyrektorów i referentów pochodzenia obszarniczego, jak również na skutek sabotowania planowanych zapotrzebowań wydziału zaopatrzenia, dał się odczuć brak  odpowiedniej ilości formularzy, który na sesji wyjazdowej pod Maciejowicami spowodował zdjęcie Tadeusza Kościuszki z etatu oraz ukaranie go grzywną w wysokości ran ciętych. Samo zaś biuro uległo likwidacji”.

I czy można się było dziwić, gdy biedny synek biurokraty otrzymał ocenę niedostateczną?”




Sławomir Mrożek, Biurokratylia, s.55-56 [w] Opowiadania 1953-1959, Dzieła zebrane Tom IX, Zbiór Półpancerze praktyczne, Noir Sur Blanc

19 paź 2015

Antologia polskiej animacji cz. I



N
a początku zamierzchłych lat 90. TVP1 zaczęła nadawać późnym wieczorem i w środku tygodnia program o… polskich filmach animowanych. Nie chodziło jednak o filmy dla dzieci, ale dla dorosłych (choć nie w tym znaczeniu). Animacja jest mniej znanym i rozpoznawalnym elementem polskiej kinematografii, ale stanowiła wizytówkę polskiej kultury na świecie.

W tym wieczornym programie pierwszy raz obejrzałem filmy dotąd pokazywane zazwyczaj na festiwalach filmowych lub, kiedyś, przed projekcjami w kinach. Zbyt metaforyczne, zbyt trudne, zbyt autorskie, aby być interesujące i zrozumiałe dla szerokiej publiczności. Pamiętam, jakie wrażenie wywarły na mnie „Schody” Schabenbecka z 1968 roku – prosta, ale wymowna metafora ludzkiego losu. Plastelinowy człowiek na początku dziwi się i nie rozumie słowa „schody”. Stopnie początkowo są łatwe do pokonania a postać porusza się lekko, choć niepewnie, jakby jeszcze  zdziwiona sytuacją. 


Każda antologia jest pewnym kompromisem, gdyż należy wybrać dzieła reprezentatywne dla gatunku ale także wypada przedstawić różne wizje artystyczne. Tym samym, nie jest to animacyjne „Greatest Hits”, ale przegląd tego, co w animacji było wpływowe, ale i osobne, odkrywcze i odważne. Antologia jest przeglądem epok od końca lat 50  („Dom” Borowczyka i Lenicy) aż po początek nowego wieku („Ichthys” Skrobeckiego i „Katedra” Bagińskiego).

15 paź 2015

Body/Ciało

 

Corpus delicti



T
o Ciało jednak nie zachwyca, to Body nie przylega i odstają fałdki materii fabularnej.
Jako widz czuje się zagubiony i nie wiem, czyja to wina. A może to było celem? Film Szumowskiej opowiada o rodzinie z tragedią w tle. Zmarła matka a córka obwinia o to ojca.

 
Ojciec to prokurator (Janusz Gajos), materialista mający na co dzień do czynienia ze zwłokami, martwym ciałem lub jego częściami. Nie wie i nie interesuje go czy jest coś potem. Z drugiej strony pojawia się terapeutka jego córki Anna (Maja Ostaszewska), która po śmierci synka staje się medium, widzi i czuje ten drugi świat a zarazem pomaga młodym dziewczynom powrócić do zdrowia psychicznego. Jedną z nich staje się Olga – córka prokuratora (Justyna Suwała), osoba chora zarówno na ciele, jak i umyśle, stająca się swego rodzaju pośrednikiem między oboma protagonistami. Olga jest jednak postacią wyraźnie drugoplanową, której działanie doprowadzi do w sumie zabawnego zakończenia podkreślonego ciepłą piosenką z lat 50.

Pojawiają się w filmie sceny wymowne i chłodne, jak np. identyfikacja zwłok żony na cmentarzu czy opis zwłok niemowlęcia w dworcowej toalecie. Poza tym widz ma możliwość zaznajomienia się z metodami pracy Anny i próbą nawiązania przez męża kontaktu z duchem żony.

14 paź 2015

Mistrzowie Kina Amerykańskiego – Współczesność



T
a potężna, bo licząca aż 694 strony pozycja (w tym około 40 stron przypisów) jest zbiorem 21 esejów o współczesnych amerykańskich reżyserach (w tym jednej reżyserce). Tych, którzy nie traktują filmu jako rzemiosła, ale sztukę i szukają swojej drogi wyrazu albo ich styl jest już rozpoznawalny dla każdego odbiorcy dziesiątej Muzy.

Współczesność

Miłośnik kina może zaznajomić się z analizą pracy reżyserów bardziej popularnych i przystępnych jak np. Clint Eastwood, Michael Mann czy James Cameron. Znalazło się także miejsce dla twórców kina niezależnego jak Hal Hartley, Jim Jarmusch czy Todd Solondz. Oprócz doświadczonych artystów posiadających już wykrystalizowany język filmowy jak np. Tim Burton, bracia Coenowie czy Oliver Stone, redaktorzy tomu zadbali o przedstawienie autorów stosunkowo młodych jak np. Sofia Coppola, Todd Field, Paul Thomas Anderson czy M. Night Shyamalan. Oczywiście, nie mogło zabraknąć Tarantino, Scotta, Finchera czy Nolana.

Jeżeli ktoś wciąż ma problemy ze zrozumieniem filmów Lyncha (a chyba mało kto może powiedzieć, że nie są dla niego tajemnicą) powinien koniecznie zapoznać się z rozdziałem poświęconym temu twórcy. Nawet Inland Empire staje się filmem bardziej przystępnym i pozwala wniknąć w zamierzenia reżysera.

Można zadać sobie pytanie. Obejrzałem już tyle filmów, interesuję się tym i pasjonuję od dawna. Czy mogę się dowiedzieć się jeszcze czegoś nowego o ulubionym reżyserze?

Otóż tak. Widać wyraźnie, że autorzy poszczególnych szkiców wykonali kawał dobrej roboty. Bardzo rzetelnie i sumiennie podeszli do złożonej materii kina, analizując źródła i opracowania polskie i zagraniczne.

Po pierwszym obejrzeniu filmu często trudno napisać o nim wnikliwy tekst, choć pomóc może dobra znajomość portfolio reżysera. Dopiero drugi czy trzeci seans pozwala dojrzeć rzeczy, wątki i szczegóły, które umykają naszej uwadze, gdy śledzimy postępującą fabułę.

Autorzy esejów zwracają uwagę właśnie na te elementy i nagle czytelnik zdaje sobie sprawę, że jego wiedza została właśnie solidnie uzupełniona. Autorzy przedstawiają także rozliczne odniesienia kulturowe, symbole i znaki, z których część może nie być tak jasna i czytelna dla widza europejskiego.

Chodzi także o rozwiązania fabularne, operatorskie, realizatorskie i muzyczne a także uchwycenie i zanalizowanie tego, co można nazwać wypracowanym stylem artystycznym. Są oczywiście tacy reżyserzy, których dzieła wydają się nie być ze sobą zbytnio powiązane. Jak jednak dowodzą kolejne teksty, każdy z nich ma ulubione rozwiązania realizacyjne albo tematy, które szczególnie go interesują.

Książkę mogę polecić każdemu miłośnikowi (fanatykowi) kina, bo ja sam czytałem ją z ogromnym zaciekawieniem, a po lekturze już nieco inaczej będę patrzał na filmy, które już znam i na te, które dopiero poznam.

Mistrzowie Kina Amerykańskiego - Współczesność, Redakcja Łukasz A. Plesnar i Rafał Syska, Wydawnictwi RABID


11 paź 2015

Powrót do austro – węgierskiego miasteczka



„W niedzielę ruszałem w drogę powrotną nocnym, przeważnie całkowicie pustym autobusem. Tak przeżarty rdzą, że jakby z rdzy ulepiony jelcz jechał nieznajomymi, polnymi i bocznymi drogami. Niekiedy się zdawało leci wprost na przełaj przez wzgórza. Czasem się zatrzymywał w dziwnych przystankach; w tajemnych – najpewniej z góry umówionych – miejscach. (…)

Raz po raz wjeżdżaliśmy – niczym na ważne dworce – na wiejskie podwórza, na których trwały osobliwe nocne krzątaniny, wesela, festyny, świniobicia. Grali muzykanci, płonęły ogniska, pijane dziewczyny w wyplamionych sukniach ślubnych stukały w szybę, po której toczyła się moja nieprzytomna głowa, zabierz mnie – szeptały. 

(…) Bóg wie, gdzie prowadziła droga. A jednak z kolejnego snu wypełnionego gęstym jak śluz zapachem budziłem się nieoczekiwanie w samym sercu austro – węgierskiego miasteczka. Kierowca uśmiechał się szeroko, mówił, że nawet niewiele nadłożył; co tydzień szukałem jakichś drobnych, co tydzień zdawało mi się za mało; on skrupulatnie liczył i zawsze na koniec ze świadomością aforystycznej doniosłości mówił – Nie jest to dużo, ale nieraz jest to wszystko”




Jerzy Pilch, Wszystkie historie [w] Moje pierwsze samobójstwo i dziewięć innych opowieści, Świat Książki, s.78-79


9 paź 2015

Życie Adeli 1 i 2

 

Życia - to za duże słowo


F
ilm sprzed dwóch lat, który zdobył Złotą Palmą i wywołał spore zachwyty musiał w końcu (powinien?) zyskać moją skromną uwagę. Temat miłości, namiętności i narastających trudności jest stary jak świat. Czy zatem można powiedzieć (pokazać) coś jeszcze na świeżo?

No i niby można, bo film faktycznie jest bardzo realistyczny, ale te niemal trzy godziny to przesada. Ani temat ani fabuła, ani stany emocjonalne nie uzasadniają takiego rozwleczenia. Wspaniałych opowieści o miłości (jak chce Spielberg) było  sporo i jakoś niespecjalnie się zgadzam, aby ta była w czymś naprawdę wyjątkowa. 

 
Życie Adeli 1 i 2 jest opowieścią o nastolatce, która ma chłopaka i jest jej z nim dobrze, ale czuje, że pociąga ją także własna płeć. Spotyka na swojej drodze niebieskowłosą Emmę i szybko zajmuje miejsce jej dotychczasowej partnerki. Jak to bywa w takich historiach, po czasie wzlotów, nadchodzi ostygnięcie, nieporozumienia, posądzenie o kłamstwo i rozkład związku, w którym jedna strona cierpi bardzo a druga chyba nieco mniej. Upraszczam, ale tak to zwykle bywa, nihil novi sub sole.



Jest nudnawo, ale reżyser nie boi się realizować scenek (i to długich) seksu lesbijskiego. Te są, a trzeba to podkreślić, bardzo estetyczne i namiętne, ale mam wrażenie, że największą frajdę uczyniłyby miłośnikom voyeryzmu. Mijają czasy niedopowiedzenia. Prawda czasu, prawda ekranu – można powiedzieć, ale mnie nie przekonuje „nadbudowa intelektualna”, która to uzasadnia. Niestety.

Problemem jest także to, że bohaterka Adela jest mi niemal zupełnie obojętna (może tak miało być?), bo to nastolatka jakich wiele i każdy przecież przechodzi takie zawirowania emocjonalne w jej wieku. Po latach z takiej miłości zostaje tylko śmiech lub zgrzytanie zębów. To dziewczynka, jeszcze nie kobieta. Rzadko takie wczesne związki stają się czymś trwałym, a początkowe porozumienie i pociąg ulegają pierwszym kłopotom. Miłość to przecież zaufanie.


Odnoszę także wrażenie, że zachwyty byłyby jednak mniejsze, gdyby film dotyczył miłości heteroseksualnej. Oczywiście, można powiedzieć, że ta miłość jest bardziej eteryczna, krucha, ulotna i duchowa, ale czy to przypadkiem nie jest stereotyp w czasach, gdy należy z nimi walczyć?

Jak na Złotą Palmę spodziewałem się czegoś co mnie poruszy, wzruszy, zastanowi. Niestety, nic takiego się nie stało. Realizm, emocje, prawda – są filmy w których te elementy występują i coś z tego wynika. Tutaj moje doświadczenie specjalnie się nie zwiększyło.



Tytuł oryginalny: La vie d'Adèle
Rok: 2013
Reżyseria: Abdellatif Kechiche
Scenariusz: Abdellatif Kechiche, Ghalia Lacroix
Obsada: Adele Exarchopolous, Lea Seydoux, Salim Kechioche i inni