26 lut 2014

Węgry wypowiadają wojnę USA



    Jak pokrętna i niezrozumiała może być polityka, pogmatwana europejska historia można się przekonać na przykładzie tej anegdoty. Sytuacja, gdy poczucie sensu ustępuje miejsca aktualnej „racji stanu” i nadaje się do kabaretu.

„W 1941 roku faszystowskie Węgry, będące w sojuszu z Hitlerem, wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym. W gabinecie prezydenta Roosevelta miał się odbyć taki oto dialog:
Ambasador Węgier: Szanowny panie prezydencie, z największą przykrością muszę pana poinformować, że z dniem dzisiejszym Węgry wypowiadają wojnę Stanom Zjednoczonym.
Franklin Delano Roosevelt: Węgry? Co to za kraj?
Ambasador: To jest królestwo, panie prezydencie.
Roosevelt: Królestwo? A kto jest tam królem?
Ambasador: Nie mamy króla, panie prezydencie.
Roosevelt: To kto tam rządzi?
Ambasador: Admirał Miklós Horthy.
Roosevelt: Admirał? Ach, więc będziemy mieli przeciwko sobie kolejną flotę!
Ambasador: Niestety, panie prezydencie, Węgry nie mają dostępu do morza i w związku z tym nie mają floty.
Roosevelt: O co więc wam chodzi? Macie z nami jakiś konflikt terytorialny?
Ambasador: Nie, panie prezydencie, Węgry nie mają roszczeń terytorialnych wobec USA. Mamy konflikt terytorialny z Rumunią.
Roosevelt: A więc prowadzicie także wojnę z Rumunią?
Ambasador: Nie, panie prezydencie, Rumunia jest naszym sojusznikiem...”


Krzysztof Varga – Gulasz z turula, Wydawnictwo Czarne,. Wołowiec 2008 r.

21 lut 2014

Trzy wiersze Sławomira Elsnera


Kupiłem pinezki. Mróz przykłuwa
uwagę. Choćbym nawet chciał,
na niczym innym nie mogę się skupić.

Strzępy wczorajszej gazety wirują
wokół ławek stojących w szeregu.
W oddali tłucze z okien techno.

Przez nagie gałęzie drzew prześwituje
popękany księżyc. Wychudzony pies
wygrzebuje martwego wróbla spod

śniegu i niesie go w pysku jak kość.


15 lut 2014

Pierwszy i ostatni – recenzja „Nebraski”


Woody Grant (Bruce Dern) jest starym alkoholikiem, który będąc u progu życia otrzymuje informację o wygraniu miliona dolarów. Ponieważ nie posiada samochodu wybiera się do odległego stanu Nebraska… na piechotę. Za każdym razem z drogi zabiera go młodszy syn albo miejscowy szeryf. Staruszek nie daje jednak za wygraną i wierzy w nagrodę, choć jest to zwykły spam reklamowy.

 

Zniecierpliwiony David (Will Forte) postanawia zabrać ojca do Lincoln, aby osobiście odebrał obiecywaną kwotę. Oboje (na pewien tylko czas) opuszczają gadatliwą małżonkę Woody’ego, Kate (June Squibb) a przejazdem odwiedzają braci głównego bohatera, kilku znajomych i stary rodzinny dom Grantów, choć Woody chciał w ogóle jechać wprost do Nebraski. To najprawdopodobniej ostatnia taka wycieczka starca, ale nie okazuje zbytniego sentymentalizmu, jakby nie miał zamiaru roztkliwiać się nad przeszłością. Wiadomość, że David spotkał jego dawną narzeczoną nie robi na nim większego wrażenia, ale stary dom rodziców już tak. Spotkanie z braćmi, dwoma kuzynami - obwiesiami i dalszą rodziną przypomina relację ze świata w którym nic się nie dzieje. Bracia są już chyba w takim wieku, że nie mają sobie nic więcej do powiedzenia. Woody, wbrew radzie syna, nie omieszkał pochwalić się rodzinie oraz staremu „przyjacielowi” Edowi, szczęśliwą wieścią. A taka informacja rozchodzi się szybko. Z czasem część z nich przypomni sobie o dawnych, rzekomych długach, które w tych okolicznościach należałoby spłacić…



Film Alexandra Payne’a jest prostą historią o życiu i umieraniu. Czarno – białe kadry ukazujące wielkie i puste przestrzenie północno – centralnych stanów robią zarazem przygnębiające jak i refleksyjne wrażenie.  Także rodzinne miasteczko zlewa się z krajobrazem uzupełniając wielkie „nic”.  Przemijanie dotyka widza raz zarazem ale dzięki elementom humorystycznym jak i swoistym „wyluzowaniu” głównego bohatera, a szczególnie jego małżonki Kate, nie jest to nieznośny moralitet, podtykający odbiorcy prawdy ostateczne po nos. Powolny i małomówny Woody kontrastuje z wygadaną i bezpośrednią żoną. Na ich tle opanowany i „zwyczajny” David sprawia wrażenie adoptowanego. Staruszek ma już tylko jeden (chyba nawet pierwszy) cel w życiu, który wbrew faktom i nieprzyjemnym okolicznościom stara się zrealizować. 

Jego jedynym powiernikiem staje się właśnie młodszy syn, ale myliłby się ten, który pomyśli, że teraz zejdzie lawina uczuć i rozliczeń. Wcześniejszy dystans między ojcem a synem formalnie pozostaje niezmienny ale oboje znają dobrze swoje intencje. W takich filmach większa część historii dzieje się poza (oszczędnymi) dialogami, rozstrzyga w gestach i (oszczędnej) grze aktorskiej. Także budżet tego kameralnego filmu pasuje do słowa „oszczędność”. Na filmwebie obraz został oznaczony tagami „dramat” i „przygodowy”. Dramatem jest tutaj koniec życia i usilna chęć pozostawienia czegoś po sobie a przygodą (jakże niebezpieczną) spotkanie z rodziną i znajomymi. Film o starości i starych ludziach, którzy są już na bocznym torze, archaiczni jak czarno – biały film. 

Do historii Woody’ego jako motto dobrze pasują słowa Benjamina Disraeliego – "Młodość jest błądzeniem, wiek męski walką a starość żalem" (Youth is a blunder; Manhood a struggle, Old Age a regret).


11 lut 2014

Pan Posłuszny i dwa kolory


          Niedawno Pan Posłuszny przedłużał umowę z operatorem komórkowym i zamawiał nowego smartfona. Chciał otrzymać telefon w kolorze fioletowym ale niestety okazało się, że firma nie posiada na stanie innych kolorów niż czarny i biały. Skąd takie ograniczenie asortymentu? Otóż Polacy nie chcą się specjalnie wyróżniać z tłumu i gustują tylko w obudowie czarnej (zazwyczaj faceci) i białej (zazwyczaj kobiety). Bardzo to zastanowiło Pana Posłusznego, gdyż zrozumiał, że całe to gadanie o pluralizmie, demokracji i wolnym wyborze jest wołaniem w głuszy. Jak rozprawiać o głośnym obecnie gender czy zróżnicowaniu sceny politycznej. Polacy wcale nie chcą szerokiego wyboru, bo gdy wchodzą do sklepu to głupieją i nie wiedzą co wybrać, aby skwitować ostatecznie – taki wybór niby a nic nie ma. Jest zatem czarno – biała scena polityczna, czarno –biała muzyka, czarno – białe filmy, czarno – białe skarpetki i czarno – białe postawy. Podział lewica - prawica zaburzany fluktuacjami, których przeciętny konsument polityki i tak nie zauważa. Jak myśleć o demokratycznym kraju ze świadomymi wyborami i własnymi, indywidualnymi gustami, skoro większość z rodaków Pana Posłusznego nie wyraża nawet chęci odróżnianie się przedmiotem codziennego użytku. 
        Pan Posłuszny przeglądał także ostatnio zdjęcia z lat 20. i 30. XX wieku. Podobnie ubrani ludzie, zapewne w podobnych kolorach, w podobnie wyglądającym otoczeniu. Wtedy jednak przeciętny osobnik nie miał zbyt wielkiego wyboru i brał co było a bywało, że nawet bez butów chodził. Pan Posłuszny nie miał jednak na myśli szarości – o nie – o coś takiego nie podejrzewa swoich rodaków. Na szarość się nie zgodzą, szarość odrzucają. Wolą bezpieczną, wygodną i elegancką biel i czerń.