27 gru 2010

księżyc nad M1 ( wersja II )


Pasaż. Wije się nurt transakcji
zasilany dopływami gotówki.
Rączki wózków pachną wodą kwiatową,
jaśminem wtartym w dłonie. Wędliny są umyte
a kawa rozpuszczalna jak ślicznotka w żółtych kozakach.

Za M1martwa panna młoda na zaśnieżonym ściernisku.
Niebo zwisa nad nią w kolorze przekwitłej mandarynki,
drażniąc biel. Nikt nie przerwie tego milczenia, jak przerwał krzyk.
Nikt nie znał jej życia, nikt nie zna zguby.

Wejdźmy głębiej w sen gubiąc drogę powrotną.
Śnijmy o czymś pięknym. Najpiękniejszy widok na miasto
jest z cmentarza na wzgórzu. Trzymamy się za małe palce
z otwartymi ustami patrząc jak księżyc spada z nieba,
toczy się, wpada do rzeki i płynie do morza. Wnikasz we mnie
zimnem jak reumatyzm na stare lata, rozgryzam cię po kawałku,
wypełniam kubki smakowe, przełykam jak małą ość.

Zbiegnijmy w dół, rozbijając się o rozsuwane bramy ogrodu.

13 gru 2010

Miejskie legendy


Legendy miejskie – współczesna mitologia

    Do czasów współczesnych fascynuje nas mitologia grecka, rzymska czy germańska. Jeśli jednak ktoś sądzi, że mity i legendy dotyczą tylko czasów zamierzchłych, ten grubo się pomyli. Mity czują się doskonale nawet w nowoczesnym świecie tworząc bogaty i niewiarygodny zbiór miejskich legend.

    Mogło by się wydawać, że ludzie epoki elektryczności, telewizji czy w końcu Internetu potrafią być racjonalni i krytyczni wobec otaczającej rzeczywistości. Wiara w legendy, baśnie i pogłoski przypisywana była niegdyś słabo wykształconym i zabobonnym ludziom. Tymczasem nawet wykształceni mieszkańcy dużych miast potrafią ulec działaniu „pantoflowej poczty”.

Skąd wzięły się miejskie legendy?

      Najstarsze pierwowzory miejskich legend pojawiły się już w początkach XX wieku i wywodziły się z obrębu kultury anglosaskiej. Postęp cywilizacyjny oraz rozwój metod komunikacji sprawił, iż zaczęły one zyskiwać na znaczeniu poszerzając zasięg oddziaływania. Legendy są wytworem miejskiego folkloru i najlepiej się czują w anonimowej, gęsto zaludnionej przestrzeni. Najłatwiej będzie je porównać do zwykłych plotek, które urosły do monstrualnych rozmiarów. Plotka tworząca legendę jest jak wirus, który w ustnym przekazie potrafi zainfekować całe rzesze osób. Nowoczesną metodą przekazu legendarnych historii stały się wszelkiej maści historyjki czy łańcuszki, które krążą przesyłane w sms-ach, mailach, na forach, przez komunikatory czy portale społecznościowe. Opowieści w nich zawarte zwykle nie mają nic wspólnego z prawdą, a tym bardziej z nauką czy faktami, jest to tylko niskich lotów literatura. Zdarza się jednak, że zmyślona opowiastka opiera się na jakimś fakcie, ale jest to celowy zabieg mający na celu uwiarygodnienie fałszywego przekazu. Klasyczne legendy swoją siłę czerpią ze strachu przed śmiercią, chorobami, nieznajomymi czy dehumanizacją życia. Nie odżegnują się również od teorii spiskowych, czerpiąc całymi garściami z rezerwuaru nieufności wobec rządów, potężnych organizacji i wpływowych ludzi.

Photo credit: Flооd / Foter / CC BY-NC-ND

Cechy miejskich baśni

            Każdy wytrawny poławiacz legend jest w stanie szybko rozpoznać z jaką materią ma do czynienia. Legendy charakteryzują się bowiem kilkoma wyrazistymi cechami. Pierwszą rzeczą na jaką należy zwrócić uwagę jest fakt, iż postacie pojawiające się w legendach nie posiadają imion ani nazwisk. Również miejsce zdarzenia jest wyjątkowo zmienne i uzależnione o bliskości zamieszkania osób przekazujących plotkę. Stałym elementem legend jest również twierdzenie, iż osoba będąca świadkiem zajścia lub w nim uczestnicząca, okazuje się być „znajomym znajomego” lub kimś z dalekiej rodziny. Takie działanie ma uwiarygodnić zdarzenie, ale faktycznie nie daje konkretnych możliwości weryfikacji. Okazuje się bowiem, że dotarcie do prawdy jest dochodzeniem przez nitkę do kłębka, z tym że kłębek nie istnieje. Ważnym czynnikiem jest powiązanie legendy z realną sytuacją, miejscem, osobą godną zaufania lub przekazem medialnym. Z drugiej strony, brak informacji w mediach może posłużyć dla wytworzenia otoczki tajemnicy, nastroju nieokreślonego zagrożenia. Bazą pomysłów dla ich powstawania często były i są historie opowiadane nocą przy ognisku, klasyczne horrory, zabawne opowiastki moralizujące, lęki współczesnego świata i zwykłe ludzie słabostki. Bezpośrednią natomiast pożywką dla narodzin legendy, mogą stać się wszelkie pogłoski, błędne przekonania a nawet dziwne wierzenia.


Legenda jako współczesny moralitet

      Prawidłowo skonstruowana miejska legenda musi zatem być prawdopodobna i wywoływać odpowiednie wrażenia. Z tego względu bazuje ona na skrajnych odczuciach prezentując makabrę, strach i realne zagrożenie, rzadziej ma na celu rozśmieszenie. Wątek ciężkiej choroby jest karą za porzucenie dobrych obyczajów. Ocenianie ludzi po wyglądzie, po pozorach oraz nietolerancja, może się wiązać nawet ze śmiercią. W legendach tkwi zatem silny pierwiastek dydaktyczny, służący pouczeniom i wskazaniom moralnym. Opowieści niesamowite w  swych puentach nawołują do przestrzegania zasad współżycia społecznego oraz do umiaru i spotęgowania czujności . Można zatem powiedzieć, że są one współczesną wersją średniowiecznych moralitetów. Legendy można nazwać bajkami dla dorosłych, które mają służyć wyjaśnianiu zjawisk wywołujących strach, oswajać niezrozumiałe i tajemnicze zdarzenia. Dobro jest w nich najwyższym wskazaniem a dobre uczynki, altruizm lub nawet drobna przychylność wobec innych, zawsze są docenione i nagrodzone. Kara natomiast spotyka osoby kpiące ze społecznych konwencji i naruszające sferę tabu. Rola mocy nadprzyrodzonych wzmacnia działanie mitu, skuteczniej i czytelniej oddzielając dobro od zła


Rodzaje legend i najsławniejsze auto w Polsce

  Objawy miejskiego folkloru można posegregować według trzech kategorii – legendy samochodowe, medyczne i polityczne. Poza tym podziałem można także wyróżnić stary i silny nurt legend kpiących z ludzkich przywar. W pierwszej kategorii mieszczą się wszystkie historie z samochodem oraz drogą w tle, podczas których na tylnym siedzeniu czyha zabójca lub na drodze pojawia się znikający autostopowicz. Do drugiej przegródki można zaliczyć opowieści związane z lękiem o zdrowie, szczurami w wózkach, pająkami w doniczkach, jedzeniem w „fast foodach” i błędami lekarskimi. Ostatnią z nich można nazwać kategorią otwartą, gdyż często przypisuje się do nich baśnie nie mieszczące się w pozostałych przedziałach. Mamy w niej bogactwo historii z policją chodzącą po domach w poszukiwaniu piratów komputerowych, opowieści niesamowite związane z atakami 11 września czy wszelkie spiski rządowe. Do tego zacnego grona zalicza się również historie o drugim, spokojnym życiu dawno zmarłych znanych osób. Największą miejską legendą grasującą po Polsce jest bez wątpienia czarna wołga (potem też BMW), krążąca wieczorami po ulicach. Za kierownicą widziano już wampiry, agentów służb czyhających na dzieci w celu uzyskania narządów na przeszczepy dla dygnitarzy, a nawet zakonnice czy księży. Legenda swoje źródło może mieć w praktykach szefa NKWD – Ławrientija Berii, który ponoć miał w zwyczaju wysyłać czarne wołgi na ulice Moskwy, aby porywać młode i piękne dziewczęta w celu zaspokojenia swoich erotycznych fantazji. Prawdopodobnie również w latach 50 XX wieku w Polsce, „smutni panowie” wykorzystywali czarne pojazdy do cichych zatrzymań osób niewygodnych dla władzy. Kto chce zapoznać się z rozlicznymi przykładami ludzkiej wyobraźni, polecam książkę Marka Barbera „Legendy miejskie” a ci, którzy chcą poznać rodzime wariacje w temacie, zapraszam na wyspecjalizowane blogi – (http://legendymiejskie.blox.pl/html , http://atrapa.net/legendy).
Narzędzie w oswajaniu nowoczesnego świata

       Miniony wiek był wyjątkowo przyjaznym okresem dla powstawania legend, gdyż ludzie w tym czasie zaczęli stopniowo (głównie w miastach), odchodzić od tradycyjnej religii na rzecz praktyk spirytystycznych i okultystycznych. Jednakże potrzeba duchowości, w coraz bardziej zmaterializowanym świecie, wcale nie zmalała a zmieniła jedynie swój charakter. Zdaniem badacza tematu Jana Brunvanda, głównymi ich twórcami i odbiorcami są obecnie ludzie młodzi i wykształceni, zasiedlający wielkie miasta. Mamy więc do czynienia z grupą preferującą racjonalne spojrzenie na świat, odrzucającą magię i przesądy. Paradoksalnie, historie te odpowiadają na ich realne zapotrzebowanie. Wynika to być może z lęku, iż kontrola intelektu zabija w nich poczucie określonych wartości, które chcą mimo wszystko zachować i pielęgnować. Racjonalny człowiek zaczyna się bać, czuje się bezbronny i słaby a przez to podatny na baśnie, tak jak osłabiony człowiek podatny jest na chorobę. Legendy są mitami godnymi naszych czasów, wyrażającymi podświadome lęki mieszkańców globalnej wioski. Motyw bezsilności wobec możliwego ataku dobrze zakamuflowanych, niewidzialnych wręcz wrogów, spotęgował szok bezzasadnego cierpienia i zła po zamachach terrorystycznych, wielkich katastrofach i klęskach żywiołowych. Umysł odrzuca wtedy racjonalne tłumaczenia i zaczyna interpretować wydarzenia w kategoriach mistycznych – kary zsyłanej przez siły wyższe, która jak biblijny potop oczyści i przywróci właściwe normy. Morały zawarte w najnowszych legendach nie stronią więc od potępiania materialistycznej kultury Zachodu. Miejskie legendy podlegają dynamicznym zmianom, rozwijają się i dostosowują do zmiennych warunków. Dziś mogą również śmiało posłużyć jako element propagandy, marketingu, zastraszania lub nawracania. Nie zapominajmy, że legendy mogą także przyczynić się do tragedii. Mit o Żydach porywających chrześcijańskie dzieci, aby z dodatkiem ich krwi wyrobić macę, stał się jedną z przyczyn tzw. „pogromu kieleckiego”.

Źródła:



10 gru 2010

Trzy wiersze Dawida Koteji

Do czego Amerykanom potrzebni są superbohaterowie



Lato skończyło się szybko.Nad Marysville w stanie Kansas
zawisły burzowe chmury, horyzont pękał bezgłośnie.
Martha McKenzy stojąc na skrzyżowaniu 34-ej i North Avenue
upuściła torbę z zakupami, owoce toczyły się po betonie.


Gdyby zbudować dla niej konfesjonał wyznałaby wszystko:
lalkę Lucy, prenumeratę nadziei, przepis na placki cebulowe.
Nawet to, że przed laty niejaki Clark Parker naśmiewał się
z jej małego biustu.


I jeszcze wrzesień - gdy w piecach dogasa milczenie
a na trawnikach płoną ofiarne stosy liści
dostojne i straszne jak ołtarz.


Lato skończyło się szybko.


Po zmroku stary farmer
przystanął na skraju miasteczka i spojrzał w niebo
czekając na ostrzeliwujący kukurydzę samolot


albo
na wiatr


przynajmniej.



3 gru 2010

Polak na zagranicznych wakacjach - stereotypy czy prawda?


Upadek komunizmu przyniósł wzrost wyjazdów na zagraniczne wakacje. Głównym celem nie były już tylko „złote piaski” Bułgarii ale Włochy, Hiszpania, Grecja a z czasem też Egipt czy Tunezja. Jaki jest statystyczny polski urlopowicz? Czy woli wczasy zagraniczne, krajowe a może własny ogródek? Jak zachowuje się zagranicą?



Wyjeżdżamy wciąż stosunkowo rzadziej niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Z tego też powodu wycieczka jest planowana dokładniej i oszczędniej. Zarazem wiążemy z nią dość wysokie oczekiwania, które nie przystają do rzeczywistości.


Narodowe zwyczaje wypoczynkowe

 


            Polacy są dość konserwatywni w swoich zwyczajach wakacyjnych. Większość zazwyczaj nie wyjeżdża w ogóle albo ogranicza aktywność do wyjazdu na działkę lub do rodziny. Takie podejście dotyczy głównie mieszkańców mniejszych miejscowości oraz osób starszych i o stosunkowo niskich dochodach. Chętni do wyjazdów stanowią około 1/3 populacji i liczba ta dotyczy w większości przypadków letniego urlopu. Polacy najchętniej wyjeżdżają na wakacje krajowe – prymat zachowują wyjazdy nad Bałtyk, z mniejszą chęcią wypoczywamy na Mazurach i w górach. Wyjazdy wakacyjne oraz krótkie wypady za miasto są domeną młodych i mobilnych osób zamieszkałych w miastach, którzy posiadają czas, pieniądze i nie mają nadmiernych zobowiązań rodzinnych. Największym problemem w planowaniu wypoczynku jest oczywiście brak dostatecznych środków pieniężnych. Pomimo tego część otwarcie wybiera działkowe grillowanie, część deklaruje brak czasu a jeszcze inni nie odczuwają nawet potrzeby wyjazdu. Zagraniczne wojaże są domeną osób zamieszkujących miasta o ustabilizowanej sytuacji zawodowej. Tylko nieliczni jednak mogą sobie pozwolić na swobodny wybór zagranicznej wycieczki. Takie osoby organizują urlop na kilka miesięcy przed sezonem, wybierając oferty „first minute” i powierzając wszelkie formalności biurom podróży. Dla większości wyjazd zagranicę wiąże się z dużymi emocjami oraz nieufnością wobec pośredników. W takim przypadku starają się organizować pobyt na własną rękę albo korzystają z ofert „last minute”, wszystko po to, aby zaoszczędzić lub uzyskać rabat. Z danych statystycznych wynika, iż większość preferuje wypoczynek mieszany (plażowanie połączone ze zwiedzaniem), stosunkowo znaczna część wybiera tylko urlop stacjonarny a najmniejszym uznanie cieszą się „wakacje objazdowe”. Zdecydowanie wybieramy wyjazdy z rodziną lub z przyjaciółmi i w wielu przypadkach szukamy relaksu, ciszy  i odpoczynku od innych ludzi. Zarazem znaczna jest liczba osób, które gotowe są spędzać czas w większym gronie turystów, pod warunkiem jednak zagwarantowania im odpowiedniego komfortu.

tanie-loty.com.pl

 

Niezadowolony jak Polak

 


Często jeszcze zdarza się, że głównym powodem wyjazdu jest chęć zaimponowania rodzinie, znajomym i to pomimo faktu wybrania stosunkowo taniej oferty. Wyjazd na zagraniczne wakacje budzi wciąż w Polakach postawę roszczeniową, zgodnie z zasadą „płacę to wymagam”. Problemy zaczynają się przy podpisywaniu umowy, gdyż większość osób pragnie zaoszczędzić na ubezpieczeniu a także nie czyta umów przed ich podpisaniem. Statystyczny urlopowicz okazuje się urodzonym malkontentem i swoje zastrzeżenia wyraża już w podczas podróży, potem poprzez krytykę warunków hotelowych, programu wycieczki aż na obsłudze kończąc. Pojawia się też wyuczona nieudolność, którą można zilustrować stwierdzeniem, iż „jak coś powinno być, musi być na miejscu a nie abym musiał o to prosić”. Zagranicą  do głosu dochodzi specyficzna mieszkanka kompleksu niższości połączonego z poczuciem wyższości. Wyższość jest wyrażana zazwyczaj wobec osób pracujących w obsłudze hotelowej, czasami także wobec pilotów wycieczek. W potocznym mniemaniu Kowalskiego są to osoby, które mają za zadanie obsługiwać go na każdym kroku, a wręcz walczyć o jego przychylność. Taki tok rozumowania nie wiąże się jednak z chęcią dawania napiwków. W polskim mniemaniu na napiwek trzeba zasłużyć wykonywaniem swoich obowiązków w sposób szczególny. Tymczasem napiwki traktowane są jako rzecz naturalna a w krajach arabskich jest on powszechnie akceptowaną formą jałmużny. Z trudem przychodzi również zrozumienie, iż istnieją lokalne zwyczaje często daleko odmienne od rodzimych, wymagające tolerancji i akceptacji. Kompleks niższości wynika natomiast z mentalności odziedziczonej po latach separacji od Zachodu. Polacy będący zagranicą czują się gorzej traktowani od innych nacji europejskich. Niemniej istotnym problemem dla pilotów wycieczek jest czasem wręcz anarchiczny indywidualizm, którym niesforny turysta potrafi rozbić misterny plan wycieczki. Arabscy kupcy, którzy kochają się targować niezbyt przychylnie patrzą na naszych rodaków. Polak podchodzi bowiem z założeniem „czemu tak drogo?” i potrafi zgrabnie wykłócić się o każdy grosz. Wstydliwą sprawą bywają jednak dziwaczne próby dogadania się po polsku, poprzez wolne sylabizowanie słów. Rodacy bywają ponadto bardziej zainteresowani plażą i chłodnym drinkiem niż zabytkami i aktywnym wypoczynkiem. Pomimo tego obowiązkowo fotografują się na tle starożytnych „kamieni”, aby zaimponować w kraju swoim obyciem w świecie. Polak bywa także śmiesznie ubrany – białe skarpetki i sandały, reklamówki, szorty, stare wytarte koszulki nie dodają splendoru i wzrostu oceny wśród tubylców. Z drugiej strony, polski turysta zagranicą często czuje się w pewien sposób nieśmiały i niepewny na obcym gruncie. Zazwyczaj ma także jednak skromniejsze wymagania niż bardziej wyrobieni turyści z bogatszych krajów. Inna sprawa, że tę niepewność maskuje się zbyt łatwo niepotrzebną agresywnością i butą.


Arabowie w basenie i zbyt mały telewizor

 


Niedopasowanie do realiów sprzyja nieporozumieniom. Dla praktyków zagadnienia polski turysta bywa dziwaczny w swoim narzekaniu i jawi się jako miłośnik pisania skarg. W większości przypadków zażalenia te mogą jedynie wywołać uśmiech lub zażenowanie. Polacy lubią się skarżyć na „glony w morzu”, ”padający deszcz”. „za słoną wodę”, „zbyt dużą liczbę ludzi na plaży”, „kelnera nie przynoszącego śniadania do łóżka”. Zdarzają się również osoby życzące sobie „hotelu w centrum, ale żeby było cicho i przy plaży”, reklamują wytarte guziki w pilocie TV, brak polskiej telewizji i że piasek na plaży w Egipcie nie nadaje się do robienia babek. Zabawnym może się też wydać oburzenie pewnej osoby, na Arabów pływających w hotelowym basenie czy dopatrzenie się w wodzie plemników. Oczywiście, biura podróży czy właściciele hoteli nie pozostają bez winy, gdyż około 10% skarg jest absolutnie uzasadniona. Zdarza się bowiem często, iż zamieniane są pokoje lub nawet hotele, odmienny od oczekiwanego jest także ich standard. Problematyczne często okazuje się uzyskanie należnego odszkodowania a sprawy są nagminnie przeciągane. Najbardziej rzetelne są biura duże i o ugruntowanej pozycji, w pozostałych przypadkach prawda o stanie faktycznym bywa naginana w celach sprzedażowych. Wiele zależy również od osobowości pilota lub rezydenta. Problem pojawia się, gdy są to ludzie dość przypadkowi, którzy liczyli na darmowe podróże po świecie, miast człowieka z wiedzą i pasją do dzielenia się nią z innymi.


Prawda leży pośrodku

 


Bogacimy się, ale zamiast wakacji stawiamy sobie inne cele – kupowanie mebli, telewizora, opłacenie raty za mieszkanie. Wyjazdy zagraniczne zyskują jednak wciąż na popularności, gdyż przybywa osób narzekających na ceny oraz pogodę nad polskim morzem i jeziorami. Polacy poznają przede wszystkim stary kontynent, tylko 5% decyduje się na dalsze wycieczki. Wpływ na takie zachowanie ma strach przed diametralnie odmienną kulturą, chorobami wymagającymi szczepień oraz koszty. Turyści nie stanowią jednorodnej grupy i różnią się w swoich upodobaniach. Zazwyczaj grupy są „normalne” ale zawsze trafi się kilku osobników, których zachowanie sprzyja podtrzymaniu stereotypów. Zgłaszane skargi zazwyczaj dotyczą problemów błahych lub niepoważnych, przez co faktycznie istotne sprawy giną w gąszczu anegdot. Prawda zapewne jest gdzieś pośrodku – są ludzie, którzy narzekają zawsze i każde wakacje wiążą się dla nich z niepotrzebnym wysiłkiem, bo najlepiej przecież było zostać w domu. Z drugiej strony coraz więcej osób jest ciekawych świata, poznaje stopniowo języki, nabywa międzynarodowej ogłady. Stereotypy obciachowych strojów i zachowań dotyczą także innych nacji i zapewne nie są tylko polską specjalnością. Ważne jest zatem, aby podczas wakacji swoją postawą poprawiać wizerunek Polaka. Częstsze wyjazdy zagraniczne procentują doświadczeniem i sprecyzowaniem własnych potrzeb. Kiedyś nadejdzie zapewne kres wygórowanych oczekiwań po tanich wycieczkach i może uda się stworzyć przekonanie, że możliwość podróżowania jest przywilejem a nie kaprysem.






24 lis 2010

Smutna polska historia. Recenzja "Różyczki"


Film „Różyczka” w reżyserii Jana Kidawy – Błońskiego otrzymał  Złote Lwy w Gdyni m.in. w kategoriach najlepszego filmu i najlepszej żeńskiej roli pierwszoplanowej dla Magdaleny Boczarskiej. 

Tytułowa „Różyczka” jest bardzo ładną a zarazem dość nieskomplikowaną osobowością, kochanką oficera SB, który naciskany przez przełożonego wysyła ją z misją rozkochania a zarazem szpiegowania znanego literata i dysydenta. 

Pomysł na film miał najprawdopodobniej swoje źródło w losach znanego historyka Pawła Jasienicy, któremu tajne służby „podstawiły” kochankę, która później została jego drugą żoną.   

Z pewnością plusem produkcji jest pewna niejednoznaczność i specyficzny charakter trzech głównych bohaterów dramatu. W tym kuriozalnym trójkącie pisarz Warczewski grany przez Andrzeja Seweryna, jawi się jako naiwny starszy facet, który nie widzi niczego podejrzanego w tym, że młoda i ładna dziewczyna zabiega o jego względy. Wpływowy w środowisku twórca dość łatwo obdarza zaufaniem osobę o której niewiele wie, zachowuje się jak sztubak gdy jeden z jego przyjaciół przekazuje mu swoje uzasadnione wątpliwości. Kryzys wieku więcej niż średniego? brak kobiety? czy może wielka potrzeba miłości?       

Z kolei esbek Rożek grany przez Roberta Więckiewicza jest postacią, która nie może wzbudzać jakiejkolwiek sympatii, choć i on nie jest pozbawiony uczuć, co widać szczególnie w ostatnich scenach – zazdrość, bezsilność i słabość zupełnie przegranego faceta. Sam chyba nie wie dokładnie czego chce – kariery służbowej, wykonania konkretnego zadania czy też żyć z ukochaną, której bynajmniej nie traktuje jak ukochaną.
 

No i tytułowa Różyczka, która ma się widzowi kojarzyć zapewne z pięknym kwiatem o niebezpiecznych kolcach, dla mnie jest raczej zagubioną, naiwną i niezbyt bystrą postacią, której niezmiernie daleko do wyrafinowanej róży. W zamierzeniu twórców, Kamila miała przejść przemianę, zdać sobie sprawę ze swej nikczemnej roli i zakochać się w figurancie. Tym momentem zdaje się być szczególnie narada w ekskluzywnym gronie członków Pen Clubu, gdzie dzięki staraniom bezpieki została protokolantką. Gdy jej „podopieczny” zaczyna pięknie mówić o bieżącej sytuacji i powinnościach patrioty okraszając swój wywód cytatami z klasyki, ona patrzy na niego z rosnącym wzruszeniem. W polskim kinie często nie udaje się przekonująco pokazać przemiany bohatera, zazwyczaj objawia się to w jednym lub kilku gestach. Można zadać sobie pytanie – dlaczego w ogóle zgodziła się odegrać rolę agentki wchodzącej głęboko w czyjeś życie? – z miłości do niezbyt okrzesanego faceta?, z głupoty? dla pieniędzy i prezentów z SB?. 

Niewątpliwie delikatny kwiatuszek przeszedł przemianę, ale wciąż jest wystraszona, dość uległa i mało zdecydowana. Najlepszy, moim zdaniem, w swojej roli jest Więckiewicz, skądinąd potrafiący świetnie odgrywać ten typ mężczyzn. Dobra jest również muzyka Michała Lorenca, szczególnie znany motyw „Wyjazdu z Polski” w ostatniej scenie filmu, oddający klimat tamtych chwil. Bardzo dobrze i plastycznie pokazane są późne lata 60. – stroje, samochody, wygląd ulic a także stosunkowo krótko acz dynamicznie i sprawnie pokazane są kluczowe wydarzenia Marca 68.
Czy warto obejrzeć film? – nie jest to film wybitny, z pewnością jednak powinien podobać się szerokiej publiczności, jest dobrze zrealizowany i choć przedstawiona historia nie jest zbytnio skomplikowana ale dotyka i skłania do pewnych refleksji.


15 lis 2010

Trzy grypsy z panoptikonu Marzeny Orczyk - Wiczkowskiej


żółtko

"Pragnąć oznacza wymazać śmierć.
Przybić ją pieczęcią na białą skórę
i zapatrzyć się potem na jajeczka"


T. Salamun


to takie nudne - wciąż pisać o śmierci.mówić i myśleć
passe. nawet, jeśli sędzia wydał na ciebie wyrok,
musisz iść w stronę światła. musisz i chcesz być
lekko oddychającym jagnięciem z białą, delikatną skórą.
musisz i chcesz być tym czarnym ptakiem, którego wabi się
po to, by zemścić się na jego braciach - symbolach.
musisz się wykluć z jajeczka, aby stwierdzić, że świat
to tylko trochę większe jajeczko, dokładnie jak ruska babuszka.
dalej tak samo, tylko - co z tego? liczy się spokój i równowaga,
liczy się szaleństwo, przeciwieństwa się przyciągają, ty jesteś
w środku, jak żółtko.



10 lis 2010

Tenis ziemny - trudne miłego początki


Tenis ziemny swego czasu traktowany był jako sport elitarny. Nie było zbyt wielkiej liczby kortów, sprzęt był trudno dostępny i dość drogi. Od dłuższego czasu nie jest już jednak sportem dla snobów, ale powszechnie dostępnym rodzajem aktywności.


Zawsze najtrudniej jest zacząć. W przypadku biegania czy jazdy na rowerze wystarczy zakupić odpowiedni sprzęt i wykazać minimum dobrych chęci. Tenis ziemny wymaga działań bardziej metodycznych, gdyż należy do kręgu trudnych sportów. Błędy popełnione na początku nauki są trudne do zupełnego wyeliminowania w późniejszym czasie.


Pierwszy krok: dobór sprzętu


Jeżeli chcemy na poważnie rozpocząć swoją przygodę z tenisem, należy zacząć od właściwego i rzetelnego doboru sprzętu. Każdy rodzaj sportu kieruje się różnorodnymi zaleceniami dotyczącymi nie tylko sprzętu, ale również stroju. Koszulka i spodenki (także spódniczka) powinny być lekkie, przewiewne i co najważniejsze, nie krępować ruchów. Najlepsze są ubrania z miękkich materiałów, które dobrze wchłaniają pot. Istotną sprawą jest, aby spodenki lub spódniczka posiadały głębokie kieszenie na przechowywanie piłek, ewentualnie można się zaopatrzyć w plastikową wkładkę przymocowaną do pasa. Obuwie musi być miękkie, lekkie i co chyba najważniejsze, chroniące kostkę. Podeszwa nie może posiadać głębokiego bieżnika i powinna być gumowa, co skutecznie ograniczy poślizg podczas gry. Na mecz tenisa nie zakładamy skarpet z tworzyw syntetycznych a wyłącznie z naturalnych (bawełna, frotte) a ponadto muszą być one dostatecznie grube, aby chronić stopy przed otarciem. Cena pudełka piłek do tenisa nie powinna przekraczać sumy 30 złotych. Można zakupić piłki dostosowane do konkretnych rodzajów kortów (do ziemnej lub sztucznej nawierzchni) a także model na wszystkie rodzaje kortów. Ważne jest także, aby pamiętać iż piłek nie należy używać w nieskończoność. Po jednym intensywnym sezonie tracą one swoje właściwości (ciśnienie, kształt, własności powierzchni) i należy je wymienić. Najważniejszą sprawą jest jednak odpowiednia rakieta. W tym przypadku nie warto oszczędzać, gdyż już za 250-300 złotych można kupić dobry sprzęt, który będzie nam służył przez co najmniej kilka lat. 

Rakieta powinna być dopasowana do naszych umiejętności oraz wielkości dłoni. Dla początkującego gracza odpowiednia będzie możliwie duża rakieta, lekka i poręczna. Wpływ na „czucie” rakietą piłki podczas gry mają jej waga i balans. Ciężka rakieta jest zalecana dla graczy zaawansowanych i służy do silniejszych zagrań, jest ona także bardziej stabilna i przenosi mniej drgań na rękę. Z kolei lekką rakietą łatwiej manewrować i szybciej można wykonać zamach. W przypadku początkujących graczy najlepsze są rakiety o tzw. „obojętnym balansie”, który jest kompromisem pomiędzy balansem „na rączkę” i „na główkę”. Taka rakieta przenosi zarazem więcej drgań na nadgarstek i łokieć, co obniża jej stabilność. Przy zakupie warto zatem skorzystać z porad doświadczonego sprzedawcy. W przeciwnym razie niedopasowany lub nienajlepszy sprzęt może skutecznie i szybko przyczynić się do nabycia złych nawyków lub co gorsza, zniechęcić do gry.



Photo credit: davidte1968 / Foter / CC BY-NC-ND

Drugi krok: trzymanie rakiety, początki gry


Aby osiągnąć dobre wyniki w tenisie trzeba zacząć grę możliwie jak najwcześniej. Nastolatek rozpoczynający naukę ma już zaległości do nadrobienia. Jeżeli jednak ponad wynikami wyżej stawiamy aspekt rekreacyjny, można zacząć w każdym momencie. Dobrze jest podglądać w telewizji jak grają zawodowcy, głównie zwracając uwagę w jaki sposób przygotowują się do uderzenia i jak poruszają się po korcie. Rakieta dla początkującego gracza powinna posiadać dużą główkę, gdyż wtedy łatwiej jest trafić w piłkę a ponadto łatwiej jest trafić ją środkową częścią główki (tzw. sweet spotem). Uderzenie „sweet spotem” jest uznawane w tenisie za trafienie idealne, wtedy też na poziomie amatorskim nie ma tak wielkiego znaczenia jakim naciągiem gramy. Piłka powinna wtedy powędrować tam gdzie zamierzaliśmy, z odpowiednim przyspieszeniem i kontrolą. Problemy pojawiają się, gdy uderzamy innymi rejonami główki rakiety. Można spotkać się z różnymi opiniami w stosunku do określenia właściwej siły naciągu. Najlepiej jest jednak używać dość miękkiego naciągu, który w pewnym zakresie pozwala zniwelować nieudane uderzenia, ułatwia także kontrolę nad piłką. Siła i precyzja uderzeń nie będą wtedy wysokie, ale w początkach gry chodzi przede wszystkim o skuteczne przebijanie piłki na drugą stronę. Bardzo ważnym elementem jest również właściwe trzymanie rakiety. Dłoń należy trzymać na samym końcu jej końcu (uchwycie), gdyż częstym błędem jest trzymanie jej zbyt wysoko (za trzonek). 

Ręka powinna również obejmować cały uchwyt rakiety, tak aby kciuk dotykał palców. Trzymając rakietę należy czynić to tak, jakby ściskało się czyjąś dłoń a pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym powinna  powstać litera V. Uchwyt rakiety ma osiem boków i odpowiednie ułożenie dłoni uzależnione jest od rodzaju uderzenia – forhendowego lub bekhendowego. Początkujący gracze powinni trzymać ją tzw. uchwytem wschodnim – tworząc literę V na boku nr 2 (czyli lekko w prawo). Po każdym uderzeniu należy wrócić do stanu gotowości i trzymać rakietę przed sobą, wtedy także można zmieniać uchwyt. Jednakże w przypadku gry na poziomie amatorskim zazwyczaj stosuje się od jednego do trzech uchwytów. Twardszy naciąg polecany jest graczom zaawansowanym, którzy poznali już w stopniu zadowalającym całą gamę uderzeń w tenisie. Dla nich odpowiednie będą mniejsze i cięższe rakiety, przez co rosnąć będzie też siła i precyzja ich zagrań. Wiadomo, że im lepszy sprzęt tym nauka pójdzie łatwiej i przyjemniej. Nie warto w początkach gry nastawiać się na mocne wymiany piłek, to przyjdzie naturalnie z czasem. Na początek należy skupić się głównie na odpowiednim ustawieniu do piłki i właściwym odbijaniu. Możliwość zagrania z tzw. „całej ręki” będzie możliwa dopiero po kilku latach gry, łącząc w sobie zarazem znaczną siłę jak i skuteczność.


Serwis, przyjmowanie serwisu i gra


Jednym z najtrudniejszych elementów gry w tenisa jest serwis. Podawać piłkę można na wiele sposobów a pierwszy serwis zazwyczaj jest mocnym, podkręconym podaniem, które ma maksymalnie utrudnić odbiór przez rywala. W końcowym momencie podania piłki warto „dodać nadgarstek”, co nada serwisowi siły, rotacji oraz zwiększy szansę zmieszczenia piłki w karo przeciwnika. Drugi serwis jest już zazwyczaj lżejszy i bardziej bezpieczny, gdyż druga nieudana próba skutkuje utratą punktu. Sam serwis uznawany jest za tak trudną czynność, gdyż wymaga dużej płynności, zdecydowania i koordynacji ruchowej. Nawet zdawałoby się błahe wyrzucenie piłki w górę ma duże znaczenie. Należy ją bowiem wyrzucić prosto nad głowę i przed siebie, możliwie wysoko aby dać sobie czas na reakcję i złapanie piłki na możliwie wysokim pułapie. Podczas serwisu przeciwnika ważna jest koncentracja, gdyż decyzja podejmowana jest w ułamku sekundy (trzeba ocenić siłę i rotację piłki oraz dobrać właściwe do niej uderzenie). W przypadku pierwszego serwisu należy ustawić się za linią końcową przy zewnętrznej, końcowej linii kortu. Przy drugim podaniu warto „wejść w kort” i przy lekkim zagraniu przeciwnika starać się zaskoczyć go szybkim returnem pod nogi, albo zagraniem piłki tuż za siatkę lub przy linii bocznej. Do przyjęcia serwisu należy się lekko nachylić i ważne, aby nie zamrzeć w bezruchu (warto się bujać na nogach) a rakietę trzymać w ręce lekko, bez zbyt sztywnego uścisku. Zbyt duże usztywnienie ciała i ręki spowoduje, że piłka zostanie źle zagrana lub w ogóle nie będziemy w stanie jej odbić. Trzeba zachować czujność i koncentrować się na piłce a nie na własnej rakiecie, dłoni czy nogach (analogicznie jak z prowadzaniem auta, na piłce skupiamy się tak jak na drodze i jej uczestnikach). 

Sama gra składa się z szeregu różnych odbić, o różnej skali trudności. Bardzo ważna jest umiejętność poruszania się po korcie i przewidywania zagrań przeciwnika. Na pewnym dobrym poziomie jest to umiejętność, która pozwala zdobyć przewagę a nawet odnieść zwycięstwo. Piłka mocno bita przez rywala nie wymaga aż tak wielkiej siły odbicia. Czasem wystarczy jedynie „przyłożyć rakietę” pod dobrym kątem a odbije się ona siłą jego uderzenia. W przypadku lżejszej piłki trzeba włożyć nieco siły, a gdy dodatkowo rywal nada jej rotację, trzeba będzie ją „odkręcić”. Bardzo ważnym czynnikiem gry w tenisa jest, aby podczas gry cały czas być w ruchu, na lekko zgiętych kolanach. Stojąc wyprostowanym mamy gorsze przygotowanie do uderzenia i dajemy sobie mniej czasu na reakcję. Poznawanie kolejnych uderzeń będzie odbywało się na bieżąco – woleje, pół woleje, stop woleje, drop shoty, crossy, slajsy, loby… – to wariacje uderzeń w bekhendzie i forhendzie. Zasadniczo tylko smecze są specyficznymi a zarazem trudnymi uderzeniami, choć z punktu widzenia laika, mogą wydawać się proste.


Sport niełatwy, choć dla każdego


Tenis jest grą dla wszystkich, choć wymaga sporych umiejętności technicznych oraz wszechstronnej sprawności fizycznej. Szczególnie cennymi cechami są gibkość, siła, wytrzymałość, kondycja oraz odporność na zmienne warunki atmosferyczne. Na świeżym powietrzu w tenisa można grać od kwietnia do września. W Polsce dominują korty ziemne (z nawierzchnią z mączki ceglanej), ale wciąż znaczną część stanowią korty o nawierzchni asfaltowej lub betonowej. Coraz bardziej popularne są korty ze sztuczną nawierzchnią (stosunkowo najczęściej występującą w hali), najrzadsze są korty trawiaste, co wiąże się z większymi trudnościami w utrzymaniu. 

Gra na sztucznej lub betonowej (asfaltowej) nawierzchni jest szybka i stosunkowo najłatwiej się po takim korcie poruszać. Zarazem gra na betonie i asfalcie nie jest obecnie zalecana, ze względu na jej negatywny wpływ na stawy i większe narażenie na kontuzje. Gra na korcie ziemnym wymaga większej precyzji niż siły, gdyż piłka porusza się na nim wolniej a sprawne bieganie po takim korcie wymaga większego nakładu sił.. Bardzo ważna jest także odporność psychiczna i umiejętność koncentracji. Na korcie cały czas trzeba myśleć, chwila dekoncentracji może nas kosztować utratę inicjatywy w spotkaniu. Niezmiernie łatwo można się wybić z uderzenia, przez co trudno wrócić do właściwej gry a przeciwnik nabiera wiatru w żagle. Tenis jest sportem bardzo intensywnym i wyczerpującym, stąd też grając ważny mecz (na około półtorej godziny przed rozpoczęciem) należy zjeść solidny, choć nie obciążający organizmu posiłek. W czasie przerw można popijać napoje izotoniczne lub wodę mineralną z sokiem, warto również zjeść banana. Zdecydowanie nie należy jeść słodyczy, które dostarczają pustych węglowodanów (ich poziom szybko wzrasta i równie szybko maleje).

Szczególnymi dolegliwościami tenisistów są urazy łokcia, nadgarstka, kolana oraz kostki, przez co warto zwrócić na nie szczególną uwagę, aby namiętność do tenisa nie skończyła się przykrą kontuzją. Umiejętność gry w tenisa sprawia wielką frajdę i podnosi poziom własnej samooceny. W końcu nie każdy jest na tyle cierpliwy i konsekwentny, aby swobodnie poruszać się po korcie i czerpać przyjemność z tej pięknej gry.



Źródła:
- Jim Drewett – Tenis
http://www.tenis-warszawa.pl/
http://tenisziemny.info/artykuly/6-na-co-zwrocic-uwage-przy-wyborze-rakiety-tenisowej.html
oraz własne doświadczenie w grze w tenisa