30 gru 2009

Nie jestem rozmienialna - "Fabryka tanich butów" Magdaleny Gałkowskiej


Pierwszą rzeczą wartą wyjaśnienia na wstępie jest niejednoznaczny tytuł. Bez zrozumienia jego genezy cała lektura może nastręczać czytelnikowi, który pierwszy raz spotyka się z poezją Magdaleny Gałkowskiej, pewnych trudności lub wątpliwości. Tytuł jawić się  może jako względnie niejasny lub zaskakujący, bo co mogą mieć wspólnego "tanie buty" z zawartością?, czy aby te wiersze nie są tandetne jak fikuśne chińskie bamboszki z okładki lub efekciarskie, nastawione na robienie wrażenia?.

"Fabryka tanich butów" swój prapoczątek wzięła od zwrotu "fabryka butów", którego użył swego czasu pewien mój wykładowca uniwersytecki w stosunku do Uniwersytetu, na którym miast katedr są zakłady i gdzie zamiast kształtować ludzi "produkuje się magistrów", tak samo jak produkuje się buty- taśmowo, z jednym naczelnym celem, wygody i szybkości dla obu zainteresowanych stron. Zatem o ile zwrot "fabryka butów" można byłoby potraktować nawet neutralnie, to "fabryka tanich butów" jest już jednoznaczna. Tytuł odbieram przewrotnie, gdyż autorka nie stara się grać wymyślonej przez siebie roli, ani silić się na tanie pouczenia, kształtować postawy a odbiera świat takim jakim go widzi, własnym naturalnie ukształtowanym stylem, pomimo świadomych niedoskonałości języka. Wiersze w większości przypadków są "szybkie" i "nerwowe", jak to w swoim własnym nazewnictwie określam, ale nie są wygodne, nie przemykają przez głowę i nie rozchodzą się po krótkim użytkowaniu, drażnią i nie chcą łatwo przeciekać przez palce. Te palce pojawiające się w wielu wierszach znamionują pewną ich dotykalność, tak jakby poetka chciała, aby czytelnik je podotykał, obadał i po trosze potraktował jak swoje, żeby korespondowały z jego własnym doswiadczeniem:


Możesz ugiąć kolana, maleńka,
jeśli wytrzymasz w tej pozycji,
nabrać w usta. I tylko ruchy zdradzą,
co dzieje się tutaj naprawdę.

"fabryka tanich butów"


"Fabryką tanich butów" może być zatem rzeczywistość, z którego podmiot liryczny stara się wyłuskać dla siebie to co dla niego ważne, godne zapamiętania i zapisania metaforycznie z odrzuceniem całej pozostałej tandetnej otoczki. Sama poetka mówi o "fabryce", że czasem chcąc nie chcąc rzeczywistość staje się taką fabryką, a my "producentami" tanich wierszy, życiowych decyzji, związków et caetera, nie ma sensu przed tym uciekać, ale nie oznacza to, że należy się poddać.

 
Znałem już wcześniej te teksty, niektóre z nich znam z pierwszych wersji sprzed kilku już przynajmniej lat i choć upływ czasu zatarł pierwsze wrażenia i pierwotne szkice, to można chyba powiedzieć, że najważniejsza jest ich forma obecna, gdyż mogę je odczytać na nowo, bardziej wieloznacznie, ułożone w jednym miejscu według pewnego porządku. Większość z nich po przeczytaniu zasadniczo sobie odświeżyłem, inne zaginęły kiedyś w pamięci i odbieram je niemal zupełnie na nowo. Po tym czasie najbardziej lekko czyta mi się "mam świat i ciebie na myśli" czy "Magdalena", w których Gałkowska staje się najbardziej podobna do jednego z moich wyobrażeń świata, jednej z wizji poetyckich i jest zarazem odmienna od takiej, jaką ją już znam, odsłania inną twarz pisząc:


mówiłaś:szczęściem, dziecko, będzie to, co dasz
innym nigdy nie pozwól zapłakać po sobie,
wiesz, że to wszystko mamy zapisane,

"Magdalena"



W zbiorze pojawiają się wiersze bardziej osobiste jak otwierające "trzydzieści trzy" poprzez "wiesz, bo ja nie jestem rozmienialna" aż po zamykającą całość "Warszawę" w której autorka "na chodniku przy Chmielnej tkwi zajebista", są i takie poświęcone najbliżej rodzinie jak np. "amplituda". Ponadto pojawiają się teksty do których i ja, swoją skromną osobą, dołożyłem małą cegiełkę do przyczynku, jak choćby "piosenka o dziewczynie w stylu new romantic", który to rodzaj muzyki jest jednym z moich ulubionych, a utwór grupy Ladytron- Destroy everything you touch, nawiązujący stylistycznie do ery New Romantic, znalazł poczesne miejsce w puencie wiersza. Najbardziej jednak bliskim mi wierszem jest "John Preston nie żyje", bo dotyczy istotnego fragmentu mojego życia, a palce, które przewijają się w wierszach dotykają mnie wtedy najdokładniej, w czuły punkt doświadczenia:


wstajesz powoli, jakbyś na żywca wyrywał
korzenie bożonarodzeniowych drzewek.
one kłują i pachną jak te dziewczyny


na długich dystansach, wciąż jeszcze
młodsze siostry z pełnymi ustami,
wilgotne jak powietrze po deszczu

"John Preston nie żyje"


Inaczej niż główny bohater filmu "Equilibrium" kleryk John Preston, nie muszę walczyć z własnymi odczuciami po lekturze "Fabryki..." i pomimo, iż nie jest to tomik doskonały, a tym bardziej nie zadowoli każdego wybrednego czy wymagającego czytelnika poezji współczesnej, bo i nie musi, to mogę go z czystym sumieniem polecić. Jak w każdym dziele, nie tylko debiutanta, pojawiają się tu teksty bardzo dobre, dobre i zwyczajnie słabsze, ale każdy jednakowo zachowuje spójną formę dla całości. Jurorzy Konkursu im. Jacka Bierezina się nie pomylili.


Magdalena Gałkowska- "Fabryka tanich butów", Wydawnictwo Kwadratura

28 gru 2009

atawizm (szkic)

na olimpijskim meczu szczypiorniaka usłyszałem
że sędziowie zatrzymują czas, pomyślałem o śmierci
jak potrzebna jest do życia, trzeba ją jeść jak sól, trawić
można smakować, czasem połknąć na raz, nie wydalać


starzy ludzie wiedzą, że śmierć nie istnieje, nie ma powodu
by się bać, oni są śmiercią, gdy podając wnukom jedzenie
patrzą wprost w oczy, wabią w nagrodę deserem, oswajają
bądź grzeczny jedz, bo nie pójdziesz do Bozi- za mamę, za tatę


sędziowie włączają czas, wytarto parkiet, dwuminutowa kara
dla przegrywających, mają jeszcze jeden czas do wykorzystania


na wargach jak wyprysk pojawia się suchy stygmat
chcę wtulić usta w ziemię i wyrywać trawę zębami