16 kwi 2010

A imię jego czterdzieści i cztery...

No i dzieje się obecnie to, czego nawet się nie obawiałem, ale czego się spodziewałem. Zamiast wielkiej zgody narodowej i "bycia razem" zaczęło się polskie piekiełko do potęgi entej. Pierwszą moją myślą na wiadomość o katastrofie (choć wtedy jeszcze nawet nie przypuszczałem, że zginą wszyscy) była taka "no to teraz jest to nauczka dla polityków, aby wreszcie przestali się kłócić i byli ze społeczeństwem" – choć nie życzyłbym nikomu i nigdy takiej "nauczki". Na początku wszystko było pięknie – wszystkie telewizje, politycy z prawa i z lewa byli zgodni w swym smutku i żalu, nawet ci, którzy do niedawna dość wyraźnie i jednoznacznie wyrażali swoją, że tak powiem, "niechęć" dio prezydenta. Moment zapalny nadszedł nagle i wysadził społeczeństwo w powietrze – decyzja o pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu. Choć nie wiadomo od kogo wyszła inicjatywa, ale "podejrzanych" jest dwóch: Kardynał Dziwisz, który nie skonsultował swojej decyzji z Episkopatem i Jarosław Kaczyński, który na fali żałoby narodowej miał zechcieć wyrazić wolę, aby brata z bratową pochowano na Wawelu. Szczerze przyznam, że zaskoczyła mnie jednak reakcja, tych którzy w Krakowie pikietowali przeciwko takiej decyzji – mnie samemu coś takiego do głowy by nie przyszło. Na Facebooku pojawiła się grupa osób, które są przeciwko Kaczyńskim na Wawelu – widziałem tam żenujące wpisy, jak jakaś smarkula pisała (nie szczędząc wulgaryzmów), że był to przecież tylko urzędnik państwowy, który zginął podczas wypełniania obowiązków służbowych. Niestety jako politolog, nie znam żadnego urzędnika państwowego, który jest wybierany przez cały naród, którego nie da się ot tak odwołać, który jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych i który jest najwyższym przedstawicielem kraju na zewnątrz. Słowo „urzędnik państwowy” jest w tym przypadku wytrychem językowym, którym pewne osoby posługują się już beznamiętnie i bez głębszego namysłu. Nie jestem też zwolennikiem takiego fetyszyzowania Wawelu, iż jest on godzien tylko Królów i Bohaterów Narodowych- bo takie też hasła i transparenty pojawiły się jako pierwsze. Nie wiem dlaczego każdy Król Polski z definicji jest traktowany jako wspaniały, mądry,wielce zasłużony dla Rzeczpospolitej, godny Wawelu, bo mamy i takich władców tam pochowanych: Michał Korybut Wiśniowiecki - władca słaby i nieudolny, cień własnego ojca- Jaremy, mówiono o nim, że zna kilka języków, ale w żadnym nie ma nic do powiedzenia; August II Mocny - niewiele zrobił, aby podźwignąć Rzeczpospolitą a wręcz przyczynił się poważnie do jej upadku wciągając ją w wyniszczającą Wojnę Północną, znany kobieciarz i siłacz; Jan I Olbracht – rządził lat dziewięć, ale zdążył ponadawać szlachcie wiele i ponieść spektakularną klęskę w Mołdawii „za króla Olbrachta wyginęła szlachta”. Nie mam ochoty wymieniać dalej, ale będąc konsekwentnym w swoich tezach pewne osoby, grupy powinny zadbać o wyniesienie tych ewidentnie niegodnych poza szacowne mury. Nie chcę przez to argumentować, że Lechowi Kaczyńskiemu Wawel się należy bezapelacyjnie, bo gdyby to zależało tylko ode mnie wolałabym go w Archikatedrze Warszawskiej, na Powązkach lub w budowanej Świątyni Opatrzności Bożej – był Warszawiakiem i chyba w obecnej stolicy spocząć powinien. Decyzja zapadła już inna, przez co obecnie śmieszne i głupie jest dla mnie gardłowanie, iż Wawel jest dla tylko dla Królów i dla „zasłużonych”, bo i Królowie byli różni i zasługi niejednoznaczne. Cały świat patrzy na okładanie się słowami i do końca nie wie o co chodzi, tymczasem na tym wszystkim zyska sam Kraków i Wawel – pokażą go liczne telewizje na świecie, turyści będą walić drzwiami i oknami na miejsce, gdzie w jednym miejscu znajdzie się tak wielu przywódców światowych i chyba lepszej promocji Kraków by nie mógł oczekiwać. 
 
Tak już na marginesie – Lech Kaczyński był przedstawiany przez media jako „wyjątkowo niski”, że się tak wyrażę a przypomnę, że byli Prezydenci- Kwaśniewski i Wałęsa byli od niego wyżsi tylko o 2 cm, Dmitrij Miedwiediew ma bodaj 162 cm a Nicolas Sarkozy 165 cm...
Każde wielkie i zaskakujące wydarzenie, wielka tragedia rodzi domysły, buduje teorie spiskowe - ja już oczami wyobraźni widzę, jak różnej maści numerolodzy, mistycy, fanatycy i czarodzieje mediów dodadzą do siebie cyfry z feralnej daty: 10 + 4 + 20 +10 = 44 i dopowiedzą sobie resztę - „krew jego dawne bohatery a imię jego czterdzieści i cztery”. Mam jednak nadzieję, że to wydarzenie przyniesie ze sobą pozytywne skutki, ale nie wiem czy nie jestem zbyt wielkim optymistą.

2 kwi 2010

Mniejszy Tydzień

zbijać krzyże wieczorami z desek łóżek cudzołożnic
stawiać na dachach bloków bez wind, bo nie ma Golgot
do przejścia miastem oklejać się zdjęciami z czasopism
dla panów, Jezusów znalezionych w jajkach-niespodziankach
przemycać z zawiązanymi oczami, aby już nie zmartwychwstały
dla zmylenia inkwizycji wolności i słowa, doklejać wąsy i brody


może spotka mnie los męczennika przez wyśmianie
albo miano proroka i stos demokracji
ale pozostaje cnota nadziei, że umrę sławny