30 maj 2015

Czym nie jestem, a chciałabym być - recenzja "Fantoma" Magdaleny Gałkowskiej


Recenzja napisana dla Pomorskiego Magazynu Literacko – artystycznego Latarnia Morska


„Fantom” Magdaleny Gałkowskiej jest jej trzecią książką poetycką a zarazem nagrodą główną w konkursie „Tyskiej Zimy Poetyckiej”. Porównując „Fantoma” do wcześniejszych wydawnictw widać szlify i rozwój własnej frazy poetyckiej, często bardziej wieloznacznej niż kiedyś. Autorka podążą konsekwentnie  po wyznaczonej linii i choć mniej jest tu może spontaniczności a więcej precyzji, ale wciąż nie ma kunktatorstwa. Gałkowska wzorem Sylvii Plath, której duch czuć w tych wierszach, podążą śladem poezji konfesyjnej. Czym jest jednak tytułowy „Fantom”? Zjawa, omam, imaginacja, zwid, stan przejściowy a może właściwą wskazówką jest medyczna definicja, jako modelu części ciała służącego do ćwiczeń z anatomii? Myślę, że nie ma potrzeby precyzowania genezy tytułu, bo ten wyklaruje się po lekturze.


Całość została podzielona na trzy części o nieco enigmatycznych tytułach: Getto, Dzienniki, narodzić się na przekór i nic nie pamiętać. Już od pierwszej części czytelnik spotyka się z tym wszystkim, co stanowi centrum zainteresowań poetki: samotność, miłość, pisanie, przemijanie a także relacje damsko – męskie i damsko – damskie. To co zwraca uwagę od początku to wyrazistość i szczerość, która pozwala łączyć podmiot liryczny z autorem a także wyraźna ironia -  „a ja się pięknie starzeję – ogłasza w TV Młynarska, a ja/liczę poprzeczki na szyi” – „Pierwsze”. Tego typu fraz jest więcej, jak choćby odniesienie się do procesu twórczego – „stacja czterdziesta piąta: poeta kolejny raz upada/ pod wierszem. ta suka – wena podaje mu arkusz papieru/ ściernego (…) – „Błąd serwera, czyli Jezus żyje”. O relacjach z mężczyznami można powiedzieć sporo, bo jest tu zarówno ironia jak i żal, dowcip i niespełnienie, prowokacja i potrzeba kontaktu. Gałkowska posługuje się zabawną wieloznacznością zwrotu – „dział męski nieczynny/ z powodu choroby” – „Deklinacje” ale i uderza wprost z odchyloną gardą – „(…) w snach pieprzą mnie smukli mężczyźni/podobni do kobiet. robią to nadzwyczaj sprawnie/potem rozwiewa ich poranne powietrze” – „Trzecie”. Bywa bezpośrednia i surowa w ocenie, gdy wspomina o innej dziewczynie, która „wygląda na przekonaną, że wszystko jest proste (…) czytam wiersze laleczko, czasem/nawet je piszę” – „Mam twarz Grzegorza Ciechowskiego”.


20 maj 2015

Krótko pisząc: Ex - machina


Ex - Bóg

 
Ex - machina Alexa Garlanda jest osadzona w klimacie oszczędnego, kameralnego science fiction, za to z wyraźnie zaznaczoną psychologią postaci. Akcja (choć to duże słowo) dzieje się niemal w całości w zamkniętym i znajdującym się pod ziemią kompleksie – miejscem pracy i życia szefa dużej firmy - Nathana. 

Jego celem jest skonstruowanie androida ze sztuczną inteligencją, wolną wolą i charakterem. W określeniu czy Ava posiada wymienione przymioty ma mu pomóc wybrany pracownik korporacji. W ciągu tygodnia Caleb ma przeprowadzić zmodyfikowany test Turinga (tym razem wiadomo, że interlokutorka jest robotem) a także po prostu ją poznać i może polubić. Zainteresowanie jest oczywiście obustronne a Caleb wkrótce zacznie mieć wątpliwości co do prawdziwych motywów Nathana.


Klimatem i charakterem „Ex machina” podobna jest do filmu „Moon” z Samem Rockwellem a widz otrzymuje pod rozwagę tematykę ludzkiej kondycji a także samotności w zetknięciu ze sztuczną inteligencją, która nie ustępuje mu kroku. Film stara odpowiedzieć na pytanie od dawna nurtujące twórców science- fiction – na ile ludzki może być (albo jest) android, na czym polega istota człowieczeństwa. Inteligencja? Pęd życia? czy wola przetrwania? Ava jest ciekawa świata i ludzi, rysuje i sprawia jak najlepsze wrażenie. 


Nathan to nerd zanurzony w pracy, który od pewnego czasu coraz więcej popija. Caleb to młody, nieco naiwny informatyk, który został w przemyślny sposób wybrany do eksperymentu. Wszystko dzieje się pomiędzy trzema postaciami (plus jeszcze jedna drugoplanowa) i wszystko mieści się pomiędzy zdaniami i gestami jakie wykonują. W zasadzie samo zakończenie mówi najwięcej, ale i każdy (miłośnik sci-fi, jak i „zwykły” widz) odbierze je z pewnością nieco inaczej. Sam z jednej strony spodziewałem się czegoś „więcej”, ale i „mniej” czasem jest wystarczające, aby całość wypadła przekonująco.



14 maj 2015

Hasła portali internetowych - czyli nuda i przewidywalność


Portale internetowe zarzucają internautów chwytliwymi tytułami, które stają się okrutnie męczące i powtarzalne. Hasło, które raz chwyciło jest powtarzane do znudzenia przy każdej okazji. Na przykładzie Onetu można zrobić ich małe podsumowanie:


Na celowniku – coś lub częściej ktoś jest na czyimś celowniku. Lekarze albo producenci leków są na celowniku Ministerstwa albo internauci są na celowniku służb albo Policji (to gwarantuje sporą klikalność, bo każdy jest ciekawy, co też mu znowu może grozić) Zasadniczo – celownik jest straszliwie nadużywany, ale kojarzy się przecież groźnie z lufą czołgu, karabinu i każdy chce wiedzieć, kto może oberwać. Celowanie oznacza strzał a strzał oznacza straty w ludziach lub w nerwach czytających

Przerwać milczenie – to już klasyka. Nieświadomy czytelnik po odpaleniu strony dowiaduje się, ze jakiś aktor lub aktorka (często już nieco zapomniany) albo znany starszym odbiorcom nagle przerywa milczenie w jakiejś sprawie strasznie ważnej, poważnej i w zasadzie już nie cierpiącej zwłoki. Często oszołomiony czytelnik nie wie nawet, że delikwent czy delikwentka w ogóle milczeli. Przerwane milczenie sugeruje jednak sprawę strasznie ważną albo wręcz krzyk, wyznanie prosto spod wątroby. Najczęściej są to jednak sprawy błahe, mało ważne albo już wcześniej znane.

Bicie na alarm – bardzo mocne hasło sugerujące, iż istnieje jakieś niebotyczne zagrożenie a brak szybkiej reakcji doprowadzi co najmniej do wielkiej katastrofy. Bić na alarm mogą naukowcy, lekarze, dietetycy, ogrodnicy a nawet babcie klozetowe. Aż czasem trudno mi sobie wyobrazić te rozmaite grupy zawodowe jak stoją przy dzwonach i z szaleństwem w oczach biją na alarm, jakby nadciągał wielki oddział Tatarów. Bić na alarm można także do wojny poprzez rozsyłanie wici. Ogólnie, hasło po którym można spodziewać się nawoływania do szybciej ewakuacji.