8 mar 2016

Lobster czyli lobotomia dla widza


Film Yorgosa Lanthimosa w stosunku do solidnie przegiętego „Kła” jest dużym krokiem we właściwym kierunku (nie widziałem jeszcze „Alp”). Nie traktuje jednak „Kła” za film nieudany, ale psychologiczna strona tego obrazu jest mocno umowna i jak dla mnie, raczej sfałszowana.

Tamtejszy świat jest „naszym światem”, z kolei rzeczywistość „Lobstera” można odebrać bardziej wielowymiarowo. Może być to świat alternatywny albo świat przyszłości ale to także surrealistyczne i skrzywione odbicie „naszego świata”.

David (Colin Farrell) jest człowiek średniego wieku, z brzuszkiem, okularach i wąsach a la „janusz”. Po stracie partnerki zostaje skierowany do specjalnego hotelu, w którym ma określony czas, aby znaleźć nową towarzyszkę dalszego życia. Kolejne dni może zdobywać dzięki „upolowanym” w lesie samotnikom. Jeżeli jednak jego czas dobiegnie końca zostanie przemieniony w zwierzę, które w całej wspaniałomyślności, może sobie sam wybrać. Większość ludzi wybiera psy a on decyduje się na homara, bo „ma błękitną krew, długo żyje a poza tym on lubi wodę”. Żelazna logika pozbawiona jednak głębszej antycypacji, z czym widz będzie miał do czynienia przez cały film.

W hotelu nie wolno się masturbować (za co grożą parzące kary) a „pogotowiem seksualnym” zajmuje się pokojówka. Tym, którym uda się dobrać, przysługują większe uprawnienia a nawet wakacje na jachcie (plus dziecko do zestawu, bo „dzieci pomagają utrwalić związek”). Prawda czasu, prawda ekranu.


Ciche okrucieństwo personelu wobec pensjonariuszy, wobec samotników i tak naprawdę, wszystkich wobec wszystkich. Momenty ludzkich odruchów na tym tle jawią jako dziwne i nienaturalne. Brak empatii, socjopatia, brak reakcji na czyjeś cierpienie i poniżenie w takim natężeniu i podane na chłodno pozwalają jednak zauważyć, że nie jest to niczym nadzwyczajnym w naszej rzeczywistości. Inaczej się sprawa ma, gdy zostaje to podane na zimno, w mocno krzywym zwierciadle.

Reżyser podejmuje też problem braku wolności w świecie, który sprawia wrażenie wolnego (miasto w filmie niczym nie różni się od miast współczesnych). Bohaterów zewsząd i na każdym kroku obejmują zakazy i nakazy. Na początku jest to bezwzględny nakaz zdobycia partnera a potem, gdy David pojawia się wśród samotników jest to bezwzględny zakaz flirtu. Dobieranie się w pary także ma charakter mechaniczny i bezrefleksyjny, bardziej motywowany chyba obawą przed redukcją do roli zwierzęcia. Próby znalezienia kogoś są zazwyczaj żałosne lub drętwe, albo…w ogóle nie występują.
Pensjonariuszom przedstawia się prostackie instruktaże zachowania wobec siebie a oni sami dobierają się poprzez cechy zewnętrzne (krwawienie z nosa, brak odczuwania emocji, powłóczenie nogą). Jak dwa dodać dwa.

David jest częścią tego świata ale funkcjonuje gdzieś na jego obrzeżach, o czym świadczy scena z pierwszą partnerką i psem. Nawet gdy poznaje odkrywa miłość (Rachel Weisz), nie jest w stanie uwolnić się od nakazu wspólnej cechy zewnętrznej (krótkowidztwo) a zamiast słów, które mogą ich zdradzić przed innymi, opracowują skomplikowany system gestów.


Lanthimos zdaje się naśmiewać okrutnie ze współczesnych związków, które traktujemy jak towar lub transakcję kupna – sprzedaży. Zewnętrzne dopasowanie staje się fetyszem, pewnym i materialnym punktem oparcia wobec mglistego pojęcia uczuć. Tak jak nie naprawiamy już budzików tylko kupujemy nowe, tak samo nie staramy się naprawiać związków. Matematyka w świecie humanistyki.

Film dzieli się wyraźnie na dwie części: życia w hotelu dla samotników wypełnionego różnorodnymi indywiduami oraz życia w lesie wśród samotników w ortalionach. Z początku można przypuszczać, że świat „leśnych” singli będzie bardziej naturalny, ale to tylko złudzenie. Singiel ma w obowiązku, o co dba zimna jak lód ich liderka (Lea Seydoux), aby wykopać sobie zawczasu grób, bo przecież „nikt tego za niego nie zrobi”, a przecież nikt nie chce być wykopanym przez leśne zwierzęta.

Z kolei gdy „leśni” wybierają się do miasta muszą dbać o to, aby być w parach, inaczej narażą się na podejrzliwość stróżów prawa, którzy z pewnością zażądają świadectwa ślubu.

Aktorzy odgrywają swoje role w pełni świadomi projektu, w którym biorą udział. Ze szczególnym uwzględnieniem Colina Farrella, przekonującego w swej niezdarności i zakłopotaniu.

Twórczość greckiego reżysera zdaje się być pokrewną filmom Larsa von Triera i w obu przypadkach czuję się zmęczony psychicznie oglądając ich wizje, które przecież nie są tak odległe, jak może się wydawać.

Również ostatnia scena (podobnie jak ta w „Kle”) pozostawia widza w drażniącej niepewności, gdyż każdy wybór jest przełamaniem tego, co wyuczone i zaakceptowane. Już jestem ciekawy co reżyser wymyśli następnym razem.



Tytuł oryginalny: Lobster 
Reżyseria: Yorgos Lanthimos
Gatunek: Thriller, Sci-Fi, Dramat
Rok: 2015
Obsada: Colin Farrell, Rachel Weisz, Lea Seydoux, Ben Whishaw, Olivia Colman, John C.Reilly

5 komentarzy:

  1. W najbliższych dniach planuję obejrzeć "Homara". Jestem bardzo ciekawa tego filmu.

    Mój blog o kulturze

    OdpowiedzUsuń
  2. A oglądałem nawet dwa dni temu. Średnio przepadam za takimi dziwactwami, ale dałem się wciągnąć i przyznaję, że facet ma fantazję wymyślając takie rzeczy. Z jednej strony zupełnie nieprawdopodobne, ale jak się głębiej zastanowić to może i nie...

    OdpowiedzUsuń
  3. W "Kle" takie wydziwianie mnie nie przekonało, ale tutaj już mu uwierzyłem. Czasem takie wykrzywione zwierciadło lepiej odwzorowuje rzeczywistość, niż wierna relacja z tego co widać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawa, ale ryjąca mózg metafora. Muszę to obejrzeć :) podoba mi się taki klimat na granicy absurdu, ukazujący mechanizmy rządzące naszym życiem i często ich brak sensu. Pozycja obowiązkowa! Twoj blog to wybawienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalizuje się w metaforach ;) a film czasami wręcz dręczący skrajnościami i absurdem, ale pozytywnie. Dzięki :)

      Usuń

Dziękuje za odwiedziny i komentarze