***
świat
zaczynał się kiedyś na trawniku
przed
domem.
bezwiednie
mijaliśmy się na jego progu
patrząc
sobie w twarz,
i
nie musiałem
w
zapalczywości,
a
może raczej w trwodze
paść
się
każdym
trafionym
słowem
o
tobie.
jest
miejsce spotkań w moich ustach
na
kształt celnego wyrazu ciebie.
jest
nieużyte, puste.
czasowo
dane piersiom twym w dzierżawę.
***
wchodzimy sobie w słowa,
aż kołdra robi się krótsza
a buty trzeba zostawiać na śniegu,
stopy
zanurzyć w wodę.
w chłodnej blisko pod taflą musi być
cmentarz.
ocierasz się tam o smugi
i drążnie po liściach.
(w deszczu mijamy je ze słyszenia).
***
skarpy
wzdłuż zamarzniętego jeziora
układają
wobec siebie opowieść.
najlepiej
widać ją z drugiego brzegu.
(krawędź
stągwi przez którą przebiera woda.)
dzieci
są w niej zawsze dużo niższe
i
zawsze na łyżwach.
bez
strachu na otwartym,
lekko
ubrane jak tych czworo
tam
na dole
-
bliźniaczo innych.
końcem
czerwca bywa tu tak gorąco,
goście
są pijani,
młoda
depcze sobie po sukni.
Krzysztof Tomanek, Zaimek tutaj, Tarnowskie Góry 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze