7 lut 2016

Pod osłoną nieba - 1990


Zagrzebani w piasku


„The sheltering sky” to film Bernardo Bertolucciego, który powstał na kanwie powieści Paula Bowlesa, napisanej pod koniec lat 40. XX wieku. Autor pojawia się w filmie w roli narratora a także w ostatniej scenie, gdy wygłasza swoiste credo.

W filmie poznajemy małżeństwo intelektualistów z dziesięcioletnim stażem w fazie kryzysu. Port i Kit Moresby (John Malkovich i Debra Winger), aby wskrzesić uczucia wybierają się „na rok, lub dwa” do Afryki Północnej, gorącej krainy w gorących latach 40. Towarzyszy im młodszy wiekiem i doświadczeniem „przyjaciel rodziny” George Tunner (Campbell Scott).

Dzika Afryka ze swoimi krajobrazami, kulturą i ludźmi ma przywrócić dzikość serca u nieco zblazowanych małżonków. Zamiast tego Port trafia do namiotu pięknej autochtonki a Kit wchodzi w ostrożnie w lekki romans z George’m. Niemniej, między amerykańską parą na bezkresnej pustyni i „pod osłoną nieba”, dochodzi do zbliżenia, bardziej mechanicznego niż żarliwego. Trudne warunki bytowe zdają się powoli przerastać Porta i Kit, którzy brną w coraz większe oddalenie, jakby surowa przyroda przyczyniała się do tego. Na domiar złego do Porta przyczepiają się inni podróżnicy – państwo Lyle – matka ze średnio rozgarniętym synem, który prosi Porta o pożyczkę na używki.


Historia wolno zmierza do smutnego finału. W też tkwi bolączka tego obrazu. Opowieść nawiązuje się całkiem ciekawie ale potem jest tylko…nudniej (podobno książka także nie jest zbyt wciągająca). Widz raczony jest świetnymi ujęciami krajobrazu, choć wszechobecny żółty kolor z czasem staje się męczący. Być może, widz miał się poczuć tak samo, jak bohaterowie wtłoczeni w monotonny krajobraz. Problemem jest także malejąca wraz z projekcją liczba dialogów. Obrazy i nieliczne, wyraziste gesty nie rekompensują strony psychologicznej małżonków. Trudno dociec przemian, jakie przechodzą na wskutek ciężkiej choroby Porta. Na czym opierał się związek? Pociąg fizyczny, który wcześniej zgasł, przyzwyczajenie a może odpowiedzialność za drugą osobę? Wybór Kit o dołączeniu do karawany wydaje się być jakąś formą katharsis. Widz jednak spekuluje a pozostaje schowany za kotarą.


Nie można jednak mieć pretensji do poziomu aktorstwa. Problemem jest brak opowieści, który będzie wiązać widza do końca. Miałem także przekonanie, że para nieświadomie wybrała autodestrukcję decydując się na tak forsowną podróż, która okazała się przeciwieństwem romantycznych eskapad bogatych mieszczan. 

„Pod osłoną nieba” to film zaliczany do swoistej trylogii, na którą składa się ponadto „Mały Budda” oraz „Ostatni cesarz”. „Środkowe” dzieło jawi się jako film najsłabszy a zarazem zwiastujący zwiększoną dawkę mistycyzmu w „Małym Buddzie”.

Godne zacytowania się słowa autora wypowiedziane w ostatniej scenie. Czy pozwolą lepiej zrozumieć film?

Ponieważ nie znamy dnia swojej śmierci,
traktujemy życie jak niewyczerpane źródło.
A przecież wszystko zdarza się tylko określoną,
i to niewielką, liczbę razy.
Jak często przypomnisz sobie jeszcze popołudnie z dzieciństwa -
to, które tkwi w tobie tak głęboko, że nie wyobrażasz sobie bez niego życia?
Może cztery, pięć razy. Może nawet mniej...
Ile razy zobaczysz wschód księżyca w pełni?
Może dwadzieścia. A jednak życie wydaje się niewyczerpane.


Tytuł oryginalny:  The Sheltering Sky
Reżyseria: Bernardo Bertolucci
Scenariusz: Bernardo Bertolucci, Mark Peploe
Gatunek: Dramat, Obyczajowy
Rok: 1990
Obsada: John Malkovich, Debra Winger, Campbell Scott, Timothy Spall


Film obejrzany w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Bernardo Bertolucciego”


2 komentarze:

  1. Oglądałem dawno, dawno temu, ale jakoś lepiej go wspominałem. Kto wie, czy jakbym teraz obejrzał ponownie, to nie zmieniłbym zdania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oceniam też porównując z innymi filmami Bertolucciego, no i wypada gorzej. Zresztą, po latach, wraz ze wzrostem doświadczenia większości rzeczy, które poznałem oceniam niżej, niż wyżej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za odwiedziny i komentarze