22 gru 2015

5 przebojów, które okazują się coverami cz.II

P
o pierwszej części 5 przebojów, które okazują się coverami, czas na część drugą. Kolejne pięć utworów, które każdy (no, może wielu, choć nie każdy) skądś zna, lubi, szanuje albo wręcz przeciwnie. Okazuje się po raz kolejny jednak, że oryginalnym wykonawcą był ktoś inny.


UB40 – Red red wine; org. Neil Diamond


Czarno –biały teledysk, w którym wokalista zespołu Ali Campbell upija się…piwem. Klip kręcono w pubie w Birmingham, a do takiego miejsca wino zwyczajnie nie pasowało (a nawet nie byłoby to wskazane). W teledysku „zagrali” pracownicy pobliskiej fabryki, którym w zamian uregulowano rachunki u barmana. Cover został nagrany w 1983 roku i dotarł do pierwszego miejsca w USA i Wielkiej Brytanii.
I have sworn that with time 
Thoughts of you would leave my head
 
I was wrong, now I've found
 
Just one thing makes me forget 

Red red wine 
Stay close to me 
Don't let me be alone
 
It's tearing apart
 
My blue blue heart





Ali zachwala zalety wina, gdyż tylko dzięki niemu może zapomnieć o problemach. Wszystkie inne metody zawiodły. Chce, aby winko było blisko niego, nie zostawiało go samego. Można powiedzieć wprost – pieśń pochwalna i hołd lenny. I tak aż do wyjścia z pubu z pomocą barmana.

Twórcą przeboju jest jednak Neil Diamond (twórca słynnego kawałka z „Pulp fiction” - „Girl, you’ll be a woman soon”). W ten sposób piosenki popularnego amerykańskiego muzyka stylu folk-country zyskały nową jakość. 

Diamond napisał ją w 1967 roku i jak słychać, ta klasyczna amerykańska pieśń w klimacie country, z nostalgią w głosie, świetnie nadawała się do reggae. I to w wykonaniu białych.



UB40 podkręcili nieco tempo, wyróżnili charakterystyczny dla tego rodzaju gatunki beat…i wyszedł przebój.

Co ciekawe, zespół nie zdawał sobie sprawy, kto jest faktycznym autorem piosenki. Byli przekonani, że jest nim bliżej nie określony jamajski piosenkarz…Negus Diamond, albo coś takiego… Jak widać i słychać, coutry i reggae są sobie bardzo bliskie.

Sam nie załapałem się czasowo na moment świetności piosenki, nie jestem jakimś fanem reggae, wolę też piwo niż wino. No, ale jak tego nie lubić. No jak.

Sinead O’Connor - Nothing compares 2U; org. The Family


Wielki przebój, świetne wykonanie. Po prostu petarda muzyczna. Wersja Sinead O'Connor ujrzała światło dzienne w 1990 roku i z miejsca stała się przebojem w USA, Wielkiej Brytanii i w ogóle na całym świecie (numer 1 w 17 krajach). W teledysku przez większość czasu widać z bliska emocjonalną twarz Irlandki. W przebitkach pojawiają się park, rzeźby, mostek. Romantyczna sceneria.

It's been seven hours and fifteen days Since you took your love away
I go out every night and sleep all day Since you took your love away
 
Since you been gone I can do whatever I want I can see whomever I choose I can eat my dinner in a fancy restaurant
But nothing I said nothing can take away these blues


Tekst dotyczy kogoś kto odszedł i zabrał ze sobą swoją miłość. Ona może teraz robić co chce, widywać kogo chce, jeść gdzie chce. Pomimo tego, odlicza dokładnie czas i wie, że nic nie może przegnać tego smutku. Trochę mam skojarzenia ze słynnym wierszem Jasnorzewskiej - Pawlikowskiej o miłości.

W klipie O’Connor płacze naprawdę, choć, jak twierdzi, nie miała takiego zamiaru, a potem już nie chciała się hamować. Tekst przypominał jej (i w jej wykonaniu odnosi się) do matki, która zginęła w wypadku samochodowym 5 lat wcześniej. Wyszło szczerze.

Nothing compares 2U nie był debiutem artystki, gdyż już 3 lata wcześniej wydała płytę, która przyniosła jej niewielkie, ale oddane grono fanów. Sukces ballady wywindował ją na szczyty popularności, jakiej nie pożądała. W marcu 2015 roku oznajmiła, że więcej nie będzie publicznie jej wykonywać, gdyż jest to utwór oparty na prawdziwych emocjach, a ona nie chce nikogo okłamywać.

Tymczasem oryginalnym twórcą jest Prince, który napisał utwór dla grupy The Family, należącej do jego wytwórni muzycznej. „Książe” sporządził tekst będąc jeszcze świeżo po zerwaniu z dziewczyną.



The Family nagrali tylko jedną płytę. Ich wersja jest nieco…dziwna i niedopracowana. Jej drzemiący potencjał wyzwoliła dopiero O'Connor.

Na własną wersją (opartą jednak już na słynnym coverze) zdecydowała się także Miley Cyrus. Ogoliła głowę do teledysku podobnie jak O’Connor. Jedna dla stylu, druga dla zasady. No i ona też płakała, ale jak twierdzi...po swoim psie. Czasy się zmieniają.

Paul Young - Everytime you go away; org. Hall and Oates


Paul Young był popową gwiazdą lat 80. Wielu z pewnością pamięta jego wykonanie „Senza una donna” z Zucchero na początku lat 90. Pomógł wtedy włoskiemu wykonawcy odnieść sukces. Także „Everytime you go away” nie jest jego piosenką, ale jest jego największym hitem. Utwór został nagrany ponownie w 1985 roku. W Stanach osiągnął „jedynkę” a w Wielkiej Brytanii „czwórkę”.

Teledysk wygląda…jak teledyski ze środka dekady lat 80. Mgła, deszcz, wokalista w deszczu, trochę czarno-białych stylizowanych zdjęć, płonące drzewa, taniec i bujna czupryna Paula Younga. Nie żartuje, stylowo w estetyce dekady. Tak to leciało.

Every time you go away,
you take a piece of me with you...
Every time you go away,
you take a piece of me with you...

Go on and go free, yeah

Maybe you're too close to see
I can feel your body move
It doesn't mean that much to me
I can't go on sayin' the same thing
Just can't you see,
 
we've got everything
do you even know we know



Pieśń miłosna musi być podniosła i czuła. Tutaj wykonawca twierdzi, że za każdym razem, gdy ona odchodzi, zabiera ze sobą jego część. Kochanek zwraca uwagę, że może są za blisko siebie, aby to dostrzec. On czuje jej ruchy i to nie znaczy zbyt wiele dla niego. A przecież mają wszystko – próbuje ją uświadomić w tym miłosnym monologu.

Oryginał należy do popularnego duetu Hall and Oates. Ich najbardziej znany przeboje to „Maneater” i „Out of touch”. Wspomnianą piosenkę nagrali w 1980 roku, ale nie wypuścili w postaci singla. Daryl Hall stwierdził, że to jedna z ich najlepszych piosenek a wykonanie Younga uważa za najlepszy cover ich twórczości.



Wersja oryginalna jest inaczej zaśpiewana (co nie znaczy, że gorzej) i słychać chórki. Hall, jak twierdzi, napisał piosenkę w stylu gospel - soul a o aranżacji w wersji Paula Younga nawet nie pomyślał. Słychać wyraźnie, że nad drugą wersją poważnie popracowali producenci popowi. 

Także ich największy hit „Maneater” tytułowo kojarzy się już bardziej z Nelly Furtado.

Która wersja lepsza? Oba utwory w swojej kategorii i aranżacjach są naprawdę niezłe. Szkoda, że wersja oryginalna jest słabo znana.

Harry Nilsson - Everybody's talking; org Fred Neill


Nilsson już pojawił się w pierwszej części zestawienia. Tam okazał się artystą „tylko” coverującym  „Without you”. Okazuje się, że także słynne „Everybody's talking” znane ze ścieżki dźwiękowej „Nocnego kowboja” i „Forresta Gumpa” to także cover. 

Nilsson nagrał piosenkę już w 1968 roku, ale nie wydał singla, aby pierwotnie trafiła na ścieżkę dźwiękową filmu. Ostatecznie wydał ją rok później. Co ciekawe, w obu filmach piosenka pojawia się w podobnych scenach (hołd od twórców „Forresta Gumpa”). Piosenka dotarła w USA do szóstego miejsca.

Everybody's talking at me 
I don't hear a word they're saying
 
Only the echoes of my mind
 
 

People stopping staring 
I can't see their faces
 
Only the shadows of their eyes

I'm going where the sun keeps shining 
Thru' the pouring rain
 
Going where the weather suits my clothes
 
Backing off of the North East wind
 
Sailing on summer breeze
 
And skipping over the ocean like a stone


Do podmiotu lirycznego każdy coś mówi, ale on słyszy tylko echo własnych myśli. Ludzie wpatrują się w niego, ale on zamiast ich twarzy widzi cienie ich oczu. Potem już odpływa lirycznie w „dziedzinę ułudy” – podąża za świecącym słońcem, poprzez deszcz, gdzie pogoda pasuje do jego stroju, żegluje w letniej bryzie i skacze poprzez ocean, jak kamień.


Wersja oryginalna pochodzi z 1967 roku i jest zasługą bluesowo –folkowego wykonawcy Freda Neilla. Skomponował ją na swoją debiutancką płytę. W jego wykonaniu słychać folkową nutę i wpływy Boba Dylana. Jego wykonanie przeszło bez większego echa, ale on sam nie zabiegał specjalnie o popularność. Grywał w klubach i miał wierną grupkę wielbicieli. Z początkiem lat 70. zaprzestał działalności artystycznej.

Obie wersje uważam za bardzo dobre. To po prostu dobra piosenka. Taka  z duszą. Fred Neill nawet pokusił się o małą solówkę.

Annie Lennox - No more I love you's; org The Lover Speaks


Annie Lennox – czyli żeńska część „Eurythmics” z czasem zaczęła występować również solo. I jak to w takich przypadkach bywa, oba rodzaje działalności dość znacząco różnią się od siebie. Wystarczy porównać „Sweet dreams” z „Why”. Choć należy brać pod uwagę, że oba hity dzieli trochę lat. W Wielkiej Brytanii utwór dotarł do 2 miejsca.

W „No more I love you’s” sporo się dzieje. To artystyczny klip, wizyjny, z dbałością o szczegóły. Zdaniem Lennox to jej najlepszy teledysk. Przedstawiono w nim XIX wieczny…francuski dom publiczny, w którym dziwaczni osobnicy odgrywają swoje specyficzne fantazje. Jak twierdzi piosenkarka „fascynują ją maski, jakie ludzie zakładają, szczególnie dotyczące seksualności i romantycznej miłości”. Mamy zatem możliwość zobaczyć męski taniec łabędzi. Przyznaję, że oglądając to po raz pierwszy byłem nieco skołowany.

I don't find myself bouncing home
Whistling buttonhole tunes to make me cry
 

No more I love you's
The language is leaving me
No more i love you's changes are shifting
Outside the words

The lover speaks about the monsters
I used to have demons in my room at night
Desire, despair, desire
So many monsters



Tekst traktuje o miłości i odejściu, że trzeba jakoś uporać się z tym i nie powtarzać więcej „kocham cię”. Język ją jednak opuszcza a zmiany dokonują się poza słowami. Nocami ożywały w jej pokoju demony – rozpacz i pożądanie. Tak wiele demonów.



Demoniczność piosenki oddają w pewnym zakresie teledyski.

Oryginalne wykonanie pochodzi z 1986 roku. Lover speaks to duet supportujący Eurythmics w czasie ich trasy, a Lennox przy tej okazji po raz pierwszy wykonała tę piosenkę. Jak sama twierdzi, uwielbia interpretować po swojemu czyjeś piosenki, a w tej znajduje się mały kawałek geniuszu.


W pierwotnej wersji czuć bardziej podniosły klimat dekady, no i piosenkę wykonuje mężczyzna. Aż dziwne, że wersja oryginalna nie stała się hitem. Muszę bowiem przyznać, że obie wersje prezentują bardzo dobry poziom. Chyba Annie Lennox miała rację.

Jeżeli spodobał ci się lub zainteresował mój post, proszę, polub moją stronę na Facebooku. Dziękuje.

6 komentarzy:

  1. Mam takie sama zdanie jak ty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczaki nie wiedziałam tego :) ale - dzieki za ten post :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam pojęcia, że Nothing compares 2U nie jest oryginalną piosenką Sinead O'Connor. Po stokroć dziękuję za uświadomienie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzykę i jej twórców można nieustannie odkrywać ;)

      Usuń
  4. Kiedy kawałek jest starszy, młodsze pokolenie nie ma prawa wiedzieć, że hit jest przeróbką czegoś, co powstało dawniej. Większości zapewne nie przeszkadza fakt, że wykonawcy wybierają covery i je sprzedają.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za odwiedziny i komentarze