A słowo szpilką się stało
J
|
erzy
Pilch jest mistrzem felietonu. To jest prawda i to jest fakt. Mam nawet
wrażenie, że ten zbiór felietonów pisanych w latach 1994-1997 dla „Tygodnika
Powszechnego” jest jego najlepszym. Dzięki niemu po raz pierwszy dostał się w
1998 roku do finału Nagrody Literackiej Nike. Mogę nawet powiedzieć, ze jeśli
ktoś Pilcha – pisarza nie zna (a zna Pilcha – scenarzystę), to ta pozycja jest
dobrym pasem startowym. Dlaczego?
W
swoich felietonach trafia w sedno sprawy a bywa niezwykle precyzyjny, inteligentny
i złośliwy. Bo, jak wiadomo, złośliwość jest także przejawem inteligencji.
Z
maestrią dokucza (a nawet się pastwi) na kolegach po piórze – Danielu Passencie,
Tomaszu Jastrunie a nawet Ludwiku Stommie. Potrafi świetnie parować ciosy i
replikować uszczypliwie. Podśmiewuje się z gracją z Katarzyny Nosowskiej,
której ponoć zdarzyło się zbyt wiele zaczerpnąć z T.S Eliota („Polska Eliot”).
Chwacko,
acz bezlitośnie rozprawia się z dyktaturą „dążenia do porozumienia”. W swoim
przesadnym stylu i narastającej argumentacji doprowadza wątek ad absurdum („Mordercza spirala
porozumienia nakręca się”). Dzieli się także z czytelnikiem swoimi wrażeniami z
lektur. Szczególnie „Zielone zęby przewodniczącego Mao” w trzech odsłonach
ujawniają, piórem Pilcha” dwa aspekty tyranii potwora. Mianowicie, jest
straszno i śmieszno zarazem. Zedong widziany od strony osobistego lekarza i
jednej z miliarda poddanych to naprawdę poważna zachęta do lektury lektur.
Felietonista
broni także osoby Edgara Allana Poe, który wedle amerykańskiego badacza miał
zejść na wściekliznę a nie z powodu alkoholizmu. Podobnie staje po stronie
pamięci Jerofiejewa, którego w ostatnich podrygach życia sfilmował niejaki Paul
Pawlikowski…
Nie
unika także ówczesnych tematów politycznych, bo polityka to zazwyczaj dobre
pole do zaczepek. Także miłośnicy filmu będą zadowoleni, gdyż w tekstach „Biustonosz
Konrada” i „Zostawić Krowodrzę” pisarz wnika z materię filmów „Pułkownik
Kwiatkowski” i „Zostawić Las Vegas”. Więcej tu rozmaitego dobra. Pilch bowiem
potrafi spojrzeć na sprawę z dystansem, ze swadą i elokwencją. Czytam i śmieje
się do siebie, czytam i stwierdzam – no przecież!
Zgodnie
z tytułem w tezach autor wykazuje kiełkujące ziarna głupoty. Potrafi je nazwać,
opisać i nałożyć nań cień. Jak na Pilcha, sporo tutaj także felietonów o piciu –
czasem śmiesznych („Epistemologia kaca”), czasem smutnych.
Pilch
chwali także kłamstwo, rozwodzi się nad poczatkiem striptizu oraz…suknią Claudii
Schiffer, która musiała ulec anihilacji, gdyż obrażała pewną religię. Nie mogło
także zabraknąć rodzimej Wisły i wspomnień ludzi ważnych i nietuzinkowych (Mieczysław Pszon i Krzysztof Kieślowski).
Jerzy
Pilch zdaje się nabierać rozpędu w tych felietonach, aby potem osiągnąć apogeum
w późniejszych książkach.
Lektura
jest lekka i przyjemna, choć są to też tezy o umieraniu. Cóż, cała literatura
to śmierć i miłość, no i picie.
Jerzy Pilch, Tezy o głupocie, piciu i umieraniu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003
Oo- chyba mam prezent dla Taty- dzięki :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, on potrafi napisać ciekawie nawet o topniejącym śniegu :)
Usuń