4 gru 2015

Tezy o głupocie, piciu i umieraniu


A słowo szpilką się stało


J
erzy Pilch jest mistrzem felietonu. To jest prawda i to jest fakt. Mam nawet wrażenie, że ten zbiór felietonów pisanych w latach 1994-1997 dla „Tygodnika Powszechnego” jest jego najlepszym. Dzięki niemu po raz pierwszy dostał się w 1998 roku do finału Nagrody Literackiej Nike. Mogę nawet powiedzieć, ze jeśli ktoś Pilcha – pisarza nie zna (a zna Pilcha – scenarzystę), to ta pozycja jest dobrym pasem startowym. Dlaczego?



W swoich felietonach trafia w sedno sprawy a bywa niezwykle precyzyjny, inteligentny i złośliwy. Bo, jak wiadomo, złośliwość jest także przejawem inteligencji. 

Z maestrią dokucza (a nawet się pastwi) na kolegach po piórze – Danielu Passencie, Tomaszu Jastrunie a nawet Ludwiku Stommie. Potrafi świetnie parować ciosy i replikować uszczypliwie. Podśmiewuje się z gracją z Katarzyny Nosowskiej, której ponoć zdarzyło się zbyt wiele zaczerpnąć z T.S Eliota („Polska Eliot”).




Chwacko, acz bezlitośnie rozprawia się z dyktaturą „dążenia do porozumienia”. W swoim przesadnym stylu i narastającej argumentacji doprowadza wątek ad absurdum („Mordercza spirala porozumienia nakręca się”). Dzieli się także z czytelnikiem swoimi wrażeniami z lektur. Szczególnie „Zielone zęby przewodniczącego Mao” w trzech odsłonach ujawniają, piórem Pilcha” dwa aspekty tyranii potwora. Mianowicie, jest straszno i śmieszno zarazem. Zedong widziany od strony osobistego lekarza i jednej z miliarda poddanych to naprawdę poważna zachęta do lektury lektur.

Felietonista broni także osoby Edgara Allana Poe, który wedle amerykańskiego badacza miał zejść na wściekliznę a nie z powodu alkoholizmu. Podobnie staje po stronie pamięci Jerofiejewa, którego w ostatnich podrygach życia sfilmował niejaki Paul Pawlikowski…

Nie unika także ówczesnych tematów politycznych, bo polityka to zazwyczaj dobre pole do zaczepek. Także miłośnicy filmu będą zadowoleni, gdyż w tekstach „Biustonosz Konrada” i „Zostawić Krowodrzę” pisarz wnika z materię filmów „Pułkownik Kwiatkowski” i „Zostawić Las Vegas”. Więcej tu rozmaitego dobra. Pilch bowiem potrafi spojrzeć na sprawę z dystansem, ze swadą i elokwencją. Czytam i śmieje się do siebie, czytam i stwierdzam – no przecież!

Zgodnie z tytułem w tezach autor wykazuje kiełkujące ziarna głupoty. Potrafi je nazwać, opisać i nałożyć nań cień. Jak na Pilcha, sporo tutaj także felietonów o piciu – czasem śmiesznych („Epistemologia kaca”), czasem smutnych.

Pilch chwali także kłamstwo, rozwodzi się nad poczatkiem striptizu oraz…suknią Claudii Schiffer, która musiała ulec anihilacji, gdyż obrażała pewną religię. Nie mogło także zabraknąć rodzimej Wisły i wspomnień ludzi ważnych i nietuzinkowych (Mieczysław Pszon i Krzysztof Kieślowski).

Jerzy Pilch zdaje się nabierać rozpędu w tych felietonach, aby potem osiągnąć apogeum w późniejszych książkach.

Lektura jest lekka i przyjemna, choć są to też tezy o umieraniu. Cóż, cała literatura to śmierć i miłość, no i picie.


Jerzy Pilch, Tezy o głupocie, piciu i umieraniu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003

2 komentarze:

  1. Oo- chyba mam prezent dla Taty- dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, on potrafi napisać ciekawie nawet o topniejącym śniegu :)

      Usuń

Dziękuje za odwiedziny i komentarze