1 gru 2015

Kiedy piekło zamarza

K
olega ze studiów miał pewną cechę charakterystyczną. Nie tylko to, że był bystry, inteligentny i oczytany. Bo oczywiście był. Jego cechą wyróżniającą z tłumu innych inteligentnych osób był aktualny egzemplarz Gazety Wyborczej, z którym pojawiał się na wydziale. Nie zawsze pojawiał się on, ale zawsze pojawiał się z gazetą. Rozkładał płachtę periodyku na stole, trzymał przed sobą siedząc na ławce i czytał od deski do deski. On i gazeta byli jak Alfa i Omega, jak Flip i Flap, jak papużki – te nierozłączki. Byli jednością i wspólnotą. Człowiek i jego nieodłączna gazeta.


Nie oznaczało to jednak, aby zgadzał się on ze wszystkim, co tam napisano. Podkreślał zarówno wtedy, jak i wiele lat później, że nigdy nie był za komunistami. I tak też było, choć poglądami odróżniał się nieco od nas. Nas, jakże niepokornych studentów Politologii i Nauk Społecznych.


Niemniej, kolega z aktualnym numerem był czymś tak oczywistym jak poranna kawa, świeżutkie wiadomości z kraju i ze świata, nowe dowcipy. To wszystko w czasach, gdy Internet był jeszcze w powijakach a komórki służyły tylko do dzwonienia i sms-owania. Tak, były takie czasy.

Oczywiście, jak wspomniałem, zdarzało się, że kolega był nieobecny. Wiadomo – vis maior – dziewczyna, impreza, sprawy rodzinne. Komu by chciało się codziennie – listopad czy luty, świątek czy piątek, bywać na wydziale. Bo i zajęcia były różne i wykładowcy. Każdy wie.

Bez porównania większym wydarzeniem była sytuacja, gdy kolega pojawiał się bez gazety. Sam nie pamiętam takiego zdarzenia, ale są tacy, którzy bajają o tym legendy. Kolega bez gazety był jak biały hipopotam. Z pewną dozą brawury można powiedzieć, że stawał się wtedy kolegą widmowym, Latającym Holendrem. Kimś lub czymś, o czym się mówiło, debatowało, rozprawiało. Nie potwierdzono nawet, czy fakt taki kiedykolwiek zaistniał, czy to tylko plotka, humbug, przekaz podprogowy.

Pewnego razu byliśmy umówieni większą grupą na wspólny wyjazd na akademiki. Czekaliśmy cierpliwie, ale kolega się nie zjawił. Wreszcie, ktoś przytomnie zauważył, że może nie wie jaki dziś dzień, bo nie kupił Wyborczej...

Minęło wiele lat. Spotkaliśmy się na Facebooku. Rozmawialiśmy, wymienialiśmy poglądy na aktualne polityczne sprawy. Wiem, że się zmienił. Ja się zmieniłem. To naturalne, jedyną stałą jest przecież zmiana.
 
Prawdziwy przełom nastąpił jednak, gdy niedawno polubił pewien starszy post znanego obecnie polityka. Na obrazku tam zamieszczonym Mikołaj z worem pełnym egzemplarzy Wyborczej podaje malcowi jeden z nich. Ten odmawia, argumentując z przekąsem, że „już woli rózgę”.

W tej właśnie chwili, raz na zawsze zniknął kolega z Wyborczą. Piekło zamarzło, choć wiedziałem, że stało się to wcześniej. Lód skuł na moich oczach morze. Można przejść spokojnie na drugą stronę. Czas studiów ostatecznie pozostał za plecami.

2 komentarze:

  1. To znaczy, że co? Że się tak zmienił? To chyba normalne. Diametralne zmiany światopoglądu po okresie studiów następują. Wynika to chyba nie z natury człowieka, a raczej z doświadczeń, których do czasu beztroskiej nauki nie było dane człowiekowi poznać. Ale zdziwić się można, to prawda. Jesteśmy z podobnego rocznika, i ja również tracąc kontakt z przyjaciółmi po latach nie poznaje niektórych. To pewnie przez tą długą przerwę. Może gdybym obcował regularnie zmian bym nie dostrzegł. Miałem kolegę na studiach, który co niedzielę hasał do kościoła. Obchodził regularnie każde kościelne święto i był za pan brat z tą instytucją. I co? I teraz tak się losy ułożyły, że jest policjantem i opowiada, że takich rzeczy się naoglądał, że pluje na kościół. Ale jest też tak, że niektórzy stali się bardziej żarliwsi w tym co robią. Miałem innego kolegę, któremu zawsze było ze skrajną prawicą po drodze. Wtedy to się tak nazywało. Ot, naskakiwał na komunistów, psioczył na żydostwo itd. I co? I idę sobie teraz na wyborach zobaczyć listy, a on na liście skrajnego ruchu narodowościowców jako kandydat na senatora. Nie wiem czy ja też się nie zmieniłem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy się zmieniamy - mniej lub bardziej. Ja też. Zauważyłem jednak, że kilku znajomych ze studiów i szkoły się zradykalizowało . Ja za to wtedy byłem bardziej skrajny a teraz bardziej umiarkowany - w drugą stronę :)
      A ten kolega, był takim nieco bliższym moim kolegom i faktycznie zawsze pojawiał się z Wyborczą pod pachą, choć dogadywaliśmy się na różne tematy.
      To tylko tako napomknięcie, ze czas upływa i ludzie przepływają z nim. :)

      Usuń

Dziękuje za odwiedziny i komentarze