20 wrz 2015

Trzy wiersze Łukasza Jarosza





Czarne jezioro


Młode, przyjezdne dziewczyny, ich nieporadność,
pokraczność, gdy skaczą z pomostu. I jeszcze to,
że nie zabierają z sobą śmieci. Oślepia je wysoki dzień,
pokazuje granice natury. Blasku podpatrywany w gałęziach,
co chcesz pokazać? W jaki sposób przylegam do świata,
czy świat przylega do mnie? Dajesz wszystko,
czego potrzebujesz. Patrz, zrobiłem z dłoni budkę,
niosę w niej owada, puchatego motyla.
Lato roztrzaskane o maski samochodów.



Rachunek przejścia


Myślał, że podoła, nie udało się.
Wszystko, co najciekawsze, zrobiono za jego plecami,
oczyszczono znalezione rzeczy.
Wychodzi na schody, patrzy, jak burza przygniotła
do ziemi zboże, umarła matka nadal skubie ptaka,
opala nad płomieniem z denaturatu.

Myślał, że się nadaje. Nosił w sobie to tak długo,
że w końcu wyszło na zewnątrz,
domagając się usprawiedliwienia. Przechodzi
obok zakładu; za szybą dzieci właściciela
ganiają między trumnami, zdrabniają imiona.
Patrzy na stopnie, cynowe niebo. Czuje się,
jakby przepychał łódź. Po kolana w mule,
w resztkach martwych organizmów.


[Koło placyku z nauką jazdy]


Koło placyku z nauką jazdy
kobiety wąchają perfumowane strony gazety.
Chłopak liczy cudze pieniądze.
Łodyżka przebiła beton, ktoś napluł na drzwi.
Nie do mnie należy moja przeszłość, miłość i gniew.
W głowie krew, pod paznokciami dużo soli.


Wiersze pochodzą z tomów: „Pełna krew” – Znak, Kraków 2012; „Biały tydzień” – Biuro Literackie, Wrocław 2007; „Mimikra” – Biuro Literackie, Wrocław 2010


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za odwiedziny i komentarze