Żywot człowieka zgaszonego
I
|
wan Dolinar to człowiek,
którego mogłoby nie być. Nie dlatego, że nie posiada żadnego talentu. Urodził
się 1 kwietnia i jego życie jest żartem. Często to czarny humor ale częściej
czarna proza życia.
Z Dolinara jednak trudno się śmiać, bo to postać tragiczna i z biegiem lat, coraz bardziej aspołeczna. Już od czasów szkolnych chciał dobrze, ale jego akcja na dzień święta państwowego została uznana za kontrrewolucję. Przeżył także traumatyczne spotkanie z koniem i zachwycał się mundurami jugosłowiańskiej armii. Poszedł na medycynę i nawet zaliczył brawurowo egzamin z anatomii. Pech chciał, że głupota przyjaciela doprowadziła do nagłego przerwania studiów i skierowaniem do kolonii karnej. Także jego kontakty z kobietami było wyboiste. Iwan z naiwnego i krnąbrnego młodziana przeistacza się powoli w człowieka zmęczonego życiem. Tak naprawdę czytelnik nie wie, ile z tych opowieści (jak choćby spotkanie z Indirą Gandhi i Tito) jest prawdziwa, a ile stanowią jego wymysły. Gdy wybucha wojna domowa trafia do armii federalnej i podaje bomby ostrzeliwujące Vukowar. Jest wprawdzie Chorwatem, ale niespecjalnie się nim czuje. Pod naciskiem dowódcy zabija bezbronnego człowieka w zdobytym mieście. Później zabija i jego, gdy ten gwałci jego dawną miłość. Pamiątką po tym zdarzeniu jest dziecko, dziewczynka bardzo podobna do Iwana…
„Prima Aprilis” to książka
dość nierówna. Z jednej strony następuje natężenie wydarzeń i emocji, aby potem
przejść do nudy życia. Rozumiem, że takie, zdaniem autora, jest życie, ale
jednak czytelnik odczuwa to jak swoistą sinusoidę.
Iwan traci coraz bardziej
sens życia, cudzołoży, ośmiesza się, aż w końcu umiera. Jednakże, nie wiadomo
czy umarł naprawdę, bo jako trup opisuje wszystko co się wokół niego dzieje.
Pozwala sobie nawet na zmartwychwstanie w czasie którego odwiedza komisariat,
córkę, matkę i doprowadza do zawału doktora, który stwierdził jego zgon.
Wszyscy widzą w nim upiora, prócz matki i córki. Dopiero jak fantom nocujący w
starym bunkrze odzyskuje sens.
Książka ma jednak więcej
znaczeń. To także dziejąca się w tle wizja rozpadu kraju i nienawiści narodów,
które żyły obok siebie. Rany, którym ludzie nie pozwalają się zabliźnić np. nie
tynkując domów z widocznymi śladami po kulach. To także konflikt między samymi
Chorwatami, gdyż po meczu Dinama Zagrzeb z Hajdukiem Split słychać serie z
karabinów maszynowych i wybuchy granatów „ot tak, dla wiwatu”.
A może to wszystko jest
snem. Primaaprilisowym żartem, który następnego dnia zostanie ujawniony? Raczej
nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze