Wschód – Zachód
„Mały Budda” to chyba
najbardziej mistyczny i sensualny film tego reżysera jaki do tej pory
obejrzałem. Jego akcja (choć to słowo do niego nie pasuje) rozgrywa się na
dwóch płaszczyznach, które w pewnym momencie (fabularnie i dosłownie) się
przecinają i przenikają.
Na pierwszej z nich
Bertolucci opowiada historię księcia Siddharty, który widząc biedę, starość i
śmierć, nękany wątpliwościami, odchodzi od dotychczasowego życia i poddaje się
kontemplacji. Odkrywa w końcu prawidła rządzące światem, unika pokusy złego i
staje się Buddą (Oświeconym).
Na drugiej płaszczyźnie
widz poznaje Lamę Norbu, który w Ameryce odnajduje kolejne wcielenie swojego
zmarłego mistrza. Rodzice małego Jesse’go początkowo są (co naturalne) dość
sceptyczni wobec wizji reinkarnacji we własnym domu. Ostatecznie, chłopiec wraz
z ojcem trafiają na kilka tygodni do Bhutanu, aby wraz z dwoma innymi dziećmi,
Nepalczykiem i Hinduską, zostać poddani ostatecznym testom.
Można odnieść wrażenie, że
fabuła ma w tym filmie tylko pozorny charakter. Przedstawienie legendy o
Buddzie (Keanu Reeves) ma na celu uzmysłowienie widzowi na czym polega
duchowość tamtego kawałka świata. Z kolei sceny rozgrywające się współcześnie w
Stanach ukazują świat zachodu, czyli praca, stres, sprawy rodzinne. Z kolei
mnisi buddyjski niemal zupełnie uwolnieni od spraw doczesności stają się
swoistym medium pomiędzy materialistycznym światem zachodu a duchowym wschodu. W
pewnym momencie filmu opowieść o Buddzie przenika do świata współczesnego a on
sam pojawia się pod wielkim drzewem obok dzieci.
Przesłaniem filmu wydaje
się być jedna z naczelnym zasad religii buddyjskiej – życie ciągle trwa a
śmierć jest tylko przejściem do innego wcielenia. Buddyzm poleca też
umiarkowanie, co odnosząc do naszego kręgu kultury śródziemnomorskiej, można powiązać
z arystotelesowskim zaleceniem „złotego środka” aurea mediocritas.
Trzej mali kandydaci na
kolejne wcielenie Lamy Dorje przechodzą pozytywnie wszystkie próby. Tym samym,
choć nie zdarza się to często, Lama Norbu uznaje, że w każdym z nich jest
cząstka jego mistrza.
Przekładając ten fakt na
zachodni sposób myślenia, można to zaakceptować, jako umiejętność znalezienia
kompromisu. Prawda bowiem nie zawsze jest jedna i niepodzielna, ale może
znajdować się po trochu w różnych miejscach. Człowiek mądry i dojrzały jest w
stanie to zrozumieć i przyjąć z pokorą. Chyba na tym właśnie polega wyższy stan
duchowości.
Film
obejrzany w ramach wyzwania „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Bernardo Bertolucciego”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze