24 wrz 2015

Pan Posłuszny i europejska solidarność



Pan Posłuszny wiedział, że solidarność to sprawa ważna i poważna. Nie da się jej zatem nakazać ani do niej przekonać. Ona powstaje spontanicznie, gdy wielu myśli, czuje podobnie i ma wspólny cel. 

Ile prawdziwej wspólnoty celów można znaleźć między Polską a np. Hiszpanią, Finlandią czy Grecją? Trudno o prawdziwą solidarność w kwestii uchodźców, nie ma jej także w kwestii polskiego bezpieczeństwa energetycznego (Nord Stream II), bo nie ma wspólnego głosu UE wobec Rosji. Każdy sobie rzepkę skrobie i mało kogo obchodzi, że ktoś inny płaci więcej. To już jego problem. Także w kwestii Ukrainy trudno o tę „europejską solidarność”, bo części państw to w ogóle nie interesuje, część uważa, że to nie jest ich sprawa a inni, po prostu, nie chcą się narażać Rosji lub uważają tę sprawę za jej wewnętrzną sprawa (jaka Ukraina?). Tak zresztą widziano polskie powstania w XIX wieku, nieprawdaż?

Pan Posłuszny wiedział, że „solidarność europejska” to raczej pusty slogan, wytrych do emocji. W polityce, niestety, czynnik moralny funkcjonuje gdzieś na obrzeżach. Interesy grupy są zawsze wypadkową siły lidera i zdolnością do kompromisu. Bismarck powiedział, że „ludzie nie powinni wiedzieć dwóch rzeczy: jak się robi kiełbasę i jak się robi politykę”. Dlatego wrażliwców jest tam mało, a jak są, to mają dwie możliwości: stwardnieć albo odejść.

Można by zatem powiedzieć „piękna utopia”. Polityka to twarda walka interesów państw i opcji światopoglądowych a emocje i „odwoływanie się do moralności” to wersja dla mas. W niej nie ma nic za darmo, wszystko trzeba sobie wypracować, a gdy potrzeba, to nawet wyrwać. A wtedy nie ma mowy o wzniosłych hasłach i elaboratach.

Dlatego też Pan Posłuszny zawsze się uśmiecha (choć ze smutkiem), gdy słyszy o jakiejś „solidarności” naliczonej z góry. Hasła na sztandarach to papka dla mas. Nie chcesz być masą? Zacznij myśleć krytycznie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za odwiedziny i komentarze