Jak robić komedie w PRL-u?
P
|
ozycja Macieja Replewicza nie jest sensu stricto biografią kultowego reżysera, ale przede wszystkim jego biografią filmową. Autor opowiada o perypetiach artysty – od lat młodości, aż po przedwczesną śmierć. O tym, jaki był prywatnie, na planie i jak walczył (a walczyć musiał często) o swoje filmy.
Ojciec
Stanisława Barei był znanym w Warszawie mistrzem wędliniarskim. Tym samym, już
dojrzały bohater, wiedział jak powinna smakować prawdziwa, przedwojenna
kiełbasa. Młody Bareja dużo czytał i często chodził do kina. Brzmi to banalnie,
ale zapewne dzięki tej ciekawości świata, otwartości i wyobraźni został
reżyserem. Studia rozpoczął kilka lat po wojnie w atmosferze silnego
oddziaływania socrealizmu w sztuce i kulturze. Okazał się być jednak
człowiekiem wysoce odpornym na propagandę, stającym w konflikcie z systemem a
także lojalnym wobec kolegów ze studiów. Taka postawa przysparzała mu sympatii
ale także wrogów.
Na
studiach był jednym z tzw. „Wielkiej szóstki” lub „Kolektywu” nierozerwalnych
przyjaciół, z których każdy został potem znanym reżyserem. Wtedy także objawił
szerzej swoje absurdalne poczucie homoru, choć nikt wtedy jeszcze nie używał
terminu „ba reizm”, który dopiero później zyskał negatywny wydźwięk.
Autor
książki przytacza sporo cytatów przyjaciół i znajomych reżysera. W odpowiednich
miejscach cytuje też dialogi z jego filmów. Po kolei przedstawia dokonania
Barei – dochodzenie do scenariusza, kompletowanie obsady, realizację,
kolaudację, oceny krytyków i kolegów po fachu a na koniec przytacza zyski, jaki
dany film przyniósł polskiej kinematografii.
Pierwsze
filmy reżysera były jeszcze projektami przedwojennymi, przystosowanymi jedynie
mniej lub bardziej udanie do realiów powojennych. „Żona dla Australijczyka” czy „Mąż
swojej żony” były filmami dość naiwnymi, lekko komediowymi, sympatycznymi,
które krytycy poddawali dość surowej ocenie, ale kasy kin w Polsce i za granicą
świadczyły o potrzebie takich produkcji. Realizacja „Przygody z piosenką” wiązała
się również ze zdjęciami w Paryżu, a na takie nie było zbyt wielu środków. Także
komedia muzyczna „Małżeństwo z rozsądku”
uważano za krok w tył w karierze reżysera.
Wyraźna
zmiana nastąpiła w latach 70., gdy powstały „Poszukiwany, poszukiwana”, „Nie ma róży bez ognia”, „Brunet wieczorową porą” i „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”.
Narastająca z każdym filmem krytyka władzy powodowała, że cenzura coraz
usilniej ingerowała w jego twórczość. Z czasem Jacka Federowicza na miejscu
współscenarzysty zajął Stanisław Tym i wtedy naśmiewanie się z panujących
relacji społeczno – politycznych weszło na nowy poziom.
Reżyser lubił także pojawiać się we własnych filmach. A to pijaczek, a to milicjant, a to "Krokodylowy".
Dopiero
jednak niekoronowany król z filmografii Barei czyli „Miś” zdołał uniknąć głębokich cenzorskich działań. Stało się tak
na wskutek upadku Gierka a tym samym tymczasowego osłabnięcia siły rażenia
cenzury. Cenzorzy sami nie wiedzieli, co mają robić a dodatkowo wcześniej
zginął w katastrofie lotniczej Janusz Wilhelmi – niesławny szef Komitetu
Kinematografii. Człowiek inteligentny i przenikliwy, który próbował wtłoczyć
twórczość filmową w ramy ideologiczne.
W „Misiu”
rolę „ex- ministra” zagrał radiowy satyryk (jedyna jego rola filmowa) a
zagubioną pasażerkę w samolocie do Londynu żona Hanna Kotkowska – Bareja. Rolę tajniaka
śledzącego ex-żonę Ochódzkiego zagrał jeden z członków ekipy. Stało się tak,
gdyż na wylot i zdjęcia w Londynie nie było zbyt wielu środków. Poleciały więc
osoby absolutnie niezbędne.
W
karierze „pomisiowej” Bareja nakręcił jeszcze „Alternatywy 4” i „Zmienników”.
„Alternatywy 4” kręcono już w większości w czasie stanu wojennego a twórcy byli
podglądani przez wysłanników nowej władzy. Serial na kilka lat trafił na półki,
co nie zmniejszyło jego siły rażenia na widzów.
Replewicz
przypomina również fakt, że reżysera aktywnie działał w opozycji antykomunistycznej
(od końca lat 70). We własnym aucie przeszmuglował przez granicę „bibułę” i
powielacz a nawet udostępnił w celach konspiracyjnych część swojej piwnicy.
Odpowiedzialność za takie czyny była wysoka.
„POL
Miś Bemowo” autorstwa Hiuppo - Praca własna. Licencja CC BY-SA 3.0 na podstawie
Wikimedia Commons
|
Popularność
filmów Barei przyczyniła się do niechęci części środowiska filmowego. Nawet
niektórzy aktorzy nie chcieli u niego grać, bo przecież zajmuje się rzeczami
niepoważnymi i krytykuje władzę. Zazdroszczono mu również szybkiej pracy i
doskonałej współpracy z aktorami. Uważano, że jest niechlujny i robi filmy „byle
jak”, ale jak twierdzi Jacek Fedorowicz „umiał posługiwać się językiem
filmowym, nie musiał długo kombinować, po prostu wiedział”.
Autor
książki przypomina również szkice niezrealizowanych scenariuszy napisanych
głównie wraz z Federowiczem. Trzeba przyznać, że fantazja i pomysłowość autorów
bywała nieograniczona. W kilku przypadkach można było się spodziewać, że
ograniczony budżet na produkcję nie pozwalałby zrealizować części zdjęć.
„Król
krzywego zwierciadła” to wszechstronna książka o człowieku, który robił swoje,
pomimo często niesprzyjających okoliczności. Nie opuszczało go poczucie humoru,
choć jego grymasy na planie filmowym pamięta każdy z aktorów. Gagi i dowcipy
brał z życia, przez co czasem spóźniał się na plan filmowy, bo akurat coś
śmiesznego mu się przytrafiło.
Polecam
książkę każdemu miłośnikowi Barei. Ba, dla tych co lubią jego filmy i mogą je
oglądać na nowo jest to wręcz pozycja obowiązkowa.
Istotnie świetna książka, też jestem akurat w trakcie jej lektury :) Dla miłośników filmów Barei to świetna gratka pozwalająca szerzej spojrzeć na filmy tego reżysera, dla tych, którzy dopiero zamierzają zacząć swoją przygodę z Bareją - świetne wprowadzenie.
OdpowiedzUsuńTak, no i sporo ciekawostek o nim i o filmach. Potem można zaskakiwać nimi znajomych ;)
OdpowiedzUsuń