Póki młodość…
J
|
erzy
Pilch i Paolo Sorrentino mają pewną cechę wspólną. Pierwszy z nich pisze dobre
książki, stosunkowo o niczym konkretnym. Drugi kręci dobre filmy, ale także o
niczym konkretnym. Efekt ponowoczesności? Jak mówić zatem o tym, o czym inni
już pisali i realizowali filmy wielokrotnie?
Sorrentino
nie odnajduje „złotego środka”, choć znajduje się gdzieś w jego pobliżu. Jest
tu jednak pewne „wielkie piękno”. „Młodość” to film niespieszny, wysmakowany
obrazowo, stateczny z małymi przyspieszeniami. „Młodość” to film o młodości w
starości, o zetknięciu starości, młodości i wieku średniego.
Fred
Ballinger (Michael Caine) jest
kompozytorem znanym głównie z „Prostej pieśni”, którą napisał dla swojej żony a
Mick Boyle (Harvey Keitel) to
reżyser, który przygotowuje się do realizacji filmu – testamentu. Brakuje mu
jeszcze zakończenia. Pierwszy poświęcił życie rodzinne dla sztuki i przeszedł
już na emeryturę a drugi chce jeszcze świat czymś zaskoczyć. Oboje spędzają
czas w górskim luksusowym ośrodku, gdzie wspominają dawne czasy. Pamięć zdaje
się być selektywna i niepełna a ciało mniej władne. Co po nas zostanie? – to
pytanie snuje się w tle, a dosięga w końcu przecież każdego artystę.
Fred
dyryguje dzwonkami krów na polanie a Micka dosięgają (tylko w umyśle) bohaterki jego filmów. Jedna z nich Brenda
Morel (Jane Fonda) fatyguje się do
niego osobiście, aby wyznać mu coś ważnego.
Film
nie skupia się jednak tylko na dwóch starszych panach. Podobne rozterki ma
młody aktor, znany głównie z filmu o robotach. Pewna dziewczynka zna go jednak
z mało znanego filmu a kwestia tam wypowiedziana jest dla niej bardzo istotna.
Piłkarz na emeryturze z wielkim brzuchem i Marksem wytatuowanym na plecach
(bardzo podobny do boskiego Diego) patrzy tęsknym wzrokiem za piłeczką tenisową
zostawioną na korcie. W pewnym momencie żongluje nią pokazując świetną
technikę, aby potem odejść zmęczonym. Swoją drogą, prawdziwy Maradona nie kryje
swoich silnie lewicowych przekonań.
Córka
Freda, Lena (Rachel Weisz), nie może
pojąć, że syn Micka ją porzucił na rzecz gwiazdki pop. Powód okaże się
zaskakujący, ale czy prawdziwy? Zacznie ją adorować alpinista o aparycji wikinga.
Miss Universe, którą zachwycają się w scenie basenowej nasi bohaterowie, okaże
się doskonała nie tylko na ciele, ale również bystra na umyśle. Świadczy o tym dość
uprzejma wymiana zdań między nią a młodym aktorem, czego świadkiem i
komentatorem jest Fred.
Pewien
mnich będzie lewitował a między Fredem a Leną dojdzie do katharsis w temacie relacji ojciec-matka-córka. Freda do
jednorazowego powrotu na scenę namawia wysłannik królowej angielskiej, która
pragnie z okazji jubileuszu wysłuchać jego najsłynniejszego utworu. Ten
konsekwentnie odmawia.
Losy
Freda i Micka będą bardzo odmienne. W pewnym sensie oczekiwane, ale nie do
końca przewidziane. Film
nie jest jednak ponury, ale jest wysublimowany. Okraszony jest także inteligentnym humorem słownym, oraz
prztykiem do popkultury (wątek nowej partnerki syna Micka).
Fred
znał jeszcze osobiście Strawińskiego a ten miał mu powiedzieć, że ci nie mają
gustu. On zatem postanowił sobie, że nigdy nie zostanie intelektualistą. I
tutaj wracamy na moment do Jerzego Pilcha, który w swoim felietonie zacytował
(bodajże Tadeusza Konwickiego) „wyrafinowani intelektualiści, nieomal
zboczeńcy”. Ciekawa koincydencja.
Reżyser
czaruje, choć ja nie poczułem się zaczarowany zupełnie. To film złożony z
detali, a te, jak wiadomo, niezwykle trudno dopasować. Film nie istnieje bez
muzyki. Nie ma życia bez emocji. Jesteśmy jedną wielką emocją. Na początku i na
końcu tylko ona nam pozostaje. Taką mądrość wynoszę z tego filmu.
No
i tyle. Trudno napisać więcej o filmie, który jest tak wizualny, a to co
najważniejsze, gnieździ się gdzieś między kadrami.
P.S
– Ja nie pamiętam momentu, gdy nauczyłem się jeździć na rowerze
P.S
– Jak można rzucić Rachel Weisz?
Tytuł oryginalny:
Youth
Rok:
2015
Gatunek:
Dramat
Reżyseria: Paolo Sorrentino
Scenariusz:Paolo Sorrentino
Obsada:Michael
Caine, Harvey Keitel, Rachel Weisz, Paul Dano, Jane Fonda i inni
Mnie zdołował;)Boleśnie przypomniał o starzeniu i niedołężności.Słodko - gorzki;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ja także. Może ze względu na wiek też :) "Wielkie piękno" też było dość dołujące. Ale obrazy wspaniałe.
OdpowiedzUsuń