9 mar 2015

Wszechświat jest rybą - recenzja "Deklinacji" Janiny Barbary Sokołowskiej



„Deklinacja” Janiny Barbary Sokołowskiej jest odmienianiem rzeczywistości, zarówno w sensie gramatycznym (przez przypadki i liczby) jak i odmianą symboliczną, zakotwiczoną w świecie wewnętrznym. Świat ten tworzą zdobyte przez autorkę doświadczenia odmieniane przez znane przypadki. Wiersze przywodzą na myśl jakby osobisty rozrachunek z losem. Każdy mógłby napisać antologię własnego życia, lecz o ostatecznym kształcie tomu decydują nie tylko przeżycia, ale też odniesienia kulturowe i metafizyczne. Należy też wspomnieć, że podtytuł „wiersze dawne i nowe”, oznacza teksty dotąd niepublikowane.

Deklinacji ulega znaczna część języka i świata, co ma swoje odzwierciedlenie w tomie i stanowi o jego spójności. Marian Kisiel w posłowie zaznacza, że są to wiersze „krystalicznie czyste, pisane pauzami. Czytane niespiesznie – wbrew czasowi (…), trybowi, który nas niepokoi lub narzuca określoną formę (…)”.  Czytelnik otrzymuje zatem zbiór napisany jakby na przekór tymczasowym okolicznościom, modom i ulotnym stanom. 



W „deklinacji”, tak jak w poprzednich wydawnictwach poetki, można  odnaleźć  obecność śmierci jako pewien rodzaj jej obłaskawiania, gdyż to, co opisane wydaje się być mniej groźne lub w pewnym sensie poznane, oraz obecność Boga, który w wierszu rozpoczynającym omawiany tomik jest bibliotekarzem spędzającym czas na przewracaniu kartek:
to nie takie proste być w każdym miejscu w tej samej sekundzie/gdzie rozgrywa się światowy mecz

Autorka nie chce ulegać płynnej ponowoczesności, ciągłej zmianie, która jest charakterystyczna dla naszych czasów, gdyż wówczas nie można byłoby uzyskać znamion uniwersalności. Książka jest koherentnym zestawem wierszy, tych dawnych, w których dominują naczelne toposy – dzieciństwo w różnych jego obrazach, rodzina, przemijanie, śmierć, jak też nowych, wkraczających w tematykę społeczno – polityczną. Język wierszy jest bogaty w asocjacje, prywatne pierwiastki a przez to autonomiczny i wypracowany. 

Jednym ze znamiennych symboli w omawianym tomiku wydaje się być ryba:
wiesz, ryba to wszechświat (…) porozmawiajmy w jej języku („dziewczyna
z rybą”), a także: zostanie do końca końców jak uporczywa ryba wyławiana/ z wody. nieskończoności nie ma. śmierci też („będzie drżało nienaturalnie spokojne”).

Ryba jest niema i uporczywa, tak samo jak kosmos autorki, który nie może mówić sam za siebie i dlatego domaga się, aby pozwolić mu się przedłożyć poprzez wersy. Świat zastany chce przetrwać, ale jak każda rzecz ulega rozkładowi już od chwili poczęcia. Jest to nawiązanie do frazy Horacego „non omnis moriar”, mając na uwadze siłę poezji, która wpisuje się w dramatyczny świat.

W tekstach Sokołowskiej często pojawia się motyw śniegu, który nie pozostawia nikogo obojętnym na tragizm wierszy z „deklinacji”. Odwołuje do sytuacji znanych czytelnikowi z własnych doświadczeń, wpływających na codzienną egzystencję, a jednocześnie stwarza wspólne pole porozumienia:
burza śnieżna zrówna nas. odrośnie jak włosy (…) tymczasem oswajam zimę jak szpitalną pościel („między śnieżkami”) albo: zamiećcie ten śnieg z parapetu (…) nawet śmierć nie lubi bezdusznego zmroku („przypadki chodzą po ludziach”).

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że śmierć kontrastuje ze śnieżną bielą, gdyż zazwyczaj kojarzona jest z czernią. W tym znaczeniu śnieg jest jej atrybutem, forpocztą, tak jak śmiertelna może być wszechogarniająca białość.   
W takiej dramatycznej sytuacji ważne jest, aby mimo wszystko nie utracić wiary, nadając siłę słowom powtarzanym jak mantra. Tak dzieje się w tekście „roztańcz słońce zanim skostnieje”:
nagarniam butem lepki śnieg: trzeba grzebać głębiej/ i powtarzać sobie: mój bóg

W innym wierszu „cztery obrazki świata” autorka stwierdza, że Bóg na rozgwieżdżonym niebie wygląda/ tak kolorowo. co chwilę mruga oczami komet/ otwiera i zamyka/ powieki. W „deklinacji” jawi się w różnych kolorach, począwszy od czarnego poprzez wszystkie barwy, aż po obezwładniającą biel. Analogicznie, jak w „Siódmej pieczęci” Bergmana, gdy rycerz spotyka Śmierć i na każdym kroku doświadcza jej obecności, a Bóg jest jedynie intencjonalny, niewidoczny. Śmierć również nic nie wie o jego istnieniu, albo zwodzi bohatera.

W „deklinacji” przewija się motyw przemijania: w tym miejscu była kiedyś rzeka. spychacz pracował/ cały dzień równając teren pod rozbudowę fabryki. Poetka przyjmuje ten stan rzeczy z pokorą i spokojem, jak coś, co jest nieuniknione, co musi przeminąć niczym „zrównanie nocy z nocą”, jak przemija wszystko inne. 

         Powroty do dzieciństwa i bliskich, którzy odeszli dzieją się na stabilnej osi przyczynowo – skutkowej. Los, począwszy od dzieciństwa jest w „deklinacji” zgłębiany i w miarę tego, co utkwiło w pamięci autorki – analizowany.   

Zauważymy też pojawiający się często motyw miasta. Miasto jest czymś niestabilnym, nietrwałym a jednocześnie jednym ze skonkretyzowanych miejsc,
w którym toczą się i kończą wiersze:
miasto w nocy leży nieruchomo („rozpoczyna się od strajków”), miasto wiruje i dymi (…) mocno śnieży/ nie pytaj dlaczego// może się okazać na koniec/ że to miasto nie było prawdziwe („miasto”), nabierz w płuca chwiejne miasto („rondo”).

Jest odniesieniem do tu i teraz, ale też jest czymś, co może się okazać tylko snem, bo być może prawdziwe będzie to, co czeka nas po tamtej, drugiej stronie życia. Bowiem według autorki istnieje, oprócz doczesnego, inny byt („otaczają nas twarze”) i nie wiadomo, który z nich jest prawdziwy.

         Trwałym łącznikiem pomiędzy przeszłością a teraźniejszością jest postać matki będącej w podeszłym wieku, skupiającej się zwłaszcza na modlitwie. Dla osoby wierzącej, zmierzającej do kresu życia modlitwa jest jak słodki ból, niczym rzeźba berniniego przedstawiająca ekstazę świętej teresy. Wiersz „wydział – blachownia” przypomina osobistą modlitwę poetki do Boga, w odniesieniu do swojej matki: abyś nigdy nie była sądzona za chleb, i prośbę, aby: sen za białą bramą nie był ciężki i straszny/ gdy w otwarte usta wetkną ci płat blachy.

W książce pojawiają się również wątki rzadziej dotąd eksplorowane w poezji Sokołowskiej. Pojawia się fragment znanej w okresie strajków piosenki „Mury”, a tytuły wierszy takich jak: „rozpoczyna się od strajków”, „13 grudnia 1981”, „wieczorne wiadomości”, „immunitet” czy „nasza euroulica” świadczą o tekstach zaangażowanych. Nie są to jednak wiersze polityczne w ścisłym tego słowa znaczeniu, nakreślają raczej współczesne aspekty socjologiczne. Podobnie jak inne teksty w zbiorze zawierają metafory i zwroty, które każą rozpatrywać je w kontekście całości tomu. Najbardziej wyrazista i wyrażona explicite jest „nasza euroulica”, w której Sokołowska przedstawia obraz Polski, z widocznymi obcymi nazwami na szyldach sklepów, bankami, których jest całe mnóstwo, a które dają tylko złudzenie dojścia do luksusu. Tutaj kolorowy kubeł na śmieci stoi obok meliny narkomanów i wszędzie rozmawia się o pieniądzach. „Euroulica” chciałaby zostać modną aleją Berlina lub Paryża, ale ciągle świeci dziurawą kostką brukową. Obserwacja autorki prowadzi do konkluzji, iż stare trawy na poboczu przestały narzekać na komunę a rażący dysonans i podskórna ironia zostają zrównoważone przewrotną tęsknotą za swojskością.

          „Deklinacja” – to teksty wymagające skupienia, gdyż mamy do czynienia z dużą ilością nagromadzonych doświadczeń życiowych. Bazę stanowią przedstawione sytuacje, słowa-obrazy czerpane z symboli i stereotypów. Dlatego, moim zdaniem, tomik Janiny Barbary Sokołowskiej najlepiej podsumować jednym z jej wersów : ryba to wszechświat. otwiera łykowaty pyszczek, pochłaniając wszystko i osuszając koryto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za odwiedziny i komentarze