„Deklinacja” Janiny Barbary Sokołowskiej jest
odmienianiem rzeczywistości, zarówno w sensie gramatycznym (przez przypadki i
liczby) jak i odmianą symboliczną, zakotwiczoną w świecie wewnętrznym. Świat
ten tworzą zdobyte przez autorkę doświadczenia odmieniane przez znane przypadki.
Wiersze przywodzą na myśl jakby osobisty rozrachunek z losem. Każdy mógłby
napisać antologię własnego życia, lecz o ostatecznym kształcie tomu decydują
nie tylko przeżycia, ale też odniesienia kulturowe i metafizyczne. Należy też
wspomnieć, że podtytuł „wiersze dawne i nowe”, oznacza teksty dotąd
niepublikowane.
Deklinacji ulega znaczna część języka i świata, co ma swoje
odzwierciedlenie w tomie i stanowi o jego spójności. Marian Kisiel w posłowie
zaznacza, że są to wiersze „krystalicznie czyste, pisane pauzami. Czytane
niespiesznie – wbrew czasowi (…), trybowi, który nas niepokoi lub narzuca
określoną formę (…)”. Czytelnik
otrzymuje zatem zbiór napisany jakby na przekór tymczasowym okolicznościom,
modom i ulotnym stanom.
W „deklinacji”, tak jak w poprzednich wydawnictwach
poetki, można odnaleźć obecność śmierci jako pewien rodzaj jej obłaskawiania,
gdyż to, co opisane wydaje się być mniej groźne lub w pewnym sensie poznane,
oraz obecność Boga, który w wierszu rozpoczynającym omawiany tomik jest bibliotekarzem spędzającym czas na przewracaniu kartek:
to nie takie proste być w
każdym miejscu w tej samej sekundzie/gdzie rozgrywa się światowy mecz
Autorka nie chce ulegać płynnej ponowoczesności, ciągłej zmianie, która
jest charakterystyczna dla naszych czasów, gdyż wówczas nie można byłoby uzyskać
znamion uniwersalności. Książka jest koherentnym zestawem wierszy, tych dawnych,
w których dominują naczelne toposy – dzieciństwo w różnych jego obrazach,
rodzina, przemijanie, śmierć, jak też nowych, wkraczających w tematykę
społeczno – polityczną. Język wierszy jest bogaty w asocjacje, prywatne pierwiastki
a przez to autonomiczny i wypracowany.
Jednym ze znamiennych symboli w omawianym tomiku
wydaje się być ryba:
wiesz, ryba to wszechświat
(…) porozmawiajmy w jej języku („dziewczyna
z rybą”), a także: zostanie do końca końców jak uporczywa ryba wyławiana/ z wody. nieskończoności nie ma. śmierci też („będzie drżało nienaturalnie spokojne”).
z rybą”), a także: zostanie do końca końców jak uporczywa ryba wyławiana/ z wody. nieskończoności nie ma. śmierci też („będzie drżało nienaturalnie spokojne”).
Ryba jest niema i uporczywa, tak samo jak kosmos autorki, który nie może
mówić sam za siebie i dlatego domaga się, aby pozwolić mu się przedłożyć
poprzez wersy. Świat zastany chce przetrwać, ale jak każda rzecz ulega
rozkładowi już od chwili poczęcia. Jest to nawiązanie do frazy Horacego „non
omnis moriar”, mając na uwadze siłę poezji, która wpisuje się w dramatyczny
świat.
W tekstach Sokołowskiej często pojawia się motyw
śniegu, który nie pozostawia nikogo obojętnym na tragizm wierszy z
„deklinacji”. Odwołuje do sytuacji znanych czytelnikowi z własnych doświadczeń,
wpływających na codzienną egzystencję, a jednocześnie stwarza wspólne pole
porozumienia:
burza śnieżna zrówna nas.
odrośnie jak włosy (…) tymczasem oswajam zimę jak szpitalną pościel („między
śnieżkami”) albo: zamiećcie ten śnieg z parapetu (…) nawet śmierć nie lubi bezdusznego
zmroku („przypadki chodzą po ludziach”).
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że śmierć kontrastuje ze śnieżną bielą,
gdyż zazwyczaj kojarzona jest z czernią. W tym znaczeniu śnieg jest jej
atrybutem, forpocztą, tak jak śmiertelna może być wszechogarniająca białość.
W takiej dramatycznej sytuacji ważne jest, aby mimo wszystko nie utracić wiary, nadając siłę słowom powtarzanym jak mantra. Tak dzieje się w tekście „roztańcz słońce zanim skostnieje”:
W takiej dramatycznej sytuacji ważne jest, aby mimo wszystko nie utracić wiary, nadając siłę słowom powtarzanym jak mantra. Tak dzieje się w tekście „roztańcz słońce zanim skostnieje”:
nagarniam butem lepki śnieg:
trzeba grzebać głębiej/ i powtarzać sobie: mój bóg
W innym wierszu „cztery obrazki świata” autorka stwierdza, że Bóg na rozgwieżdżonym niebie wygląda/ tak
kolorowo. co chwilę mruga oczami komet/ otwiera i zamyka/ powieki. W
„deklinacji” jawi się w różnych kolorach, począwszy od czarnego poprzez
wszystkie barwy, aż po obezwładniającą biel. Analogicznie, jak w „Siódmej
pieczęci” Bergmana, gdy rycerz spotyka Śmierć i na każdym kroku doświadcza jej
obecności, a Bóg jest jedynie intencjonalny, niewidoczny. Śmierć również nic
nie wie o jego istnieniu, albo zwodzi bohatera.
W „deklinacji” przewija się motyw przemijania: w tym miejscu była kiedyś rzeka. spychacz
pracował/ cały dzień równając teren pod rozbudowę fabryki. Poetka przyjmuje
ten stan rzeczy z pokorą i spokojem, jak coś, co jest nieuniknione, co musi
przeminąć niczym „zrównanie nocy z nocą”, jak przemija wszystko inne.
Powroty do dzieciństwa i
bliskich, którzy odeszli dzieją się na stabilnej osi przyczynowo – skutkowej.
Los, począwszy od dzieciństwa jest w „deklinacji” zgłębiany i w miarę tego, co
utkwiło w pamięci autorki – analizowany.
Zauważymy też pojawiający się często motyw miasta. Miasto jest czymś
niestabilnym, nietrwałym a jednocześnie jednym ze skonkretyzowanych miejsc,
w którym toczą się i kończą wiersze:
w którym toczą się i kończą wiersze:
miasto w nocy leży
nieruchomo („rozpoczyna się od strajków”), miasto wiruje i dymi (…) mocno śnieży/ nie pytaj dlaczego// może się
okazać na koniec/ że to miasto nie było prawdziwe („miasto”), nabierz w płuca chwiejne miasto
(„rondo”).
Jest odniesieniem do tu i teraz,
ale też jest czymś, co może się okazać tylko snem, bo być może prawdziwe będzie
to, co czeka nas po tamtej, drugiej stronie życia. Bowiem według autorki istnieje,
oprócz doczesnego, inny byt („otaczają nas twarze”) i nie wiadomo, który z nich
jest prawdziwy.
Trwałym łącznikiem
pomiędzy przeszłością a teraźniejszością jest postać matki będącej w podeszłym
wieku, skupiającej się zwłaszcza na modlitwie. Dla osoby wierzącej,
zmierzającej do kresu życia modlitwa jest jak słodki ból, niczym rzeźba
berniniego przedstawiająca ekstazę
świętej teresy. Wiersz „wydział – blachownia” przypomina osobistą modlitwę
poetki do Boga, w odniesieniu do swojej matki: abyś nigdy nie była sądzona za chleb, i prośbę, aby: sen za białą bramą nie był ciężki i
straszny/ gdy w otwarte usta wetkną ci
płat blachy.
W książce pojawiają się również wątki rzadziej
dotąd eksplorowane w poezji Sokołowskiej. Pojawia się fragment znanej w okresie
strajków piosenki „Mury”, a tytuły wierszy takich jak: „rozpoczyna się od strajków”, „13 grudnia 1981”,
„wieczorne wiadomości”, „immunitet” czy
„nasza euroulica” świadczą o tekstach zaangażowanych. Nie są to jednak wiersze
polityczne w ścisłym tego słowa znaczeniu, nakreślają raczej współczesne
aspekty socjologiczne. Podobnie jak inne teksty w zbiorze zawierają metafory i
zwroty, które każą rozpatrywać je w kontekście całości tomu. Najbardziej
wyrazista i wyrażona explicite jest „nasza
euroulica”, w której Sokołowska przedstawia obraz Polski, z widocznymi obcymi
nazwami na szyldach sklepów, bankami, których jest całe mnóstwo, a które dają
tylko złudzenie dojścia do luksusu.
Tutaj kolorowy kubeł na śmieci stoi obok meliny narkomanów i wszędzie rozmawia
się o pieniądzach. „Euroulica” chciałaby zostać modną aleją Berlina lub Paryża,
ale ciągle świeci dziurawą kostką brukową. Obserwacja autorki prowadzi do
konkluzji, iż stare trawy na poboczu przestały narzekać na
komunę a rażący dysonans i podskórna ironia zostają zrównoważone przewrotną
tęsknotą za swojskością.
„Deklinacja” – to teksty wymagające skupienia,
gdyż mamy do czynienia z dużą ilością nagromadzonych doświadczeń życiowych.
Bazę stanowią przedstawione sytuacje, słowa-obrazy czerpane z symboli i
stereotypów. Dlatego, moim zdaniem, tomik Janiny Barbary Sokołowskiej najlepiej
podsumować jednym z jej wersów : ryba to
wszechświat. otwiera łykowaty
pyszczek, pochłaniając wszystko i osuszając koryto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze