T
|
a nieco przydługa nazwa skrywa
debiutancki album belgijskiej grupy Hooverphonic z 1996 roku. Sporo wody
zdążyło przeciec przez palce zanim w pełni i świadomie odkryłem tę płytę, jak i
całą ich twórczość. Hooverphonic to mniej znany przedstawiciel (choć
niesłusznie) trip – hopu, stylu który narodził się i święcił największe tryumfy
w latach 90.
Wpierw
zetknąłem się dwoma singlami– Inhaler oraz 2 Wicky. Pierwszy
utwór ma niesamowity, gęsty klimat z wyraźnym podbiciem, partią gitary,
hipnotyczną melodią a całość spina „anielski” głos Liesje Sadonius.
Po wchłonięciu pierwszego utworu
słuchacz przechodzi do "2 Wicky" wykorzystującego sampla z utworu Walk
on by Isaaca Hayesa. Trip-hopowy klimat nie jest tak gęsty, jak np. u
Massive Attack, ale tripowy charakter wpisuje się w najlepsze dokonania tamtej
epoki. Utwór został także wykorzystany na początku filmu Ukryte pragnienia
Bernardo Bertolucciego z Liv Tyler w roli głównej.
Dalej jest niemniej interesująco – Wardrope nie
odstaje od singli i czaruje swoją magiczną, basową atmosferą, kontrastującą z
głosem wokalistki. Utwór rozpoczyna dźwięk...sonaru.
“Tell me, baby,Tell where did you sleep last nightI heard noises in the cupboard Were you trying to hide?
'Cause you should know, How much I hate this If you were I'll hit your hidingplace'til sunrise”
"Wardrope"
W Plus Profond
tempo wzrasta a powtarzane słowa „try not to lose, not to lose control” wbijają
się w pamięć na długo. Z innych utworów najmocniej jeszcze pozostaje w pamięci
„walcowate” Sarangi,
nieco rozpraszające mgliste a nawet mroczne klimaty całego wydawnictwa.
Płytę zamyka marzycielski i „opadający” w sen Innervoice,
okraszony delikatnymi dźwiękami syntetycznego fleta. Chyba jedynymi słabszym
utworem pozostaje Nr
9, którego nawet tytuł może świadczyć, że jest to coś nie do końca
przygotowanego.
Całość jest jednak bardzo spójna i
przekonująca. Po wydaniu płyty wokalista o „anielskim głosie” opuściła grupę
(podobno wszystko odbyło się z miłej atmosferze) a na trasę po USA pojechała
wokalistka z zaprzyjaźnionej formacji. Na kolejnych płytach (już z nową
wokalistką Geike Arnaert) panowie stopniowo odchodzili od trip-hopu na rzecz
dreampopu, chilloutu i indiepopu. Z tego też względu „A New
stereophonic…” może się wydawać nieco cięższy i bardziej wymagający w odbiorze,
niż późniejsze (wcale nie gorsze) dokonania Belgów. Od pewnego czasu jest to moja
ulubiona płyta Hooverphonic i należy do tej nielicznej grupy, którą słucham od
początku do końca.
“Water falling down a hundred meters Coloured by the sun In rainbow colors Paul is driving me around Through fields of light Blinded by the sun Fight the clouds Be an inhaler Have no doubts”
"Inhaler"
Z tego co wyczytałem w Internecie
wielu miłośników trip-hopu i pośrednich klimatów też stosunkowo niedawno
odkryło tego wykonawcę (czym są zaskoczeni), który powinien być wymieniany
swobodnie i jednym tchem obok Massive Attack, Sneaker Pimps, Portishead czy
Tricky’ego.
- "Inhaler" (Alex Callier, Raymond Geerts) – 5:11
- "2 Wicky" (Callier, Geerts, B. Bacharach, H. David, P. Henry) – 4:44
- "Wardrope" (Callier, Geerts) – 4:31
- "Plus Profond" (Callier) – 4:24
- "Barabas" (Callier) – 3:50
- "Cinderella" (Callier, Geerts, Frank Duchêne, Liesje Sadonius) – 3:52
- "Nr. 9" (Callier) – 3:38
- "Sarangi" (Callier) – 4:16
- "Someone" (Callier, Geerts, Duchêne, Sadonius) – 4:11
- "Revolver" (Callier) – 3:54
- "Innervoice" (Callier, Geerts) – 4:34
moja ukochana płyta, choć odkryta dopiero jakieś 10 lat temu. absolutne top10. poza "Inhalerem" na zawsze pozostanie we mnie "Someone".
OdpowiedzUsuńJa odkryłem rok temu, ale Inhalera i 2 wicky znałem już wcześniej. Lepiej pózno niz wcale :)
Usuń