"Gdy wszyscy pisali: „Z ust do ust leci / Imię, co jak słońce nam świeci / Imię, co słońcem się zaczyna / Imię Towarzysza Stalina” lub „W krainie socjalizmu nikt się nie martwi / oto jest linia naszej partii”, Egon Bondy pisał tak: „Z delikatną ostrożnością pierdzę, żebym się nie zesrał”. Potem krytycy określili to jako sposób manifestacyjnego oderwania się od kultury oficjalnej, naznaczonej konformizmem.”
Fekalizm eliminuje przemiany rewolucyjne i rozwój oraz własność środków produkcji, skupia się zaś na rozwoju stosunków międzyludzkich, które można zilustrować fekalistycznym obrotem srania. I tak epokę monarchii charakteryzowano jako stan, gdy jeden srał na wszystkich, jednak rewolucja przyniosła zmianę: teraz wszyscy srali na jednego. Aż doszło do stanu współczesnego, kiedy wszyscy srają na wszystko.
Po zwycięstwie socjalizmu na czarnym horyzoncie spotykają się dwie ostatnie żyjące ludzkie istoty. Jedna z nich zwraca się do drugiej z prośbą: „Nie pożyczyłbyś mi gówna, żebym mógł się wysrać”."
Komunizmu
nigdy nie zbudowano (ponoć istniał realny socjalizm), a w epoce wciąż nieposkromionego
kapitalizmu (czy można go naprawdę oswoić?) tezy nurtu fekalizmu zdają się
wciąż być aktualne. „Optymistyczny światopogląd partii rządzącej” o którym
wspomina Szczygieł, także dzisiaj, choć inaczej, daje się we znaki. Dzisiaj
obywatel ma jednak więcej możliwości stawiania okoniem wobec tego
nieskrępowanego optymizmu widzianego szczególnie w okolicach kampanii
wyborczych.
A gdy już
nic nie będzie mógł zrobić, ani inaczej zaprotestować, może przypomnieć sobie
dwie z trzech podstawowych tez fekalizmu.
"Primo: wszystko jest gówno warte, ergo secundo: na wszystko się mogę wysrać."
Mariusz
Szczygieł, Zrób sobie raj,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010, s.19-20
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze