Jakiś czas temu napisałem
o trzech nieco zapomnianych polskich serialach (Dojrzewanie, Crimen, Akwen
Eldorado). Teraz chciałabym przypomnieć (odkurzyć, zainteresować) trzy seriale
historyczne powstałe pod koniec lat 80.
Pogranicze w ogniu
W zasadzie nie wiem nawet,
czy mogę nazywać ten serial zapomnianym, bo dla części jest on w ogóle
nieznany, ale zapewne ma też swoich fanów (choćby mnie). „Pogranicze w ogniu”
jest moim skromnym zdaniem jednym z najlepszych polskich seriali, który jednak
nie doczekał się należytej sławy i popularności. Dlaczego tak się stało?
Końcówka lat 80 charakteryzowała się wielkim apetytem społeczeństwa na wszystko
co zachodnie, ładnie opakowane i ociekające akcją. Serial historyczny (a raczej
bazujący na historii, bo część epizodów została wymyślona a historia Jurka
Osnowskiego opiera się luźno na perypetiach polskiego agenta Jerzego
Sosnowskiego) wymagający jednak pewnej wiedzy i to dotyczącej okresu
międzywojennego, która w latach PRL-u była zniekształcana lub traktowana po
macoszemu. Przeciętny widz raczej słabo orientował się w polskiej
rzeczywistości lat 20 i 30, nie wspominając o niuansach pracy wywiadowczej i
kontrwywiadowczej. Serial w ogólnym zarysie przedstawia rywalizację Czarka
Adamskiego z Frankiem Relke (Cezary Pazura i Olaf Lubaszenko – na planie tej
właśnie produkcji się poznali i zaprzyjaźnili).
Akcja zaczyna się w Poznaniu
tuż przed wybuchem Powstania Wielkopolskiego a kończy nad ranem 1 września 1939
roku. Autorom i reżyserowi (Konic) udało się pokazać w przystępny i pasjonujący
sposób pracę i rywalizację wywiadów polskiego i niemieckiego na tle
społeczno-politycznym epoki. Postacie, w
przeciwieństwie do dzisiejszej masowej produkcji serialowej, nie są papierowe a
i role drugo i trzecioplanowe są zagrane przyzwoicie. Oprócz losów Czarka i
Franka mamy na drugim planie Kaletę, Sarnę, Von Seebohma czy Voraczka oraz cały
gamę postaci będących przedmiotem walki wywiadowczej. Akcja toczy się w wielu
miejscach i dotyczy różnych spraw, co pozwala widzowi rozeznać się w metodyce
działania ówczesnego wywiadu i kontrwywiadu. „Polska Dwójka” i Referat Niemcy
nie ustępowali Niemcom pomysłowością, sprawnością i konsekwencją działania. W
serialu jest sporo scen plenerowych a i scenografia oraz kostiumy oddają klimat
i charakter epoki. W zasadzie szkoda, że
serial nie stał się tak popularny jak Kloss (a zdecydowanie na to zasługuje),
bo być może doczekalibyśmy się jakiejś kontynuacji na czas wojny lub (co nawet
bardziej ciekawe) na czas powojenny.
Kanclerz
Akcja „Kanclerza” toczy
się w drugiej połowie XVI wieku – jeszcze „złotego wieku”, ale wydarzenia
przedstawione w serialu są preludium to stopniowego rozkładu państwa.
Narratorem opowieści jest Heidenstein (Krzysztof Kolberger), zagraniczny
sekretarz kanclerza Zamojskiego. Przedstawia on postać kanclerza, który przez
jednych jest widziany jako ówczesny mąż stanu – hetman, kanclerz, wódz i
mecenas, a przez innych jako karierowicz, który dorobił się ogromnego majątku.
Heidenstein patrzy na ówczesną polską rzeczywistość oczyma obcokrajowca, dla
którego pewne rzeczy i zachowania są dość nietypowe. Widz może się zatem
zapoznać ze słynną sprawą Samuela Zborowskiego, krótkim królowaniem Walezego i
nieco dłuższym Batorego oraz burzliwymi okolicznościami w jakich obóz
zwolenników Habsburga na polskim tronie przegrał z kandydaturą Zygmunta Wazy
(po kądzieli Jagiellona).
Wizja Rzeczypospolitej tamtych czasów jest dość
daleka o romantycznej i przygodowej wizji Sienkiewicza z czasów nieco
późniejszych. Ciekawie są także przedstawione rozterki kanclerza (Marcin
Troński), który będąc o szczytu swojej potęgi miał szanse na pełne przejęcie
władzy i zapoczątkowanie reform państwa, ale wybrał lojalność wobec
szlacheckiej braci. Można mieć obiekcje co do sposobu przedstawienia kanclerza
(energiczny czy hamletyzujący) a także pewnych faktów historycznych, co do
których przedstawienia i interpretacji historycy mają zdania rozbieżne.
Niemniej, dla każdego, który lubi historię oraz politykę i chce przez pryzmat
dawnych lat spoglądać na naszą rzeczywistość, jest to pozycja godna polecenia.
Królewskie sny
„Królewskie sny” to serial
nakręcony na podstawie prozy Józefa Hena i przedstawiający Władysława Jagiełlę
(Gustaw Holoubek) w czasach „pogrunwaldzkich”, tuż po śmierci trzeciej żony aż
do końca panowania. Serial przypomina nieco słynny „Ja, Klaudiusz” na podstawie
twórczości Roberta Gravesa. Serial pokazuje króla jako mądrego, nieco
filozofującego ale zarazem świadomego władcę. Widz poznaje okoliczności małżeństwa
z Sonką (ostatnią żoną, która dała mu oczekiwanych przez wszystkich synów) a także
szczególne relacje z Wielkim Księciem Witoldem i staraniami Litwinów o zdobycie
korony królewskiej.
W tle mamy wojny husyckie oraz wzrastające wpływy biskupa Zbigniewa
Oleśnickiego (Adam Ferency) a także wciąż ostatecznie niezażegnany konflikt z
Krzyżakami. Większość scen ma miejsce wewnątrz mrocznych komnat, gdzie
poszczególni więksi i mniejsi gracze knują swoje intrygi. Sporo jest tutaj
humoru, lekkości i inteligentnego mrugania do widza, jak choćby w scenie
przyjmowania poselstwa albo podglądania w łaźni kąpiącej się przyszłej
królowej. Mniej jest scen plenerowych ale całość pozwala poczuć ducha epoki i
lepiej zrozumieć motywy postępowania historycznych postaci. Pomimo nawet tego,
ze dialogi są dziełem prozaika i jego wyobraźni, który jednak posiada niewątpliwą
wiedzę historyczną a także cenną umiejętność snucia opowieści.
Wszystkie opisane seriale
powstały u schyłku PRL-u i nie czuć już w nich języka propagandy. Kolejna
dekada nie była już jednak ta dobra dla seriali historycznych. Sitcomy
obyczajowe i komediowe a także seriale zagraniczne zdominowały polski rynek.
Dopiero kilka lat temu dzięki takim pozycjom jak „Czas honoru” czy „Tajemnica
twierdzy szyfrów” seriale tego typu odzyskują u nas na znaczeniu. Niestety,
tematyka obejmuje tylko II wojnę światową pozostawiając dawniejsze dzieje
odłogiem a przecież na świecie seriale takie jak „Rzym”, „Zakazane Imperium”, „Wikingowie”,
„Rodzina Borgiów” cieszą się sporą popularnością. Wystarczy poczytać trochę o
Piastach czy Jagiellonach, aby się przekonać, że i u nas zdrada, zabójstwo,
namiętność, królobójstwo, żądza władzy i knucie były na porządku dziennym.
Historie leżą na ulicy (a raczej są zapisane w książkach) i warto coś z tym
zrobić.
Źródła zdjęć: Teleman.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze