„Tamtej nocy przed uderzeniem, kiedy rosyjscy artylerzyści czyścili lufy swoich armat i obliczali trajektorie, pan Winterhaus – dyrektor udał się do zajezdni i krążył wśród pustych hal, znieruchomiałych zwrotnic i wygaszonych lamp, a kiedy natknął się na ostatni wóz, który nie został zmilitaryzowany, wskoczył do niego, podniósł pałąk i ruszył nim na miasto, przypominają sobie dawne czasy, kiedy był jeszcze zwykłym motorniczy, i najpierw zrobił trasę trójki, potem piątki, następnie zaś siódemki i zatrzymywał się na przystankach, głośno wywołując ich nazwy i jeździł tak od Friedenschloss do Weichselbahnhof, od Broesen do Ohra i Emaus, sam zmieniał zwrotnice na mijankach i dziurkował strefowe bilety, a nocne patrole wojska, Schupo i SS salutowały mu, bo na przedniej szybie wozu przezorny Winterhaus – dyrektor ustawił podobiznę Fuhrera pomiędzy dwiema oliwnymi lampami, niczym w katolickim kościele, więc myślano, że to propagandowy kurs dla podtrzymania ducha bojowego, co było wskazane, co było potrzebne, jako że na stuletnich konarach Wielkiej Alei wisieli już dezerterzy i defetyści z tabliczkami na piersiach: „Nie chciałem umierać na Fuhrera i Ojczyznę”, a ich buty dzwoniły o szyby wozu jak krople marcowego deszczu ze śniegiem, i w ten sposób tramwaj pana Winterhausa – dyrektora przemykał wąwozami ulic, parkami, alejami miasta, aż do momentu, kiedy wielkie jęzory ognia zaczęły trawić czerwony gotyk Hanzy, wtedy właśnie pan Winterhaus – dyrektor wyrzucił w błoto podobiznę Fuhrera, zdmuchnął oliwne lampki i wywiesił na wozie białe prześcieradło, lecz niewiele to pomogło, bo torowiska były już rozerwane, rozprute granatami i nie mógł jechać dalej, wyskoczył więc z tramwaju i biegł do domu, a wtedy za jego plecami gruchnął pocisk i ostatni cywilny tramwaj miasta Gdańska rozpadł się na tysiące kawałków szkła, metalu i drewna, a pan Winterhaus – dyrektor zatrzymał się i pojął, porażony tą nagłą metamorfozą, że to absolutny koniec jego tramwajowej kariery, którą zaczynał jako pomocnik mechanika, i absolutny koniec tego miasta, które już nigdy nie będzie tym, czym było”.
Paweł Huelle – "Pierwsza miłość i inne opowiadania", fragment opowiadania „Srebrny deszcz”. s.152-153
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze