Dopiero, gdy film Pawła
Pawlikowskiego został nominowany do Oscara i zaczął zgarniać nagrody na całym
świecie, ludzie nad Wisłą sobie o nim przypomnieli a niektórzy, dopiero
dowiedzieli. Nie wiem jakie są to proporcje, ale fala hejtu dopiero właśnie
teraz osiągnęła stan kulminacyjny. Na Onecie widniał wielki nagłówek - "cała Polska pęka z dumy". Część z dumy a część z oburzenia.
Część widzów, jeszcze przed
obejrzeniem nastawiła się negatywnie, po tym co usłyszeli od osób, które filmu
także nie widziały, ale też tylko słyszały albo, które widziały, ale i tak
wiedziały, jaki on będzie. Brzmi bezsensownie?
Ten czarno-biały, skromny,
wyprodukowany stosunkowo niewielkimi środkami film w momencie, gdy pojawił się
w dystrybucji nie wywołał ułamka tego wszystkiego, co było udziałem
"Pokłosia". Może dlatego, że "Pokłosie" od początku budziło
kontrowersje, było powrotem Pasikowskiego a uznani reżyserzy wypowiadali się o
nim zazwyczaj w ciepłych słowach, choć z uwagami. "Idę" to ominęło, no bo jak się ekscytować bezkolorową poetycką (czyli pewnie nudną i
niezrozumiałą) wizją jakiegoś reżysera, co większość życia spędził w Anglii?
"Dno", "film
antypolski", "żałosna propagandówka" "a wiecie kim była
Helena Wolińska, która była pierwowzorem?". Krytycy i znawcy kina
wypełznęli spod kamieni i popisują się swoją wiedzą kinową, operatorską, scenariuszową
i nade wszystko, historyczną. A zapewne do niedawna większość z nich nie miała
pojęcia, kto to jest (była) Helena Wolińska.
Jakże trudno zrozumieć, że
"Ida" nie jest filmem historycznym, dokumentalnym, ba, nie jestem
nawet publicystyką. To fikcja, w odróżnieniu jednak o złych filmów science-fiction,
mająca umocowanie w rzeczywistości. Z reakcji krytykantów można odnieść
wrażenie, że tytuł tego obrazu to nie "Ida" a "Helena Wolińska -
biografia". Ten film nie jest jednak jej biografią, a twórcy filmu jedynie
inspirowali się postacią Heleny Wolińskiej - Brus (którą reżyser poznał i
rozmawiał z nią, nie znając jej mrocznej przeszłości). Filmowa prokurator Wanda
Gruz nie jest jej pierwowzorem, bo Helena Wolińska nie jeździła z żadną Idą po
Polsce lat 60 i nie wyskoczyła oknem. Dlaczego wyskoczyła? To pozostaje
niedopowiedzeniem - wstręt do siebie i dokonanych zbrodni, zmiana na skutek
relacji z Idą, coś innego? Na tym też polega siła dobrych filmów - nie ma kawy
na ławę, jest dramat, który jest złożony.
Tymczasem prawdziwa Helena Wolińska
- Brus po 68 roku wyjechała do Anglii, gdzie potem dostała obywatelstwo a jej
nowy kraj odmówił III RP jej wydania na mocny prawa ekstradycji. Wolińska
twierdziła, że to nagonka na nią, bo ma żydowskie pochodzenie a u podstaw tego
wniosku leży antysemityzm. Zasłanianie zarzutem antysemityzmu własnej haniebnej
przeszłości wiele mówi o tej postaci. Niemniej, powtórzę raz jeszcze, była ona
jedynie inspiracją.
Widz nie wie też jednoznacznie,
dlaczego polscy sąsiedzi zamordowali rodzinę Idy, ale z treści filmu nie wynika
żadna krwiożerczość czy chęć wzbogacenia się a raczej strach, że Niemcy
odkryją, kogo u siebie ukrywają a wtedy zamordują wszystkich, nawet najmniejsze
dzieci.
Zarzut, że w filmie nie ma Niemców
(nie wspominając już o tym, że nie zostało to wprost powiedziane) jest
nietrafiony. Bo skąd na polskiej prowincji wczesnych lat 60 mieli się wziąć
Niemcy? Czy w każdym filmie o wewnętrznych relacjach polsko - żydowskich mają
być Niemcy?
Z drugiej strony, Agnieszka Graff
dała się ponieść fantazji pisząc o
"powtórce z najgorszych antysemickich klisz oraz nieudolną próbę
chrystianizowania Zagłady" a ponadto, że Ida nie odkłamuje ani
„żydokomuny”, ani w ogóle niczego. Czytając te słowa, z nomen omen, niezłego
tekstu, dochodzę do wniosku, że autorka chyba nigdy nie widziała
"najgorszych antysemickich klisz". Zaskakujące jest także to, że
"Ida" miała (wciąż ma?) coś odkłamywać, bo jak powtarzam, to nie jest
publicystyka i naprawdę ciężko mi znosić retorykę polityczną w filmach. Swoją
drogą, mamy w końcu film, który dla jednych jest antypolski a dla innych
antysemicki, a dla mnie jest najbardziej proludzki (jakkolwiek to brzmi i
wygląda), bo warto szukać pozytywów niż negatywów.
"Ida" pokazuje jeszcze jedną ważną rzecz. Na jej tle wyjątkowo słabo wypada "Pokłosie" Pasikowskiego. Reżyser, który najlepsze lata ma za sobą (Psy, Kroll i serial Glina) stworzył obraz, który wymknął się spod kontroli. Ze skomplikowanymi powojennymi relacjami poradził sobie Pawlikowski, pochodząc do filmu jak do dziedziny sztuki, która powinna być spójna i autorska. Tymczasem u rzemieślnika Pasikowskiego jest miszmasz kina gatunkowego: sam przeciw wszystkim ( western), pojedynek na drodze (akcja i thriller), staruszka wychodząca z lasu ze skrywaną prawdą na ustach (baśń), zakazane mordy (bo nie twarze) wieśniaków (ociera się o propagandówkę) a już finezyjne ukrzyżowanie przez tych "rednecków" głównego bohatera na drzwiach od stodoły można śmiało nazwać kuriozum. Kuleje też psychologia postaci, bo jak to tak nagle nastawienie obu braci względem sprawy zmienia się o 180 stopni. Całość stanowi thriller o starannie odgrodzonym dobru i wyselekcjonowanym złu - nawet jeden ksiądz jest ok, a drugi trzyma sztamę z czernią.
"Ida" dostała Oscara, bo
była w USA w normalnej dystrybucji i nawet zarobiła tam 3,7 mln dolarów, wpływ
miała też promocja ze strony dystrybutora i wcześniej przyznane nagrody na
całym świecie (nieco wcześniej BAFTA, Independent Spirit Awards, Goya i
Europejska Nagroda Filmowa) i jeszcze więcej nominacji. Wszędzie jest spisek?
Wszyscy knują i czekają na taki film, aby nam dowalić?
I dobrze, że Lewiatan (nawet jeśli
jest obiektywnie lepszym filmem) nie dostał Oscara, bo po pierwsze: nie
pierwszy i nie ostatni raz nie wygrywa film najlepszy. A zwycięstwo Lewiatana
szybko wykorzystałaby putinowska propaganda mówiąc swoim obywatelom: patrzcie,
daliśmy pieniądze (a wiecie, że wskutek sankcji kasy wiele nie ma) na film,
który nas krytykuje. Oto prawdziwa wolność słowa, oto łaska! Zatem, stało się
lepiej a brak nagrody nie czyni filmu ani lepszym, ani gorszym, tylko mniej
rozpoznawalnym na przyszłość.
Z drugiej strony, czekam na świetny
film o rotmistrzu Pileckim, o rodzinie Ulmów. Czekam na inne filmy, które będą
mile łechtać naszą dumę narodową i pokazywać światu najlepsze fragmenty naszej
historii. Tak się robi na całym świecie i nie ma w tym nic złego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze