To nie jest kraj dla smutnych ludzi
"Obywatel roku" Hansa Pettera Molanda to chłodna jak Norwegia komedia kryminalna budząca skojarzenia z Fargo, Tarantino i Guy'em Ritchie. Syn głównego bohatera (Stellan Skarsgard) zostaje wplątany w złe towarzystwo i zamordowany a stroskany ojciec przeprowadza srogą pomstę, ale bez zapalczywego gniewu, tylko na zimno i konsekwentnie. Na tle spokojnej Norwegii pojawia się mściciel sunący śnieżnym pługiem po zaśnieżonych drogach. Jego działalność doprowadza szybko do poważnych nieporozumień między mafią norweską i serbską, co przyspiesza wzrost liczby nowych trupów. W aferę zamieszany jest brat bohatera, synowie mafiozów a nawet "Chińczyk" - polecany płatny zabójca. Najbardziej emocjonalną postacią jest szef lokalnej banditierki (Pal Sverre Hagen), którego przyjemnie przerysowana postać pozwala, aby film pozostał w pamięci na dłużej.
Obraz przedstawia Norwegię nieco mniej stereotypowo - to kraj dostatni, ale hasają po nim rozmaite zbiry, które jak to w filmach Tarantino czy Ritchiego, są przerysowani, śmieszni a czasem nieporadni.
Dwaj geje muszą ukrywać swoje uczucie, pomimo panującej przecież oficjalnie tolerancji i zrozumienia dla drugiego człowieka. Ojciec nie może liczyć na policję, która szufladkuje jego syna jako bandytę i narkomana, przez co wzorem Charlesa Bronsona, musi wziąć sprawę w swoje spracowane ręce.
Moland nie odkrywa Ameryki, ale doskonale oddaje specyficzny klimat i emocje ludzi Północy. Tym samym wpisuje się w styl kina skandynawskiego, które stworzyło swój własny język filmowy. U nas próbę przeniesienia takiego charakteru komedii gangsterskiej podjął Cezary Pazura w "Weekendzie", a wyszło swojsko, choć niezbyt smacznie.
Dwaj geje muszą ukrywać swoje uczucie, pomimo panującej przecież oficjalnie tolerancji i zrozumienia dla drugiego człowieka. Ojciec nie może liczyć na policję, która szufladkuje jego syna jako bandytę i narkomana, przez co wzorem Charlesa Bronsona, musi wziąć sprawę w swoje spracowane ręce.
Moland nie odkrywa Ameryki, ale doskonale oddaje specyficzny klimat i emocje ludzi Północy. Tym samym wpisuje się w styl kina skandynawskiego, które stworzyło swój własny język filmowy. U nas próbę przeniesienia takiego charakteru komedii gangsterskiej podjął Cezary Pazura w "Weekendzie", a wyszło swojsko, choć niezbyt smacznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze