Marcin Jurzysta - ur. 1983, Poeta, doktor literaturoznawstwa,
krytyk literacki. Debiutował w toruńskim „Undergruncie”. Laureat m.in. Ogólnopolskiego
Konkursu Poetyckiego im. Haliny Poświatowskiej w Częstochowie, Ogólnopolskiego
Konkursu Poetyckiego im. Rafala Wojaczka w Mikołowie i Międzynarodowego
Konkursu „OFF Magazine” w Londynie. Wydał książkę poetycką "ciuciubabka" (Biblioteka Arterii, Łódź 2011)
***
przez szyby połyskiwały fale. spojrzałem.
kolejne dwadzieścia tysięcy
mil podmiejskiej żeglugi
neony jak pijane żółtawe latarki
zwisające niedbale z rybich łbów
światło połknięte przez morze
morze w jeszcze większym morzu
kobieta mijająca go w deszczu
by zgrabnie ominąć chwilę
podniosła i zatrzymała nad nim
parasol i przez moment się poczuł
jak topielec na samym dnie
z wodą na skórze w oczach i w
ustach
nad którym przepływa właśnie
wielka czarna miłosierna meduza
Jesteśmy odpowiedzialni za te całe zgliszcza
z ust wylała się odwilż jak wosk
klucze rodziły zwierzęta i dzieci
które od razu
usypiano w rondlach na pełnym gazie
całą resztę trzeba było zdrapywać z
siebie
wyśnić lub wykoszmarzyć
ciężkostrawną nocą
śniła mi się fasola rozrzucana przez zmarłych
śniła mi się studnia w której gasi się gwiazdy
rozpuściliśmy się w formaldehydach
teraz
mrówki rozniosły wilgotne wróżby i
gorączkę
ścina się miasto jak białko i tnie
na cmentarze
dalekie głosy w słuchawkach
spławiane są rzeką
ta fala słucha tylko siebie dlatego
na nic tamy
zalewamy się żalem klucz wisi na ścianie
jak cienkie i skurczone ciało
otworzę drzwi jak sen pobiegnę
jeszcze raz
przyniosę ci te ostatnie korale
które urodziły się nocą
na autobusowym przystanku
***
dzieci z tornistrami jak jądrowe
reaktory
idą parami nad rzekę codziennie te
same
pochody miniaturowych pątników
którzy
robią użytek z kluczy na długich
smyczach
najpierw cedziliśmy przez nie wosk i sielanki
potem otwieraliśmy szafy szuflady trumny
zaglądaliśmy do pokojów w których rodzice
udawali dzikie zwierzęta posągi i zmarłych
idą parami nad rzekę codziennie te
same
sny zaszczepione przeciwko innym
snom
nieśmiałym wypryskom pełnym sensów
które przyciśnięte palcem do muru
gadają
są takie rzeki które kochają wystawiać
lepkie języki jakich mają pod dostatkiem
by oblizywać bulwary mury a także lizaki
trzymane w małych rączkach jak halabardy
pochody miniaturowych pątników
którzy
niosą swoje świecowe kredki jak
gromnice
i tusz do rzęs skradziony z maminej
torebki
by zrobić makijaż rzece gdy
przestanie oddychać
Marcin Jurzysta, Abrakadabra, Biblioteka Arterii, 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze