24 lis 2010

Smutna polska historia. Recenzja "Różyczki"


Film „Różyczka” w reżyserii Jana Kidawy – Błońskiego otrzymał  Złote Lwy w Gdyni m.in. w kategoriach najlepszego filmu i najlepszej żeńskiej roli pierwszoplanowej dla Magdaleny Boczarskiej. 

Tytułowa „Różyczka” jest bardzo ładną a zarazem dość nieskomplikowaną osobowością, kochanką oficera SB, który naciskany przez przełożonego wysyła ją z misją rozkochania a zarazem szpiegowania znanego literata i dysydenta. 

Pomysł na film miał najprawdopodobniej swoje źródło w losach znanego historyka Pawła Jasienicy, któremu tajne służby „podstawiły” kochankę, która później została jego drugą żoną.   

Z pewnością plusem produkcji jest pewna niejednoznaczność i specyficzny charakter trzech głównych bohaterów dramatu. W tym kuriozalnym trójkącie pisarz Warczewski grany przez Andrzeja Seweryna, jawi się jako naiwny starszy facet, który nie widzi niczego podejrzanego w tym, że młoda i ładna dziewczyna zabiega o jego względy. Wpływowy w środowisku twórca dość łatwo obdarza zaufaniem osobę o której niewiele wie, zachowuje się jak sztubak gdy jeden z jego przyjaciół przekazuje mu swoje uzasadnione wątpliwości. Kryzys wieku więcej niż średniego? brak kobiety? czy może wielka potrzeba miłości?       

Z kolei esbek Rożek grany przez Roberta Więckiewicza jest postacią, która nie może wzbudzać jakiejkolwiek sympatii, choć i on nie jest pozbawiony uczuć, co widać szczególnie w ostatnich scenach – zazdrość, bezsilność i słabość zupełnie przegranego faceta. Sam chyba nie wie dokładnie czego chce – kariery służbowej, wykonania konkretnego zadania czy też żyć z ukochaną, której bynajmniej nie traktuje jak ukochaną.
 

No i tytułowa Różyczka, która ma się widzowi kojarzyć zapewne z pięknym kwiatem o niebezpiecznych kolcach, dla mnie jest raczej zagubioną, naiwną i niezbyt bystrą postacią, której niezmiernie daleko do wyrafinowanej róży. W zamierzeniu twórców, Kamila miała przejść przemianę, zdać sobie sprawę ze swej nikczemnej roli i zakochać się w figurancie. Tym momentem zdaje się być szczególnie narada w ekskluzywnym gronie członków Pen Clubu, gdzie dzięki staraniom bezpieki została protokolantką. Gdy jej „podopieczny” zaczyna pięknie mówić o bieżącej sytuacji i powinnościach patrioty okraszając swój wywód cytatami z klasyki, ona patrzy na niego z rosnącym wzruszeniem. W polskim kinie często nie udaje się przekonująco pokazać przemiany bohatera, zazwyczaj objawia się to w jednym lub kilku gestach. Można zadać sobie pytanie – dlaczego w ogóle zgodziła się odegrać rolę agentki wchodzącej głęboko w czyjeś życie? – z miłości do niezbyt okrzesanego faceta?, z głupoty? dla pieniędzy i prezentów z SB?. 

Niewątpliwie delikatny kwiatuszek przeszedł przemianę, ale wciąż jest wystraszona, dość uległa i mało zdecydowana. Najlepszy, moim zdaniem, w swojej roli jest Więckiewicz, skądinąd potrafiący świetnie odgrywać ten typ mężczyzn. Dobra jest również muzyka Michała Lorenca, szczególnie znany motyw „Wyjazdu z Polski” w ostatniej scenie filmu, oddający klimat tamtych chwil. Bardzo dobrze i plastycznie pokazane są późne lata 60. – stroje, samochody, wygląd ulic a także stosunkowo krótko acz dynamicznie i sprawnie pokazane są kluczowe wydarzenia Marca 68.
Czy warto obejrzeć film? – nie jest to film wybitny, z pewnością jednak powinien podobać się szerokiej publiczności, jest dobrze zrealizowany i choć przedstawiona historia nie jest zbytnio skomplikowana ale dotyka i skłania do pewnych refleksji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za odwiedziny i komentarze