Tematy zastępcze – o tym terminie
powinno się uczyć już w szkołach podstawowych, aby uodparniać społeczeństwo od
dziecka. Otaczają nas bowiem zewsząd –
czyli z telewizji i Internetu. Temat zastępczy ma to do siebie, że niczego nie
wnosi a sprawia jedynie wrażenie informacji ciekawej czy sensacyjnej (już samym
tytułem lub leadem). W obliczu pogłębiających się problemów ekonomicznych kraju
takim temat zastępczym jest nawracający w różnych konfiguracjach Smoleńsk.
Dzisiaj w wykonaniu pewnego znanego posła, którzy przestrzega część swoich
kolegów, że mogą nie wierzyć w zamach, ale lepiej jednak, żeby uwierzyli.
Znakomity news, aby zwolennicy czołowych partii wydalili poniedziałkowy (a
także post „długoweekendowy” nadmiar frustracji) na wzajemnym okładaniu się
kijami oblepionymi jak ćwiekami znanymi i już dość nużącymi epitetami.
Innym erzacem wiadomości była ostatnio wieść o pewnym proboszczu z Gdańska, który w postaci Hello Kitty doszukał się szatana a Lady Gagę postrzega jako jego służebnicę. Tak naprawdę zawartość merytoryczna tej historii jest nużąca, wtórna i jedynie lekko zabawna. Nie rozumiem powodu, aby czyjeś strachy, wyobrażenia czy wynurzenia (nawet jeżeli jest to proboszcz czy choćby sołtys) podawać szerokiemu gronu odbiorców. Historia o proboszczu już na samym początku okazuje się smutną baśnią. Okazuje się bowiem, że człowiek wykształcony uwierzył bezwzględnie w to, co znalazł w Internecie. Przenosząc to na wyższy poziom wykształcenia można porównać takie zachowanie do miłośników telenowel, dla których aktor i postać to jedna osoba. Rozumiem jednak jego chwalebne intencje i chwała mu za to, że w świecie malejącego idealizmu wciąż jakieś posiada. Innym tematem zastępczym było dubbingowanie Leszka Millera przez jego sekretarza w czasie wiecu majowego. Podśmiechujki wywołane tym zdarzeniem wskazywały rzekomo, że inni politycy czegoś takie nie robią i mówią wszystko z głowy lub mają wykuty tekst na blachę. Wskazuje to na przekonanie, że wierzą jeszcze, że społeczeństwo traktuje ich jeszcze lepszych i sprawniejszych intelektualnie. A może się okazać, że pójdzie to prezesowi na zdrowie.
Podobnie jak większa część narodu solidaryzowała się z nietrzeźwym prezydentem Kwaśniewskim (to swój chłop, lubi się napić jak każdy), tak obecnie Miller może się okazać patronem i sojusznikiem ideowym wszystkich tych, którzy musieli coś powiedzieć na weselu, pogrzebie albo pierwszej komunii ale mieli problemy z pamięcią lub kondycją psychofizyczną. Taki Pan Nowak zrozumie bez trudu prezesa, gdyż sam kiedyś musiał w czasie letniej imprezy wyjść w przerwie na scenę i poinformować, że zgubił kluczyki od wozu i prosi o pomoc uczciwego znalazcę. On dobrze wie, co to znaczy wyjść przed rozluźnioną publiczność i mówić z sensem i na temat. I czegoś takiego życzę sobie i wszystkim zainteresowanym codziennymi informacjami.
Innym erzacem wiadomości była ostatnio wieść o pewnym proboszczu z Gdańska, który w postaci Hello Kitty doszukał się szatana a Lady Gagę postrzega jako jego służebnicę. Tak naprawdę zawartość merytoryczna tej historii jest nużąca, wtórna i jedynie lekko zabawna. Nie rozumiem powodu, aby czyjeś strachy, wyobrażenia czy wynurzenia (nawet jeżeli jest to proboszcz czy choćby sołtys) podawać szerokiemu gronu odbiorców. Historia o proboszczu już na samym początku okazuje się smutną baśnią. Okazuje się bowiem, że człowiek wykształcony uwierzył bezwzględnie w to, co znalazł w Internecie. Przenosząc to na wyższy poziom wykształcenia można porównać takie zachowanie do miłośników telenowel, dla których aktor i postać to jedna osoba. Rozumiem jednak jego chwalebne intencje i chwała mu za to, że w świecie malejącego idealizmu wciąż jakieś posiada. Innym tematem zastępczym było dubbingowanie Leszka Millera przez jego sekretarza w czasie wiecu majowego. Podśmiechujki wywołane tym zdarzeniem wskazywały rzekomo, że inni politycy czegoś takie nie robią i mówią wszystko z głowy lub mają wykuty tekst na blachę. Wskazuje to na przekonanie, że wierzą jeszcze, że społeczeństwo traktuje ich jeszcze lepszych i sprawniejszych intelektualnie. A może się okazać, że pójdzie to prezesowi na zdrowie.
Podobnie jak większa część narodu solidaryzowała się z nietrzeźwym prezydentem Kwaśniewskim (to swój chłop, lubi się napić jak każdy), tak obecnie Miller może się okazać patronem i sojusznikiem ideowym wszystkich tych, którzy musieli coś powiedzieć na weselu, pogrzebie albo pierwszej komunii ale mieli problemy z pamięcią lub kondycją psychofizyczną. Taki Pan Nowak zrozumie bez trudu prezesa, gdyż sam kiedyś musiał w czasie letniej imprezy wyjść w przerwie na scenę i poinformować, że zgubił kluczyki od wozu i prosi o pomoc uczciwego znalazcę. On dobrze wie, co to znaczy wyjść przed rozluźnioną publiczność i mówić z sensem i na temat. I czegoś takiego życzę sobie i wszystkim zainteresowanym codziennymi informacjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze