Odkąd Pan Posłuszny przestał
ostatecznie być Panem Pokornym inaczej obchodzi się z uczuciem gniewu. Pan
Posłuszny jest po prostu osobową wersją dialektyki dziejowej przeniesioną w
wymiar jednostkowy. Dawno temu Pan Posłuszny był po prostu Panem X, który starał
się korzystać z prawa do wolności. Lubił czasem powiedzieć co myśli, lubił
także powiedzieć co myśli naprawdę a nawet co powiedziałby, gdyby nie groziły
mu za to żadne konsekwencje, w tym towarzyskie. Ponadto lubił jeździć w góry –
zimą i latem. Chodzenie po górach – mawiał – jest jak spacer po morskim dnie,
to nabieranie spokoju i ocieranie się o mistykę. O tak, Pan Posłuszny kiedyś
ocierał się o mistykę. Zarazem, bardzo lubił odgrywać role społeczne i nie czuł
się wcale nimi związany. Było to chyba wynikiem niespełnionych ambicji
aktorskich. Nawet próbował dostać się do odpowiedniej szkoły, ale akurat w tym
roku było już wielu dobrych kandydatów do ról charakterystycznych a w dodatku
sprawiał wrażenie zbyt pewnego siebie. Pan Posłuszny nie był pewny siebie ale
myślał, że to mu pomoże i po prostu zagrał to brawurowo. Zaszkodziło, ale na
szczęście o tym się nie dowiedział, gdyż mogło to przeszkodzić w jego ewolucji.
Realizował się zatem w rolach
społecznych– był sprawnym mężem, subtelnym ojcem, elastycznym pracownikiem,
sympatycznym kuzynem, czułym kochankiem i bystrym kolesiem chodzącym na
siłownie. Jego zdolności przystosowawcze powodowały, iż był doskonałym
materiałem na człowieka doskonałego. Dialektyka dziejowa kreująca nowego człowieka w postaci Pana
Posłusznego dawała wymierne korzyści. Pan Posłuszny stopniowo leczył się z
gniewu, jaki dotyka mniej lub bardziej każdą niedoskonałość. Nie oznacza to, że
przestał odczuwać nagłe zmiany nastroju spowodowane tym co zobaczył, usłyszał
lub co zostało mu zakomunikowane. Po prostu nauczył się, że nie może okazywać
prawdziwego uczucia, bo gniew oznacza słabość, brak kontroli i jest
niepoprawny. A człowiek pozbawiony braku kontroli (własnej i zewnętrznej) nie
jest przecież człowiekiem ale małpą, która dostała banana. Kiedy był jeszcze
Panem Pokornym pozwalał sobie na luzowanie cugli w towarzystwie. Wtedy w
stanach dużego stężenia poprawności zdarzało mu się jeszcze wypowiadać nie
najmilsze sądy, czym psuł perfumowaną atmosferę. Jako Pan Posłuszny wspiął się
na wyższy stopień zaawansowania. W razie mniejszej potrzeby zamykał się w
klozecie lub innym pobliskim miejscu odosobnienia i tam wydalał z siebie
rosnące pokłady gniewu. W razie większej potrzeby wyjeżdżał w ukochane góry, aby
na całkowitym pustkowiu móc do woli i donośnie wypróżniać się z afektu. Pan
Posłuszny był coraz bardziej dumny z siebie, gdyż coraz rzadziej potrzebował
oczyszczającego rytuału. Wiedział o tym. Zbliżał się do doskonałości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze