Sylwetka Beaty Patrycji Klary
rzecz w tym, że dzwonienie
telefonu, którego nie chce się odebrać, też coś znaczy
Biegamy
wokół morwy. Elen, Gledys i ja. W bloku
ktoś opuszcza rolety,
bo zachowujemy
się jak wariatki. Podskoki dla podglądającej nas staruszki
to
zbytnie wibracje, a tego trzeba unikać. To strach, od lat męczący
bardziej
niż reumatyzm i niewydolność nerek.
Czasem
udajemy dziewczynki. Rozpinamy z Elen bluzki do pasa,
a
najodważniejsza z nas Gledys zawija spódnicę. Widać jej różowy tyłek,
bo
nigdy nie nosi majtek. Nagrywam to komórką, żeby potem pośmiać się
z
chłopakami. Jak mi zabraknie kasy, to może ktoś kupi film. Wystarczy
dycha
i od tygodnia można obejrzeć, jak kilku małolatów gwałci dzieciaka.
Elen
też chcieli zapiąć od tyłu, ale zaczęłam się drzeć i zwiali. Zawsze
trzymamy
się razem i dlatego żadna z nas nie straciła jeszcze cnoty. Nosimy
nasze
wianki, choć w żywe oczy gadamy, że miałyśmy już po kilka gnatów.
U
tej paniusi z TVN-u dziewczyny często mówią, ze udają orgazmy. Jak nie
masz
faceta, to znaczy, że jesteś les. A ja lubię les, ale jeszcze bardziej lubię
rudego
z klatki obok. Ma przystojnego ojca.
Ja
swojego nie znam. To znaczy wiem, gdzie leży. Nawet go nie pamiętam,
choć
matka mi wiele mówiła, jak jeszcze sama żyła. Teraz tylko ciotka, która
urodziła
Elen i Gledys, czasem o nim wspomni. Właściwie o nich obu, bo jej
mąż
zginął w tym samym wypadku.
Jesteśmy
jak Trzy Siostry jakiegoś ruskiego autora, tylko brakuje nam brata.
Za
o nic się u nas nie dzieje i nie wiemy, co to jest prawdziwe życie. Biegamy
wkoło
morwy, zaliczamy huśtawki, pętamy się. Bo
trzeba żyć…Trzeba żyć.
Nie
ma przerwy w dostawie śmieci, więc snuję się tutaj każdego dnia. Mieszkam
W jamie
od strony lasku, gdzie najmniej wieje. Mam leżankę, piecyk i drzwi z futryną.
Mojego
poprzednika, kiedy spał w śmieciach, przejechał spychacz.To dość normalne
w
tym miejscu. Uważam.
Zbieram
tylko puszki. Od suchego chleba są kobiety z parcianymi workami. Szkło
wyszukuje
młodzież, ale blachę mogą zbierać tylko starzy bywalcy. Jest duże
zapotrzebowanie
na pudła i szmaty.
Śmieci da się polubić, moja złociutka. Taka choćby srebrna papierośnica czy łańcuszek,
to
wielkie znaleziska. Pamiętam, jak ktoś wypatrzył walizkę wypchaną dolcami.
To
było ogromne przyżycie i opijaliśmy je na śmieciach razem. W gazetach pisali.
Ludzie
mnie nie widzą. Zwłaszcza młodzież i studenci, którzy nie wiedzą jeszcze,
co
ich w życiu może spotkać. Jestem przezroczysty, choć nikt nigdy na mnie nie
wpada.
Jestem
dla nich powietrzem. Wolą patrzeć na
napisy w bramie, na kurwy i dupy niż na mnie.
---
MOM
(Mięso
Oddzielone Mechanicznie)
Udało się
zamknąć sprawę niepodważalnym stwierdzeniem,
że w Gdańsku
czasu wojennego, pod auspicjami prof. Spannera,
produkowane
było mydło z ludzkich szczątków dla celów użytkowych
[IPN, 2006}
I MIĘSO
Niobe
jest ulepiona z mydła. Mydło jest z człowieka. To żadna zuchwałość,
raczej
przekonanie, że bliskość ognia przy zastygłym tłuszczu, stwarza jakiś ból.
W
czasie zredukowanym do niebytu stwierdzono, że kaolin nadaje masie
z
wygotowanych zwłok właściwości ścierne.
Ponoć
Spanner pozwalał sobie tylko na jedno cygaro na tydzień. Zapalał je
w
niedzielę po południu, kiedy nie pracował nad mydłem. Powoli odżywał
wypełniony
egzotycznym aromatem. Nawet zamykał okno, gdy pisklęta biły
się
o miejsce w gnieździe. Silniejsze wyrzucało słabsze i zjadało. On tracił
apetyt.
II ODDZIELENIE
Tym,
co przydaje rumieńców, bywa niespodzianka. Jak wtedy na scenie,
Gdy
McLeodowi wypadła spod kaftana ochronna kolczuga. Szpada przebiła
Klatkę
i zraniła płuco. Żaden z aktorów nie spostrzegł, że upadek nie był
Markowany.
Zagrano do końca. Życie odeszło do drzew, do lasu, którego
nie
ma na mapie. Ptaki nie zakładają tam gniazd, bo nie lubią śladów wojny.
III MECHANIZM
Ogień
jest po to, żeby ostrzegał. I żeby bolało, jak wyjście przez krocze boli
wszystkie
matki. Przenośne krematorium zamyka w sobie żywe zwierzę.
Oczy
noszą ufność dziecka biorącego chleb. Przez cienkie szyby
urządzenia
rozgrzany wzrok psa patrzy. To trwa długo, aż w końcu nastaje
pustka,
jakby czyjaś niecierpliwa ręka gwałtownie zdusiła powietrze.
Niektórzy
uważają, że ogień odsłania piękno ukryte pod skórą.
---
funeral house
Gwiazdy nocy
przywodzą na myśl oczekiwanie Odysa na umarłych
Giorgios
Seferis
Stary
garncarz przerywa pracę. Wulkan Grimsvotn już się obudził.
Od
tej chwili ludzie mylą zapachy. Ciało ma słodki aromat gliny,
a
woń spermy jest zapachem lasu.
Stary
garncarz wypala ostatni dzban. Jeśli to stanie się, gdy będzie
sam
w domu, wypije słodki kompot i poczeka na resztę umarłych.
Choćby
pracowników zieleni, którzy wiosną zawsze spulchniają
Ziemię.
Ale tym razem będzie tylko piach. A piach nigdy nie rośnie.
Stary
garncarz wychodzi ze swego nędznego mieszkania. Podcienia
drzew
dają wypocząć dziecku, które ssie pierś. Za duże, żeby mu
wystarczyło.
Mężczyzna przytula kobietę. Nawet najpiękniejsze
robią
się stare. Pył wysusza im zmarszczki i przyprósza włosy.
Jest tyle końców świata, ile drobnych śmierci,
a każda ciemność to zapowiedź światła.
Beata
Patrycja Klary, De-klaracje, Geny. Anty-geny. Memy; Biblioteka „Toposu”, Sopot
2012
To nie jest poezja. To jakieś ciężkostrawne wywody. Nie wiem, czy coś takiego w ogóle można czytać. Bo publikować można. Tylko, kogo to może tak naprawdę zainteresować, wzruszyć. Brrrr!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, okropne...
OdpowiedzUsuńTrafiłam przypadkiem, wstrętne... Wszyscy wiemy, że takie rzeczy jak gwałty mają miejsce, ale można pisać o tym inaczej...
OdpowiedzUsuńTo się dowiedziałaś wyżej, ale mi się podobało, nie podejrzewałem Cię o takie mocne posty. Wszystko jest Poezją, chyba że nią nie jest!
OdpowiedzUsuńWedług mnie poezji jest bardzo mało albo wcale. Jest za to dużo dosłowności. Poetka stara się nas zaskoczyć, ale nie poprzez poezję, a same zaskakujące sytuacje. To nie są wiersze, które zostają na dłużej. To wiersze, o których szybko się zapomina. Mi się (subiektywnie) nie podoba.
OdpowiedzUsuńNie ma tutaj nic zaskakującego a woń spermy porównana do zapachu lasu wydaje mi się błędnym porównaniem niemniej nie wyniosłem nic z tej poezji dla mnie to tylko szereg pustych skojarzeń a ta "poetka" jeszcze pisze?W ogóle wydaje mi się,że wiersze pisane na siłę, poetka chce coś powiedzieć a boi się i wychodzą z tego banały, jak sperma może pachnieć lasem? A prawnicy zieleni? okropna metafora dopełniaczowa. Są tacy w ogóle? Kolejny banał. Ręce opadają i powieki. to już bardziej przemawia do mnie poezja Darii Dziedzic z Dąbrowy Górniczej, Romy Jegor, Jerzego Zimnego. Bardziej Darii Dziedzic bo patrzyłem na jej poezję od początku. Odkąd pojawiła się na Internecie obserwowałem jej wiersze. Widać, że wciąż się rozwija, wciąż tworzy niesamowite obrazy, wciąż szuka ładnych metafor i skojarzeń. Ma wciąż nowe pomysły na wiersze. Ostatnio nawet widziałem na Latarni Morskiej jej prozę poetycką. Nie znam jej osobiście ale bardzo chciałbym poznać. To dobra poetka. Tak samo Roma Jegor i Jerzy Zimny. Osobiście wolę ich wiersze. Niemniej jestem żywo zainteresowany poezją Darii Dziedzic. Ma Pan może do niej jakiś kontakt? Pozdrawiam Piotr.
OdpowiedzUsuńTak. Rozmówca ma rację. SKąd Beata Patrycja Klary wie że glina jest słodka a właściwie jej zapach? Hm próbowała?Przepraszam bardzo, ale to są rzeczy tak banalne, tak pisane na siłę, jakby sama poetka nie za bardzo wiedziała o czym pisze. Jadła tą glinę? Słodki zapach mają perfumy a nie glina. Glina jest raczej bezzapachowa, wiem, bo robię w glinie. A wiersze Darii Dziedzic, o której wspomniał poprzednik są logiczne, mają to coś w sobie, czego nie ma ta poezja, o której Pan tu wspomniał. A inni? A Ania Grabowska? A Ewa Brzoza Birk? A Magda Gałkowska- to przecież wiersze wyraźne rozsądne, dobrze napisane. Dają kopa. Czy mógłby Pan wstawić coś nowego tych autorek? Darii Dziedzic, Ani Grabowskiej, Ewy... Ich wiersze dobrze się czyta. Tej Pani, co Pan tu wstawił to amatorszczyzna. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ludwik Pietraszewski.