30 gru 2011

Przemówienie w obronie kultury

Drodzy Państwo!



Przemawiam do Was w imieniu tych wszystkich, którym nie jest obojętny los zaniedbywanej kultury. Moje słowa kieruję do osób, które są świadome istniejących zagrożeń ale ze szczególnym naciskiem wobec tych, którzy przyczyniają się lub biorą świadomy udział, w rozkładzie wspólnego dziedzictwa. Chciałbym zatem naświetlić ogólne przyczyny i wskazać odpowiedzialnych za ten stan rzeczy. Zgodzimy się z pewnością wszyscy, że każda ambitniejsza propozycja kulturalna spychana jest na margines, skąpi się jej środków na promocję, stawia sztuczne bariery organizacyjne. Artyści, którzy mają coś do powiedzenia, muszą często organizować wiele imprez własnym sumptem – sami szukają lokalu, wypraszają wsparcie, przynoszą sprzęt, inwestują swoje pieniądze i energię. Tymczasem pieniędzy i chęci, ze strony urzędów odpowiedzialnych za kulturę, wystarcza tylko dla osób i zespołów o statusie gwiazdy. Przemyślane i spójne promowanie oraz wspieranie krajowych zdolnych twórców tkwi w malignie i odchodzi do krainy wiecznych obietnic. Domy Kultury opanowane są często przez ludzi z nadania, którzy nie mają ani pomysłu, ani większej chęci na faktyczną animację lokalnej kultury.


 Nie chcę być jednak zupełnie kategoryczny w swoich sądach, gdyż istnieją lokalne władze i otwarci ludzie, którzy potrafią spojrzeć dalej, niż poza wąski horyzont partykularyzmów i zwykłej niechęci. Spójrzmy jeszcze na telewizję, czyli medium i przekaźnik kultury, z jakim styka się największa część rodaków. W rzekomo misyjnej TVP programy kulturalne przez lata okupowały godziny, które mogły być atrakcyjne tylko dla wampirów albo na sobotnie poranki, tradycyjnie kojarzone z programami dla dzieci. Obecnie nawet te pory zostały wyrugowane z programów kulturalnych a jedynym kanałem o tej tematyce pozostaje TVP Kultura, nadawca o ograniczonym zasięgu. Takie podejście jest wysoce niepoważne i świadczy dobitnie o tym, że tego typu programy funkcjonują jako zapchajdziury dla wypełnienia wymogu tzw „misyjności”. 


Cóż to jednak za misja, która miast wnikać w oko cyklonu, błąka się gdzieś po obrzeżach czasu antenowego? Czy naprawdę w całodniowej ramówce nie można znaleźć miejsca na jedną porządną propozycję?. Gusta trzeba kształtować już od maleńkości, bo nic co wartościowe nie jest w stanie powstać samoistnie, nawet wykluwający się kurczak potrzebuje czasem pomocy kwoki, która przebije dziobem skorupkę. Nie chcemy chyba dojść do punktu bez odwrotu, gdyż już z pełną mocą będzie można zacytować słowa Hermanna Goringa „Gdy słyszę słowo kultura, to odbezpieczam mojego Browninga”?.


 Kultura jest niechcianym dzieckiem, którym nie można pochwalić się w wyborach, bo nie rokuje obietnicami. Ile głosów może uzyskać polityk, gdy będzie przekonywał, że gdy zdobędzie mandat, to poprawi kulturalną ofertę, wspomoże ambitnego twórcę lub poprawi stan księgozbioru bibliotek? Ci wszyscy, którzy rzekomo dbają o kulturę, którzy zostali do tego celu wskazani i wyposażeni w odpowiednie środki i narzędzia, w rzeczywistości bywają nader często zwykłymi macherami z lokalnego jarmarku, którzy za nic mają wyższe wartości. Dla nich liczy się tylko zysk a w ich gładkiej argumentacji czai się kłamizm, fałszyzm i nabieryzm.     Tak, drodzy państwo, w szczególności dotkliwie odczuwamy to ze strony polityków i ekonomistów, którzy chcieliby, zupełnie beztrosko, aby nasza kultura działała na takich samych zasadach, jak wszystkie inne gałęzie gospodarki. „Sama musi się utrzymać” – twierdzą nieodpowiedzialni ludzie o kołtuńskiej mentalności prowincjusza. A ja zapytuję – czy naprawdę wszystko można przeliczać na pieniądze?. Do czego to już doprowadziło?. Zwracam się więc do Was, kulturalni utracjusze, sybaryci wylegujący się na szczytach słupków oglądalności i Was wszystkich, którzy przykładacie choćby mały palec do produkcji wyrobów kulturopodobnych. Bądźcie konsekwentni w swych działaniach, bo ogłupiając społeczeństwo i ulegając zupełnie bezwolnie jego najprostszym potrzebom, sami na siebie kręcicie bicz. Pamiętajcie, że wasze działania generują ciąg następstw. Obniżając poziom i ograniczając wyższe potrzeby, mamy rzędy nieświadomych, zaczadzonych tandetą ludzi, dzieci, które mają ograniczone możliwości poznawania najlepszych wytworów narodowej kultury i stają się bezwolnymi kosmopolitami, połykającymi popkulturowy budyń. Nie chcę już tutaj pastwić się nad telenowelami o tzw. „życiu”, wesołymi do bólu programami rozrywkowymi czy festiwalami kiczu. Z pewnością usłyszę głosy, że teraz trzeba zarabiać pieniądze, aby z ich części wydawać ambitniejsze pozycje. Owszem, ale znaj proporcje, mocium panie! A nie żądam przecież żadnych parytetów. 


Zmieńmy dominujący sposób myślenia o kulturze i postawmy na rzetelną edukację. Niech zniknie szalony kapitalizm bez głowy, jednak bez konieczności powrotu czasów „słusznie minionych”, gdy dotowano wszystko, co uznano za słuszne dla partii i socjalistycznego wychowania. Skoro innym krajom udało się znaleźć „złoty środek”, to dlaczego nam ma się nie udać? Przecież Polak potrafi. Liczę na państwa przychylność, gdyż gorąco wierzę, a wręcz jestem przekonany, że podzielają państwo mój punkt widzenia.

2 komentarze:

  1. Gratuluję świetny tekst. O kulturze trzeba mówić głośno i dobitnie - może wreszcie jakiś głos wołającego na puszczy dotrze do tych co decydują o naszym wspólnym losie, losie narodu. Pozdrawiam i w imieniu swoim i innych artystów - dziękuję.
    Zosia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za odwiedziny i komentarze