„Audycja zawiera lokowanie produktu” – taką informację można znaleźć od niedawna na ekranach telewizorów. Pierwszą nasuwającą się wątpliwością jest termin „audycja”, gdyż pochodzi on od słowa „audio” oznaczającego dźwięk. Można zatem śmiało powiedzieć, że z audycjami mamy tylko do czynienia w radiu, tymczasem w telewizji występują programy. Mniejsza z tym. Kolejną wątpliwością jest sprawa pełnego usankcjonowania „product placement”, bo to przecież nic innego jak właśnie „lokowanie produktu”. Mam spore wątpliwości czy widzowie zdają sobie sprawę, co w ogóle oznacza „lokowanie produktu”. Do tej pory mieliśmy do czynienia z dwuznacznymi praktykami reklamowania produktów w popularnych serialach. Na przykład w „Klanie” lub „Plebanii” można było podziwiać „product placement” określonego pasztetu czy „najlepszego sposobu” na przyrządzenie kurczaka. Tymczasem zgodnie z prawem, zarówno w telewizji, radiu jak i w prasie, reklamy muszą być wyraźnie oddzielone od reszty treści. W tych jednak przypadkach popularni bohaterowie czynili swoją powinność nie w czasie przerwy reklamowej, ale w trakcie programu. Mniej świadomy widz, żyjący wieloma serialami na raz, wpadał łatwo w przekonanie, że to jego ulubieńcy rozkoszują się pasztetem a nie wynajęty i opłacony aktor. Większa też była siła rażenia takiej reklamy, gdyż większa była jej wiarygodność.
Takie praktyki pozostawały jednak „tajemnicą poliszynela” i przeszkadzały chyba tylko osobom, które naprawdę uwierzyły w misję TVP i martwiły się o aspekt moralny tego procederu. Obecnie wystarczy na początku programu wrzucić napis „audycja zawiera lokowanie produktu”, aby oznajmić otumanionemu widzowi, że po bloku „oficjalnych” reklam czeka go jeszcze seria reklam „nieoficjalnych”. Byłbym skłonny zrozumieć taką praktykę w przypadku filmów czy seriali, bo w końcu konkretny bohater ma prawo (i też wygląda to naturalniej), używać proszku do prania marki X albo zajadać się chipsami marki Y. Nie zgadzam się jednak na to, aby tabliczka „audycja zawiera lokowanie produktu” była kluczem (a raczej wytrychem) do wprowadzania reklam także do innych programów. Czy nie jest to bowiem, nieśmiały jeszcze początek, dla niekończącej się serii „mniej oczywistych” reklam? Kiedy dojdzie do sytuacji, gdy prowadzący program informacyjny będzie popijał konkretną herbatę z konkretnego kubka? A może także dobranocki będą zawierać „lokowanie produktu”, gdy Miś Uszatek zostanie przebrany w koszulkę z logiem znanej firmy odzieżowej? A komentator sportowy będzie prezentowany w sytuacji, gdy popija napój energetyczny?
A gdy ktoś zacznie się oburzać lub protestować, to przecież będzie można mu przypomnieć, że na początku i końcu programu widz został jasno poinformowany, że „audycja zawierała lokowanie produktu”. Zatem, o co chodzi?
Już chyba wystarczy, że płacąc za bilet do kina trzeba z musu oglądać reklamy i zwiastuny a przecież skoro płacę za konkretną usługę to mam prawo jej wymagać, nieprawdaż? A może za jakiś czas, gdy zechcemy kupić bułki, aby mieć prawo do dokonania transakcji trzeba będzie obejrzeć dodatkowo 5-minutowy blok reklamowy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze