Ex - Bóg
Ex - machina Alexa
Garlanda jest osadzona w klimacie oszczędnego, kameralnego science fiction, za
to z wyraźnie zaznaczoną psychologią postaci. Akcja (choć to duże słowo) dzieje
się niemal w całości w zamkniętym i znajdującym się pod ziemią kompleksie –
miejscem pracy i życia szefa dużej firmy - Nathana.
Jego celem jest skonstruowanie androida ze sztuczną inteligencją, wolną wolą i charakterem. W określeniu czy Ava posiada wymienione przymioty ma mu pomóc wybrany pracownik korporacji. W ciągu tygodnia Caleb ma przeprowadzić zmodyfikowany test Turinga (tym razem wiadomo, że interlokutorka jest robotem) a także po prostu ją poznać i może polubić. Zainteresowanie jest oczywiście obustronne a Caleb wkrótce zacznie mieć wątpliwości co do prawdziwych motywów Nathana.
Jego celem jest skonstruowanie androida ze sztuczną inteligencją, wolną wolą i charakterem. W określeniu czy Ava posiada wymienione przymioty ma mu pomóc wybrany pracownik korporacji. W ciągu tygodnia Caleb ma przeprowadzić zmodyfikowany test Turinga (tym razem wiadomo, że interlokutorka jest robotem) a także po prostu ją poznać i może polubić. Zainteresowanie jest oczywiście obustronne a Caleb wkrótce zacznie mieć wątpliwości co do prawdziwych motywów Nathana.
Klimatem i charakterem „Ex
machina” podobna jest do filmu „Moon” z Samem Rockwellem a widz otrzymuje pod
rozwagę tematykę ludzkiej kondycji a także samotności w zetknięciu ze sztuczną
inteligencją, która nie ustępuje mu kroku. Film stara odpowiedzieć na pytanie
od dawna nurtujące twórców science- fiction – na ile ludzki może być (albo
jest) android, na czym polega istota człowieczeństwa. Inteligencja? Pęd życia? czy
wola przetrwania? Ava jest ciekawa świata i ludzi, rysuje i sprawia jak
najlepsze wrażenie.
Nathan to nerd zanurzony w pracy, który od pewnego czasu coraz więcej popija. Caleb to młody, nieco naiwny informatyk, który został w przemyślny sposób wybrany do eksperymentu. Wszystko dzieje się pomiędzy trzema postaciami (plus jeszcze jedna drugoplanowa) i wszystko mieści się pomiędzy zdaniami i gestami jakie wykonują. W zasadzie samo zakończenie mówi najwięcej, ale i każdy (miłośnik sci-fi, jak i „zwykły” widz) odbierze je z pewnością nieco inaczej. Sam z jednej strony spodziewałem się czegoś „więcej”, ale i „mniej” czasem jest wystarczające, aby całość wypadła przekonująco.
Nathan to nerd zanurzony w pracy, który od pewnego czasu coraz więcej popija. Caleb to młody, nieco naiwny informatyk, który został w przemyślny sposób wybrany do eksperymentu. Wszystko dzieje się pomiędzy trzema postaciami (plus jeszcze jedna drugoplanowa) i wszystko mieści się pomiędzy zdaniami i gestami jakie wykonują. W zasadzie samo zakończenie mówi najwięcej, ale i każdy (miłośnik sci-fi, jak i „zwykły” widz) odbierze je z pewnością nieco inaczej. Sam z jednej strony spodziewałem się czegoś „więcej”, ale i „mniej” czasem jest wystarczające, aby całość wypadła przekonująco.
obejrzalam parę dni temu, generalnie mam podobne refleksje do Twoich, też spodziewałam się "czegoś wiecej", ale z drugiej strony to, co jest - jednak jakoś wystarcza :)
OdpowiedzUsuńa z innej beczki Fotografa widziałeś?
No właśnie refleksje mam mieszane - miało być coś więcej, ale jednak czuje, że było tyle ile trzeba. Ogólnie preferuje takie sci-fi od wybuchów :) "Fotografa" widziałem i może jeszcze coś napiszę, ale uważam, że nie wykorzystano potencjału płynącego z historii.
Usuń