Człowiek człowiekowi premią
Film braci Dardenne jest współczesnym moralitetem,
grecką tragedią w XXI wieku, gdzie zamiast złowrogich bogów jest nieczuła
korporacja a na Deus ex machina raczej nie ma co liczyć. Można za to liczyć lub
zawieść się na ludziach. Sandra (Marion Cottilard) miała przerwę w pracy w
wyniku załamania nerwowego a jej koledzy i koleżanki zostali postawieni przed
trudnym wyborem. Dyrektor i kierownik doprowadzili jeszcze przed jej powrotem
do głosowania w czasie którego mieli się opowiedzieć albo za pozostawieniem jej
w pracy albo wypłatą wysokiej premii. Większość wybrała premie ale Sandra wraz
z przyjaciółką upraszają dyrektora o powtórne głosowanie w poniedziałek rano.
Bohaterka ma dwa dni i jedną noc, aby przekonać większość do siebie i nie
wrócić na zasiłek.
W filmie nie mamy do czynienia z "Dwunastoma
gniewnymi ludźmi", których po kolei trzeba przekonać do zmiany zdania.
Sandra może liczyć na pomoc męża ale sama musi się udać lub zadzwonić do
każdego z osobna i prosić o zmianę decyzji. Jak można się domyśleć, te krótkie
spotkania nie należą do łatwych ani przyjemnych, ale zdobywa stopniowo
poparcie. Jedna koleżanka udaje, że nie ma jej w domu a inny współpracownik
jest agresywny. Sandra jest na skraju ponownego załamania.
Realizm i brak podniosłości to największe atuty tego
filmu. Bohaterka jest zwyczajna, jak miejski krajobraz po którym się porusza.
Marion Cottilard nie przypomina gwiazdy z Hollywood - jest zmęczona,
nieuczesana, zagubiona. Ostateczne głosowanie jest zarówno porażką jak i
zwycięstwem, bo przecież każde ważne wydarzenie w życiu ma swoje dwie strony.
Film porusza ten problem uprzedmiotowienia człowieka w liberalnej
rzeczywistości, w której każdy powinien dbać przede wszystkim o siebie.
Relacja międzyludzka w zetknięciu z premią w wysokości 1000 euro wydaje się być (powinna być?) skazana na porażkę. Znajomi z pracy nie głosowali przeciwko niej ale za premią, coś budują, mają kredyty itp itd, z pewnością nie można ich osądzać i pouczać. Oglądając "Dwa dni, jedna noc" można zapomnieć, że Europa Zachodnia jest miejscem płynącym miodem i mlekiem dla każdego, w którym każdy niewiele pracuje a wszystko ma i to w przesycie. Rzeczywistość surowa jak i obraz, w którym najweselsze chwile bohaterowie spędzają w samochodzie przy dźwiękach ulubionych piosenek.
Relacja międzyludzka w zetknięciu z premią w wysokości 1000 euro wydaje się być (powinna być?) skazana na porażkę. Znajomi z pracy nie głosowali przeciwko niej ale za premią, coś budują, mają kredyty itp itd, z pewnością nie można ich osądzać i pouczać. Oglądając "Dwa dni, jedna noc" można zapomnieć, że Europa Zachodnia jest miejscem płynącym miodem i mlekiem dla każdego, w którym każdy niewiele pracuje a wszystko ma i to w przesycie. Rzeczywistość surowa jak i obraz, w którym najweselsze chwile bohaterowie spędzają w samochodzie przy dźwiękach ulubionych piosenek.
Na
plus: postać odgrywana przez Marion Cottilard, tematyka,
realizacja i zakończenie
Na
minus: w zasadzie trudno się do czegoś przyczepić
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze