Sylwetka Wojciecha Bonowicza
Echa drugie
Idą dzieci ścieżką o świcie do kogo są podobne?
Jak kamyki rzucone z trawę jak ząbki w pudełku.
Są bardzo małym zbiorem na wielkim rozedrganym świecie
wśród mrówek i jarzębin wspinają się na miejsca.
Wiatr pod nogi im sypie piasek z wielkiego kotła.
Uczą się już odróżniać drzewa i nazwy drzew.
Unoszą wysoko głowy jakby wypatrywały zwiadowców
zawsze po drugiej
stronie oczekuje ciekawsze lekcja.
A po drugiej stronie śnieg leży i dzień nie wstaje
wielkie młyny trzymają w górze bezczynne ramiona.
Tylko w jednym oknie pali się ogień i rzuca na śnieg
ślad wyciągnięty ku nim gorejącą ręką.
Religia i pół
Dobrze pamiętam tę ciszę w której się znaleźliśmy:
wielki połeć mięsa po jednej stronie drogi
i granatową czeluść która otwarła się po drugiej.
Gdzieś z oddali głos psa ruszył w naszym kierunku
i poczułem że moja skóra robi się luźniejsza
a to co dotąd szczelnie ją wypełniało
nie należy do mnie.
Chłód musnął mi twarz
coś jak ostatnie tchnienie przelatującego ptaka.
I stanęło mi serce: nie wiem jak wróciłem do domu.
przez kilka dni chorowałem pociłem się w nocy
zegar wybijał kolejne godziny aż do zupełnego
zwiotczenia/
Uzgodnienie
„Moja żona nie przyjdzie
na mnie. A twoja
się na mnie wybiera?”
Wojciech Bonowicz, Echa, Biuro Literackie, Wrocław 2013
r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze