23 sty 2014

Lemowska anegdota o tych, co pytają oraz wierszyk liryczno - nieliryczny



„Kiedy mój syn otrzymał otrzymał od swojej polonistki zadanie domowe na temat „Jaki jest wspólny temat wszystkich utworów Słowackiego:, to zbaraniałem.. Zadzwoniłem więc do mojego przyjaciela, wybitnego polonisty, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego – Jana Błońskiego, i zapytałem go, jaki to jest temat. A on na to: „Zwariowałeś? Nie ma takiego tematu”. Ja mu więc na to: „Tej pani sam dałeś magisterium”. A Błoński replikuje „Ale zaocznie!”. Więc ja mu na to: „Nie chodzi o to jaka jest w tej kwestii prawda, którą komunikują sobie uczeni w IBL-u i PAN-ie, ale jakiej prawdy oczekuje ta pani”. Koniec końców musiałem się sam wcielić w polonistkę, zlazłem ze swojej „góry” i napisałem wypracowanie, za które otrzymałem piątkę. Potem była jeszcze podobna historia, kiedy musieliśmy wraz z Błońskim uciekać się do pomocy Henryka Markiewicza. Nad prostym wypracowaniem łamała więc sobie głowę cała Polska Akademia Nauk.
W tej anegdocie chodzi w istocie o to, że jeśli prosta duchem osoba zada pytanie, to i czterdziestu mędrców może nie dać rady. Jeśli zaś chcemy sprostać takiemu pytaniu, to należy po prostu wcielić się w pytającego i odpowiadać podług jego oczekiwań. Należy zatem odpowiadać – co czyniłem w latach studenckich z dobrymi wynikami – nie podług linii merytorycznej, ale wedle tego, co pytający chciałby usłyszeć (…)”

Wierszyk na który, jak rzecze Lem, powoływał się Prof. Todorov

„Gdy w pędzie dziewczę me zapylę,
Liryki piszę, w których tańczą
Pszczółki, różyczki i motyle,
Lecz ty, nieszczęsna ludzka nacjo,
Która kochająca swe samice,
Musisz się łączyć opętańczo
Niestety, z ich kanalizacją
Zali wysławiasz ją – w liryce?”


Tako rzecze…Lem, Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002 r, s. 126, 144

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za odwiedziny i komentarze