Na zbiór wierszy „De-klaracje” Beaty Patrycji
Klary składają się trzy części (Geny.
Początek i koniec; Anty-geny. Lalki reborn; Memy.Otwarcie). Na pierwszy
rzut oka świat przedstawiony w wersach jawi się niczym spełnienie świata postapokaliptycznego,
wersja antyutopii. Zarazem, motyw dziecka w pewnym zakresie pozwala szukać
analogii do poezji Romana Honeta. Poezja Beaty Patrycji Klary jest jednak w
pełni autonomiczna. W pierwszej części obrazy liryczne często są przerywane
suchymi adnotacjami lekarskimi, które skutecznie nie pozwalają na jednostajny
wydźwięk treści. Długość frazy i gęstość znaczeniowa, wielość odniesień
intertekstualnych pozwalałaby na skojarzenie tej poezji z prozą poetycką. Mamy jednak
do czynienia z poezją złożoną, pozbawioną prostych opowiadań, w której podmiot
liryczny stara się być możliwie daleko od akcji, niejako na uboczu.
W
części pierwszej jest tylko jeden tekst podzielony na dziesięć podrozdziałów. U
podstawy mamy gen, czyli coś co nas określa, kształtuje a zarazem determinuje,
scheda pokoleniowa . Dziecko – bohater ma wadę genetyczną wskutek której jest
opóźnione względem rówieśników, co prawdopodobnie uniemożliwi realizację określonych
marzeń. Dziecko będące numerkiem, przedmiotem, traktowane instrumentalnie
(„numer hodowli 6770”).
bez krztyny namaszczenia. Chłód i konkretny opis lekarski odbiera znamiona
człowieczeństwa, beznamiętnie determinując przyszłe życie. Noworodek jest
przedstawiony jako:
Potomek
kuglarzy. Brat iluzjonistów. Jarmarki i uliczne teatry zastępują mu piaskownicę
(…)
co może także nasunąć skojarzenia z
nieodpowiedzialnymi eksperymentami genetycznymi, zabawą w Boga. Możliwości
interpretacyjne zarówno w sferze formy jak i treści można sprowadzić do
wspólnego mianownika: dehumanizacji i mechanizacji zarówno życia jak i języka. W
tej części zbioru jak i w kolejnej autorka stosuje styl, który można nazwać
reporterskim (albo lepiej quasireporterskim). Patrzy, dokonuje oględzin i
przedstawia nie unikając przy tym drastycznych scen:
Na
łóżkach leżą pocięte krocza. Mleczne piersi obłożone liśćmi
kapusty
trzymanej specjalnie w lodówce. Dopasowane laktatory (…)
jakby specjalnie naśladując
(przedrzeźniając) styl opisu lekarskiego, co ociera się wręcz o ukrytą ironię.
Klary nie komentuje i nie odnosi się szczególnie do obrazów, ale czytelnik
wyczuwa jest stanowisko, nawet pomimo tego, iż na końcu obu pierwszych części
pozostawia znamienny zapis – no comment.
W drugiej części bohater
wierszy nieco się zmienia. Tym razem są to „;lalki – reborn” niepokojąco
podobne do prawdziwych niemowląt. Na myśl przychodzą tutaj surogatki, które za określoną
zapłatą są gotowe urodzić odpowiednie dziecko, dokładnie według zamówienia:
Możliwe
zachowanie wady genetycznej (…) Wykonam wszystkie mankamenty urody według
zdjęcia, również braki ciała.
Zarazem czytelnik nie może być pewny,
czym są tytułowe lalki reborn i czy ich stwórca (była policjantka) nie jest
jakimś wykonawcą androidów, produkującą „plastikowe dzieci”. Taka wieloznaczność
odnosząca się do wiedzy ale i lęków czytelnika pozwala spojrzeć wprost na
problem postępującego rozpadu więzi społecznych. Kupowanie dzieci przez aukcje
internetowe czy degradacja wcześniaków, które nie mają szans na przeżycie do
miana „wyskrobin” czy „materiału”, który się „nie udał”. Wszystko to brzmi jak
złowieszcza wizja futurologów, która nadchodzi z wszelkimi konsekwencjami. Lalki
reborn są namiastkami dzieci, ich protezami, które zarazem (jak roboty)
pozbawione zostają pewnych uciążliwych właściwości:
Pampersy
ma pełne moczu, równo co sześć godzin (…). Nie trzeba przewijać na zapas.
Wmontowano specjalny mechanizm.
Wszystko dla wygody i wolności kobiet,
aby nie musiały tracić cennego czasu (kobiety biznesu) lub specjalnie szukać
partnera (singielki). Mały człowiek staje się tutaj usługą tak zwykłą jak
zamówienie kebaba. Jedyne co pozostaje to instynkt macierzyństwa, który, jak
przypomina autorka „zaspokoić nie jest łatwo”.
Na myśl przychodzi mi
tutaj także film „Gattaca – szok przyszłości”, w którym dochodzi do faktycznej
segregacji rasowej a dzieci są programowane jeszcze przed aktem poczęcia – te
najlepsze i najwszechstronniejsze będą stanowić elitę ludzkości, dla reszty
przeznaczone są prace pośledniejsze. Faktem staje się powrót do podziału kastowego,
z którego bardzo trudno jest się wydostać
W odróżnieniu od dwóch
pierwszych części, trzecia przybiera klasyczną formę podziału na wiersze.
Tematyka jest nieco bardziej zróżnicowana, choć klimat pozostaje niezmienny. Autorka
odchodzi czasem od reporterskiego stylu a zarazem zdradza garść szczegółów o
podmiocie lirycznym m.in. (manekin,
którego nazywają Beata). Ciężar gatunkowy tekstów nie jest jednak mniejszy
– kobieta wydalająca po latach skamieniałe niemowlę, dziewczyny podchodzące lekkomyślnie
do życia i tematu seksu, wyrzutek społeczny żyjący na śmietniku i produkcja
mydła z ludzkich szczątków (MOM Mięso
Oddzielone Mechanicznie). Czytelnik nie ma więc chwili wytchnienia a
szczypta nadziei pojawi się dopiero w podsumowaniu zbioru.
Cechą wspólną tych tekstów
zdaje się być głos o prawo do godnego i odpowiedzialnego życia od narodzin do
śmierci, o pewnej doniosłości i ciągłości następujących pokoleń. Mem oznacza
bowiem naśladowanie i jest nośnikiem informacji kulturowej, która ulega zarazem
nieuchronnemu doborowi naturalnemu. Gen jest trwały a mem się zmienia, tak jak
zmieniają się mody i filozofie życia. W ponowoczesnym świecie mem staje się
ważniejszy i wypiera gen. Ważniejsza jest zmienna wspólnota kulturowa niż
trwała wspólnota krwi o której zdaje się przypominać poetka.
W zamykającym całość
wierszu „funeral house” można
odnaleźć smutną refleksję:
Ciało
ma słodki zapach gliny, a woń spermy jest zapachem lasu.
Stary
garncarz wypala ostatni dzban. (…)i poczeka na resztę umarłych.
(…)
Ale tym razem będzie tylko piach. A piach nigdy nie rośnie.
Zarazem Klary daje też nadzieję, jakby
prawo do alternatywnej wizji przyszłości, gdy garncarz wychodzi i:
Podcienia drzew dają wypocząć dziecku, które
ssie pierś.
(…) Mężczyzna przytula kobietę (…)
Pył wysusza im zmarszczki
i przyprósza włosy. (…) a każda
ciemność to zapowiedź światła.
Podsumowując, autorka
wydaje się być zaniepokojona słabnącą kondycją moralną ludzi. Przypomina, że
żyjąc bez wartości skazujemy się na egzystencjalizm i nihilizm, na czas w
którym zło przybierze postać obojętności i braku współczucia. Przekaz jest
spójny i jasny a poetka nie stawia czytelnika pod ścianą a po prostu pokazuje,
bez nadmiernych wyjaśnień i przestróg, zdaje się ufać w inteligencję i
wrażliwość odbiorcy. Pokazany świat jest niezwykle sensualny – zmysłowy i
cielesny, aż kapie od zapachów, obrazów i szczegółów, które pozostają w pamięci.
Zamiast starać się wnikać w filozoficzną istotę zła i cierpienia przedstawia
konkret, który nie wymaga komentarza. Autorka nie wdaje się w polemikę tylko
wystawia cenzurkę i zamyka dziennik. Nie jest to krzyk niezgody, który mógłby
przywodzić na myśl romantyczne konotacje ale przemyślana deklaracja, którą niełatwo
podważyć, racjonalna a czasem chłodna, wskutek czego silniej odwołująca się do
wrażliwości.
Beata
Patrycja Klary, De – klaracje,
Biblioteka „Toposu”, Sopot 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze