17 cze 2012

Bajkowa para. Recenzja "Nietykalnych"


Francuska komedia „Nietykalni” w reżyserii Olivera Nakache i Erica Toledano swoją światową premierę miała w 2011 roku, ale debiut na polskich ekranach miał miejsce w kwietniu 2012 roku.  W rolach głównych oglądamy Omara Sy (w roli Drissa) oraz Francoisa Cluzeta (w roli Philippe'a). Kanwą dla tego niemalże dwugodzinnego obrazu jest prawdziwa historia spotkania i przyjaźni dwóch ludzi, pochodzących z zupełnie odmiennych światów. Najpierw poznajemy Drissa, czarnoskórego i niepokornego mieszkańca przedmieść Paryża, który po wyjściu z więzienia i opuszczeniu domu rodzinnego znalazł się na życiowym zakręcie. Wtedy właśnie poznaje sparaliżowanego milionera Philippe’a, który przeprowadza casting na swojego kolejnego opiekuna, gdyż poprzednicy zazwyczaj szybko rezygnują.


Zderzenie dwóch zupełnie odmiennych postaw życiowych doprowadza do wielu nietypowych i zabawnych sytuacji. Driss jest irytujący, bezpośredni i nieokrzesany, popełnia też gafę za gafą, nic jednak sobie z tego nie robiąc. Zarazem bywa dowcipny, niekonwencjonalny i prawie nigdy nie traci rezonu. Tymczasem Philippe jest stateczny, spokojny i niezwykle delikatnie waży oceny, choć potrafi być także stanowczy. Wraz z biegiem akcji obaj panowie zaczynają rozumieć się coraz lepiej a każdy z nich ma okazję przeżyć coś nowego, na co wcześniej nie mógł sobie pozwolić lub nie miał takiej okazji. Driss pierwszy raz w życiu leci samolotem a potem skacze na spadochronie a Philippe odbywa nocne eskapady po Paryżu, przeżywa niestandardowe urodziny i poznaje pewną kobietę. Pomimo początkowej nieodpowiedzialności opiekuna (a także wbrew uwagom starego przyjaciela), Phillip czuje się normalnym człowiekiem właśnie w obecności Drissa. Tymczasem Driss pod wpływem swojego pracodawcy zaczyna poważniej myśleć o życiu. Zasługą samych aktorów jest to, że relacje między dwoma osobowościami wypadają dość przekonująco i naturalnie. Można wręcz odnieść wrażenie, że na planie filmowym także panowała bardzo dobra atmosfera.

Źródło: polskieradio.pl
Film opowiada zarówno o stereotypach i nietolerancji, jak i problemie osób niepełnosprawnych, którzy zazwyczaj pragną być traktowani całkiem normalnie, bez zbytniej troskliwości. Z jednej strony mamy stereotyp czarnoskórego mieszkańca z przedmieścia – bezrobotnego z pretensjami, a z drugiej dystyngowanego milionera na wózku, który powinien przecież odrywać się coraz bardziej od rzeczywistości. 

Cała historia jest bardzo prosta, aby nie rzec dość standardowa i uważny widz mógł dość łatwo domyślić się samego zakończenia. Jednakże jest w kinie francuskim jakaś umiejętność, że przywołam tutaj Luca Bessona czy Jeana Pierre’a Jeuneta, aby z niezbyt nieskomplikowanych fabuł stworzyć obraz zarówno refleksyjny, jak i będący dobrą rozrywką. Zaletą filmu jest także dobrze dobrana i nienachalna muzyka, która pojawia się w odpowiednich momentach znakomicie dopełniając wydźwięk poszczególnych scen. Gdyby nie fakt, iż fabuła została oparta na autentycznej historii można by odnieść wrażenie, że film został skrojony pod wymogi poprawności politycznej a sama historia mogła być wyłącznie zasługą sprawnego scenarzysty.

Film niewątpliwie wart jest obejrzenia, gdyż można uwierzyć na chwilę, że rzeczywistość bywa jednak łaskawa a na swojej drodze można spotkać niestandardowych ludzi, którzy potrafią odmienić nasze życie. O to chyba także chodziło duetowi reżyserskiemu a zarazem scenarzystom. Zarazem nie jest to film do którego będę wracał i z pewnością niebawem o nim zapomnę. Może wynika to też z faktu, że osobiście nie przepadam za nerwowym i zbytnio swobodnym typem ludzi, którego doskonałym przykładem jest rola Omara Sy.

 Podsumowując. można śmiało stwierdzić, że obraz jest nieco jak bajka, ale bajka która zdarzyła się naprawdę, zatem nie ma powodu, aby jakoś szczególnie ją negować. Warto zatem obejrzeć ten film, aby uwierzyć, że wszystko się może zdarzyć i dać się przekonać, jak wiele zależy od naszej woli, chęci i nastawienia do świata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za odwiedziny i komentarze