
Media obwieszczały niemal gromadnie, iż jest to w końcu film na miarę naszych potrzeb i możliwości i że nie jest to nasze ostatnie słowo a wprost przeciwnie- jest to początek wielkiej odnowy, nowej jakości na poziomie europejskim.
Stwierdzam zatem, że zaczątek nowej jakości jest, ale nie jest to jeszcze rzecz, która skłoniła by mnie do stwierdzenia - tak, to jest film, który urwie jaja zachodnim krytykom, tak, że na dźwięk słów "polskie kino" nie będą już tylko wyciągać z pamięci Kieślowskiego, Wajdę czy Kawalerowicza (dwóch niestety już nie żyje a trzeci już chyba nie ma wiele do powiedzenia). Ten film może ich najwyżej przyjemnie połaskotać, ale tlenu im niestety nie odbierze. Nie będę streszczał "o co w filmie chodzi", gdyż można o tym przeczytać w wielu miejscach w necie, a tym bardziej nie będę wyjawiał szczegółów fabuły, czyli mówiąc slangowo "spojlerował" (choć nie zawsze uda się tego uniknąć) - to będzie głos zupełnie subiektywny.
Zacznijmy od plusów, aby tymi plusami przesłonić minusy: obraz jest bardzo zgrabnie zrealizowany w czarno-białej konwencji, posiada swój artyzm, zadbano o detale, oddaje specyficzny zimny i niepokojący klimat lat 50, czyli czasów, gdy każdy był faktycznie podejrzany, każdy mógł donieść do wiadomych służb i każdy (nawet wysoki oficjel oddany Partii i Towarzyszowi Bierutowi) mógł zostać odwiedzony przez smutnych panów w filcowych kapeluszach i długich białych płaszczach- czego mamy przykłady w filmie. Pozytywną rolę w filmie odgrywa muzyka, która podkreśla ważne momenty i często daje wyraźnie znać o sobie. Minusem jest jednak sama fabuła, z tego co wiem pierwowzór literacki Andrzeja Barta to w zasadzie nowela filmowa, co też, moim zdaniem musiało i wpłynęło na sam film. Film ma swoje zabawne sceny, przy których kinowa publiczność wybucha śmiechem jak na popularnych komediach, odrobina uśmiechu i dowcipu w mrocznych latach 50-tych- to naprawdę ciekawa i udana zagrywka twórców, szkoda tylko, że oprócz przezabawnego i groteskowego księgowego nie pojawił się jeszcze choć jeden "wesoły" adorator panny Sabiny (oprócz samego Bronisława).
![]() |
Nudnawo |
Postacie matki i babci Sabiny są dobrze odegrane przez Jandę i Polony, ale są to ledwie naszkicowane rysy postaci, które niemalże w ogóle nie funkcjonują bez odniesień do głównej bohaterki. Podobnie zresztą sprawa się ma z główną bohaterką Sabiną i jej adoratorem Bronisławem- za mało tu informacji aby poznać ich lepiej, ich psychikę, czym się kierują w swoich wyborach, za mało jest dialogów a za dużo rwanych scen, spojrzeń, gestów i symboli, które mają chyba dać wrażenie głębi przeżywanych emocji.
Moment zapoznania się Sabiny z Bronisławem jest jakby żywcem wyjęty z kina lat 50-tych, ona idzie ciemną ulicą a za nią skradają się "zakazane gęby" chcący poznać zawartości jej torebki, on pojawia się w płaszczu i kapeluszu w cieniu zapalając papierosa, po czym jednym potężnym ciosem powala jednego napastnika (drugi ucieka). Scena jest groteskowa podobnie jak spojrzenia i gesty Bronisława względem Sabiny jak i później jej matki (scena pocałunku w windzie i jedna nóżka bohaterki uniesiona w górę), ale muszę przyznać, ze mi się podobała. Ogólnie cały film sprawia wrażenie groteski umiejscowionej w latach 50-tych na zasadach kontrastu, iż nawet to co makabryczne staje się jakąś parabolą ludzkich wyborów i czasów w jakich przyszło im żyć. Nie mogę jednakże wgłębiać się w temat, gdy musiałbym w tym miejscu zdradzić ważne szczegóły fabuły. Jednakże nie odmówię sobie zastanowienia się, dlaczego Marek syn Sabiny i Bronisława okazał się gejem?, czy to jakaś lekka próba żartu z usilnych dążeń matki i babci bohaterki do jej zeswatania?.
Marek ma także twarz ojca i jego uśmiech, ale chyba jest zupełnie innym człowiekiem (nie tylko w kwestii orientacji). Piękne kłamstwo Sabiny w temacie ojca Marka jawi mi się także jako pewien głos na temat lustracji (aby lepiej pewnych spraw nie odkopywać, bo nie przyniosą nic dobrego a nikomu nie będą służyć). Scena zapalenia znicza w jego intencji przy jednym z socrealistycznych pomników w Warszawie przy piosence The Animals- "Don't let me be misunderstood" (choć w innym nie gorszym wykonaniu), jest bardzo znaczącym i dobrym zakończeniem. Nie wiem także skąd Bronisław dowiedział się o złotej amerykańskiej monecie połykanej, wydalanej i na nowo połykanej przez bohaterkę- czyżby to kolejna metafora, że "oni wszystko wiedzą i widzą" jak Orwellowski Wielki Brat?. Na koniec muszę jeszcze dodać, że w filmie drażnią mnie pewne przestoje, które niewiele lub nic nie wnoszą do filmu a mają chyba za cel dodawać mu jeszcze artyzmu. Zamiast tego badania cukru w cukrze wolałbym więcej tekstu i przestrzeni. Podtrzymuję jednak zdanie wyrażone na początku- film nie jest zły, film jest niezły i dobrze rokuje dla debiutanta, ale czy zasłużył na aż tak wielkie trumfy w Gdyni?. Nie jestem do tego przekonany.
Marek ma także twarz ojca i jego uśmiech, ale chyba jest zupełnie innym człowiekiem (nie tylko w kwestii orientacji). Piękne kłamstwo Sabiny w temacie ojca Marka jawi mi się także jako pewien głos na temat lustracji (aby lepiej pewnych spraw nie odkopywać, bo nie przyniosą nic dobrego a nikomu nie będą służyć). Scena zapalenia znicza w jego intencji przy jednym z socrealistycznych pomników w Warszawie przy piosence The Animals- "Don't let me be misunderstood" (choć w innym nie gorszym wykonaniu), jest bardzo znaczącym i dobrym zakończeniem. Nie wiem także skąd Bronisław dowiedział się o złotej amerykańskiej monecie połykanej, wydalanej i na nowo połykanej przez bohaterkę- czyżby to kolejna metafora, że "oni wszystko wiedzą i widzą" jak Orwellowski Wielki Brat?. Na koniec muszę jeszcze dodać, że w filmie drażnią mnie pewne przestoje, które niewiele lub nic nie wnoszą do filmu a mają chyba za cel dodawać mu jeszcze artyzmu. Zamiast tego badania cukru w cukrze wolałbym więcej tekstu i przestrzeni. Podtrzymuję jednak zdanie wyrażone na początku- film nie jest zły, film jest niezły i dobrze rokuje dla debiutanta, ale czy zasłużył na aż tak wielkie trumfy w Gdyni?. Nie jestem do tego przekonany.
Fajnie napisane, jeszcze nie widziałam filmu, tym bardziej więc obejrzę z ciekawością. :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, bo z tego mojego pisania można się trochę zniechęcić, ale jednak najważniejsze są własne odczucia ;)
OdpowiedzUsuń