16 maj 2016

Trzy wiersze Pawła Kobylewskiego


Paweł Kobylewski – urodzony w 1984 roku w Bielsku-Białej, w Cygańskim Lesie. Ukończył pedagogikę oraz filozofię na Uniwersytecie Śląskim. Jest laureatem kilkunastu konkursów literackich i turniejów jednego wiersza o zasiągu lokalnym i ogólnopolskim w tym m.in.: TJW im. S. Horaka (2011,2015), OKP im. R.M. Rilkego (2001), OKP im. R. Wojaczka (2-14), OKP Struna Orficka im. W.Bąka (2014), OKP im. M.Kajki (2014), Połów. Poetyckie Debiuty 2014-2015. Jego wiersze były drukowane m.in. w „Ślasku” i „Toposie”. Jest współautorem i redaktorem bloga literackiego JONASZ.



na tropie mistrza

mieszkaliśmy wówczas przy bazarze i wiedzieliśmy dobrze
co znaczy made In China było tego na tony rożnokolorowe
wachlarze zegarki parasolki to był nasz złoty wiek

gdy pojawił się w deszczu okryty brezentową płachtą wydawało
się nam że śnimy wyruszyliśmy za nim w popękanych łodziach
wiosłując pałeczkami powiedziałaś wtedy zrób chociaż zdjęcie tęczy

oczy wszystkich zwrócone były w stronę kamer to tam ponoć
widziano go po raz ostatni jak chodził po niebie gołymi stopami
krople potu zaprowadziły nas gdzieś indziej nad opuszczone stadiony

szliśmy wzdłuż wyblakłych linii po wysokiej do kolan murawie ostrożnie
mówiłaś chcę mieć jego koszulkę kiedy weszliśmy do szatni nie było już
nikogo tylko jakiś bezpański pies włóczył się bez celu


Los Angeles

dzisiaj znów widziałem ich pijanych na polanie
nieopodal zrujnowanych domów podobno pisali
dużo wierszy o wódce i tak czuć było od nich
jesień jakby dopiero co wyszli z pieca

mówili że jesień na przedmieściach smaży kasztany
rdzawi liście podobno pytali o drogę do ogrodu
zwanego Getsemani i całe zakrwawione mieli
ręce jakby rozdrapywali rany jakby grzebali
w karmazynowym sadzie

nie było z nimi bohaterów wojennych księży ani
drżących matek rzeźbionych w pestkach wiśni

i widziałem jak chodzili zagubieni po wybrukowanych
ulicach nieogoleni w dziurawych t-shirtach jak zapalali
znicze w przydrożnych kapliczkach w których już dawno
pouciekali niewierni strażnicy

piosenka o fiszbinowej canoe

przyjdź mała Lou do mnie na strych będzie fajnie
pośród tego kurzu mam łódź przyjdź nie zapomnij
wziąć harf wczoraj był u mnie pan policjant ze złotą
gwiazdą pytał o tę fiszbinową canoe milczałem ciche
dni już ustały do miasta przyjechał John z całym tym
majdanem wiesz pytałem jak ty to robisz John ale on
już spał z jakąś małą jak ty

przyjdź mała Lou do mnie na strych będzie fajnie
pośród tego kurzu mam łódź przyjdź nie zapomnij
wziąć harf popłyniemy fiszbinową canoe popłyniemy
do Billa w Kentucky co ma ul i królową wielką jak
niejeden stan popłyniemy do Betty po żywicę i smołę
i do Paula na mecz

przyjdź mała Lou do mnie na strych będzie fajnie
pośród tego kurzu mam łódź przyjdź nie przynoś tu
tych szczyn tych soutterain puszczę jazz będziemy
falować jak bawełna i pokaże ci jak się poluje na
pszczoły tymczasem wiatr wieje w stronę Tennessee
więc otworzyłem już okiennice szybko nim przyjdą
komornik i pan policjant ze złotą gwiazdą



Paweł Kobylewski, Podróż w nieznane, BECEK – Bytomskie Centrum Kultury, 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za odwiedziny i komentarze