Wydarzenia na
Ukrainie sprawiają, ze część naszych polityków (a zapewne i obywateli) obawia
się, czy Rosja nie zapuka również do naszych granic i wejdzie nieproszona
twierdząc dookoła, że to wcale nie ona, bo przecież „takie mundury można kupić
w każdym sklepie”, że zacytuje smutnego klasyka.
Warto zatem (ot, na
wszelki wypadek) przyjrzeć się jakie stereotypy Polski i Polaków funkcjonują
(albo są usilnie lansowane przez tamtejsze reżimowe media). O wielkiej sile
rażenia propagandy dowiedziałem się dobitnie oglądając pewien dokument
dotyczący wkroczenia Armii Czerwonej do Polski w 1939 roku. Wypowiadał się
pewien były pancerniak, który nijak nie mógł zrozumieć, że on i jego koledzy
wjechali wtedy do suwerennego kraju z którym mieli dodatkowo podpisany pakt o
nieagresji. Nie było czegoś takiego jak wjazd na wschodnie ziemie (kresy)
II Rzeczpospolitej. Z pełnym przekonaniem powiedział, że jest mu bardzo przykro
i było to chyba niepotrzebne, że wtargnął wtedy do polskiego nadgranicznego
miasta – Przemyśla… Po prostu – młody człowiek, jakim wtedy był, nie zdawał
sobie chyba sprawy, że tereny na wschód od Buga nie były radzieckie, bo nawet,
gdy były polskie, to też były radzieckie a Linia Curzona istniała realnie a nie
wirtualnie.
Jak zatem spodziewać się spokojnej i
rzeczowej debaty nad wspólną historią, gdy oni poznają tak oczywiste fakty po
latach? Jak my sami mamy świadomie i rzetelnie głosować w wyborach, skoro
(sprawa autentyczna) spotkałem człowieka, który stojąc pod drzwiami lokalnej
komisji pyta się, gdzie one się znajdują? Na jego usprawiedliwienie pracuje
fakt, że ściana i drzwi są tego samego koloru a drzwi od ściany wyróżnia
głównie klamka.
Wracają jednak
do sedna tematu Polska i Polacy zmagają się (a raczej będą musieli zacząć się
zmagać) z czterema głównymi stereotypami:
Polacy są rusofobami
bo każda próba pokazania przed światem czarnych stron naszej wspólnej
historii wiąże się z taką reakcją Moskwy. Byłoby szczególnie zabawnym faktem,
gdyby ten stereotyp został wykuty jeszcze w czasach zaborów i powstań. Wtedy
każde powstanie narodowe, wysadzony pociąg, zaatakowany posterunek carskiej policji
czy atak bombowy na wysokiego funkcjonariusza byłby przejawem rusofobii. Pewnie
takimi samymi chińczykofobami są Tybetańczycy czy niegdyś Indianie w kontakcie
z białymi. Przedstawianie Polaków jako rusofobów na dobre zaczęło się wraz z
końcem I wojny światowej, gdy doszło do walki o granice. Skutkiem działalności sowieckich
szpiegów, zachodnie gazety krzyczały „Ręce precz od Rosji!”. Mamy prawo obawiać
się Rosji (sorry, taką mamy historię) i nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek fobią
– to zwykły realizm i pragmatyzm.
Polacy to
imperialiści
ten stereotyp brzmi szczególnie komicznie, w sytuacji, gdy Rosja
oderwała kawałki terytorium Gruzji oraz Ukrainy a i państwami bałtyckimi
chciałaby się posilić. Polski imperializm wynika z tego, że kiedyś parliśmy się
na wschód, co nie przeszkadza w powoływaniu się na ten fakt historyczny.
Obecnie polskim imperializmem jest to, że mamy odmienne (albo że w ogóle jakieś
posiadamy) plany wobec Białorusi i Ukrainy. Jak wiadomo, plany też nie są
tożsame z planami rosyjskimi a to wystarcza, aby być imperialistą, bo jeden
imperializm i nacjonalizm nie zniesie drugiego (nawet jeśli tak naprawdę go nie
ma). W końcu propaganda kreuje prawdę a nie bazuje na niej.
Polacy to
zdrajcy Słowiańszczyzny
zarzut duży i
szeroki. Wynika z tego, że Moskwa uznała się Trzecim Rzymem i usilnie chce
zostać Ojcem Chrzestnym wszystkich Słowian. Ta dojmująca chęć zrzeszania
Słowian pod swoimi skrzydłami nie przeszkadza jednak decydentom podpisywać porozumień
(a jakże – niezbędnych i koniecznych) z takimi Niemcami i dzielić się z nimi
słowiańskimi pobratymcami. Ale na taki zarzut Rosja jest przygotowana – Polacy to
zdrajcy Słowiańszczyzny bo…przyjęli chrzest z Rzymu (to przecież oczywiste, że
prawdziwy Słowianin chodzi w walonkach, je słoninę i jest prawosławny a wszyscy
inni to przebierańcy). Zapachniało trochę czystością rasy a w tym sławili się
przecież ci wstrętni faszyści (naziści). Przyjmując jednak ostatnie badania
naukowców za dobrą monetę, może się okazać, że Polacy nie są wcale Słowianami a
bardziej….olaboga…Aryjczykami (jak pisze Waldemar Łysiak) a nad Wisłą mieszkają
od 10 tys lat. Wtedy Polak będzie już wrogiem a nie tylko zdrajcą – nie wiadomo
co gorsze.
Polacy to
niewdzięcznicy
no bo nie są (nie wiedzieć czemu) dozgonnie wdzięczni Armii
Czerwonej za wyzwolenie ich spod faszystowskiej okupacji a teraz chcą jeszcze
fałszować historię i likwidować pomniki gloryfikujące krasnoarmiejców. Trudno w
tym przypadku wytłumaczyć im, że za przegnanie hitlerowców jesteśmy bardzo
wdzięczni ale za pozostanie u nas na kolejne dziesięciolecia i odebrania nam
możliwości samostanowienia, już mniej. No ale jak tłumaczyć ideę wolności, komuś,
kto tak naprawdę nie rozumie na czym ona polega, bo tęskni do silnego acz dobrotliwego
batiuszki, który wolności nie da, ale podaruje bezpieczeństwo.
Stereotypów
jest więcej i są obustronne. My sami jednak gubimy poczucie wolności (w naszej
historii utożsamianej z anarchią). Już nie mamy ochoty obalać a czuć się
bezpieczni, zapominamy trochę o własnej przeszłości i chcemy być pragmatyczni.
Warto i należy, ale jak do wszystkiego, należy podchodzić z głową i nie dać się
zwariować ideologiom, które wciąż są żywe i tlą się pod skórą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze