Około pół kilometra od mojego bloku, na pograniczu dąbrowskich
Mydlic Południowych, wschodniej części będzińskiego Warpia oraz sosnowieckiego
Zagórza i Józefowa znajduje się miejsce nazywane kiedyś Wilczą Górą. Obecnie
trudno nazwać tę okolicę górą a raczej nieco pustynnym wzniesieniem, bo
znajduje się tam zasypany kilka lat temu kamieniołom, porośnięty częściowo trawą,
krzakami i drzewami.
Niemniej z tym nieco zapomnianym miejscem związana jest jedna z
legend zagłębiowskich, którą przytaczam w całości.
...
Legenda
o Wilczej Górze
„Przy
dzisiejszej drodze wiodącej z Zagórza do Będzina, pod samą granicą będzińską,
po prawej stronie widnieje wzgórze ze śladami dawnego kamieniołomu, które
niegdyś zwało się Wilcza Góra. Przed wielu laty na wschodnim stoku wzgórza
stała samotna karczma, lecz często i licznie odwiedzana przez mieszkańców
Starej Dąbrowy, Małobądza i Zagórza, którzy w porze letniej każdej niedzieli
zbierali się tutaj na pogwarkę, lub na tany przy dźwiękach muzyki. Pewnej
niedzieli zaszedł do tej karczmy Pietrek Przystalik z Zagórza, wiodąc ze sobą
swą narzeczoną Małgosię Skrzypczykównę, słynącą z urody na całą okolicę. Ku tej
parze w czasie tańca kierowały się zazdrosne, nienawistne nawet spojrzenia ze
strony dziewek i chłopców, one bowiem zazdrościły Małgosi piękności i tego, że
wszyscy parobcy tylko na nią patrzeli i o jej względy się ubiegali. Parobcy zaś
niezadowoleni byli z tego, że Skrzypczykówna tylko z Przystalikiem przestawała,
a o nich tyle dbała, co o zeszłoroczny śnieg. Gdy w inne niedziele panowała w
karczmie niezamącona wesołość i ochota, to tej niedzieli zaległ klepisko w
karczmie ponury nastrój, ochota do tanów zmalała i ucichły gwary. Z owych dąsów
dziewek i parobczaków nie byłoby może nic wyniknęło, gdyby nie zjawił się, na
nieszczęście, diabeł w osobie obcego, dorodnego młodzieńca, który ciągle prosi
do tańca Małgosię, pobudzając tem Pietrka do złości, a innych do drwin z niego,
iż dał sobie odbić dziewuchę obcemu.
Zazdrosny chłopak początkowo milczał, lecz potem zaczął naglić narzeczoną do jak najszybszego powrotu do domu, ale ona prosiła go, by chwilkę jeszcze pozwolił jej zostać, aby ostatni jeszcze raz mogła zatańczyć z pięknym parobczakiem.
Gdy taniec się skończył, Małgosia jeszcze ociągała się z wyjściem, więc Pietrek wyciągnął ją gwałtem z karczmy i skierował się do domu.
Droga wiodła przez wzgórze. Idąc do domu, Pietrek czynił narzeczonej gorzkie wymówki za to, że tyle tańczyła z nieznajomym i tak się do niego pięknie uśmiechała, zaś o narzeczonym zupełnie zapomniała. Zniecierpliwiona wyrzutami Małgosia, zaczęła z kolei wymyślać Pietrkowi i wypominać mu jego ubogie pochodzenie.
Rozeźlony i rozżalony Przystalik zapamiętał się, chwycił dziewczynę za szyję, rzucił na ziemię i począł dusić. Było to właśnie już na szczycie wzgórza. W tej chwili, gdy Małgosia wyzionęła ducha, uduszona rękami narzeczonego, rozległ się w powietrzu przeraźliwy, szyderczy śmiech diabła, który na okrutnym wilczysku przybywał wśród świstu wichru. Wystraszony Pietrek spostrzegłszy, że diabeł ma twarz owego dorodnego parobczaka z karczmy, w przerażeniu zaczął uciekać w stronę karczmy. Zaledwie jednak zdołał uczynić kilka kroków, gdy wilk rzucił się na niego, kalecząc pazurami łap i kłami paszczy. Bronił się nieszczęsny Pietrek jak mógł, lecz został pokonany i wciągnięty przez wilka w głęboką szczelinę wzgórza, w którą wszedł również i diabeł. Na drugi dzień znaleziono na wzgórzu martwe ciało Małgosi i nieprzytomnego Pietrka w głębokiej jamie, srodze pokaleczonego.
Gdy ten przyszedł do przytomności, opowiedział ludziom całą przygodę i prosił by go żywcem pogrzebano w owej jamie, w której go ludzie znaleźli. Jednak prośbie jego odmówiono. Małgosię pochowano na cmentarzu w Mysłowicach, zaś Pietrek umknąwszy kary, poszedł w świat i dopiero po kilkudziesięciu latach wrócił jako starzec, by zemrzeć na wzgórzu, gdzie dopuścił się zabójstwa. Litościwi ludzie pochowali go w jamie, w której pragnął być żywcem pochowany - a wzgórze nazwano Wilczą Górą, i że tam, szatan na wilku jeździł.
Omijano je przez długie lata z trwogą, jako siedlisko nieczystych sił. Ilekroć usiłowano postawić na mogile Pietrka krzyż, zawsze w nocy coś go wyrwało z ziemi i odnosiło w różne strony. Karczma leżąca podle wzgórza istniała jeszcze długo, lecz i tę ludziska omijali ze strachem. Jej arendarz nie mając co robić, opuścił ją wreszcie porzucając na pastwę losu. Stała przez kilkadziesiąt lat pustką, aż około roku 1860 spłonęła doszczętnie od uderzenia pioruna.”
Zazdrosny chłopak początkowo milczał, lecz potem zaczął naglić narzeczoną do jak najszybszego powrotu do domu, ale ona prosiła go, by chwilkę jeszcze pozwolił jej zostać, aby ostatni jeszcze raz mogła zatańczyć z pięknym parobczakiem.
Gdy taniec się skończył, Małgosia jeszcze ociągała się z wyjściem, więc Pietrek wyciągnął ją gwałtem z karczmy i skierował się do domu.
Droga wiodła przez wzgórze. Idąc do domu, Pietrek czynił narzeczonej gorzkie wymówki za to, że tyle tańczyła z nieznajomym i tak się do niego pięknie uśmiechała, zaś o narzeczonym zupełnie zapomniała. Zniecierpliwiona wyrzutami Małgosia, zaczęła z kolei wymyślać Pietrkowi i wypominać mu jego ubogie pochodzenie.
Rozeźlony i rozżalony Przystalik zapamiętał się, chwycił dziewczynę za szyję, rzucił na ziemię i począł dusić. Było to właśnie już na szczycie wzgórza. W tej chwili, gdy Małgosia wyzionęła ducha, uduszona rękami narzeczonego, rozległ się w powietrzu przeraźliwy, szyderczy śmiech diabła, który na okrutnym wilczysku przybywał wśród świstu wichru. Wystraszony Pietrek spostrzegłszy, że diabeł ma twarz owego dorodnego parobczaka z karczmy, w przerażeniu zaczął uciekać w stronę karczmy. Zaledwie jednak zdołał uczynić kilka kroków, gdy wilk rzucił się na niego, kalecząc pazurami łap i kłami paszczy. Bronił się nieszczęsny Pietrek jak mógł, lecz został pokonany i wciągnięty przez wilka w głęboką szczelinę wzgórza, w którą wszedł również i diabeł. Na drugi dzień znaleziono na wzgórzu martwe ciało Małgosi i nieprzytomnego Pietrka w głębokiej jamie, srodze pokaleczonego.
Gdy ten przyszedł do przytomności, opowiedział ludziom całą przygodę i prosił by go żywcem pogrzebano w owej jamie, w której go ludzie znaleźli. Jednak prośbie jego odmówiono. Małgosię pochowano na cmentarzu w Mysłowicach, zaś Pietrek umknąwszy kary, poszedł w świat i dopiero po kilkudziesięciu latach wrócił jako starzec, by zemrzeć na wzgórzu, gdzie dopuścił się zabójstwa. Litościwi ludzie pochowali go w jamie, w której pragnął być żywcem pochowany - a wzgórze nazwano Wilczą Górą, i że tam, szatan na wilku jeździł.
Omijano je przez długie lata z trwogą, jako siedlisko nieczystych sił. Ilekroć usiłowano postawić na mogile Pietrka krzyż, zawsze w nocy coś go wyrwało z ziemi i odnosiło w różne strony. Karczma leżąca podle wzgórza istniała jeszcze długo, lecz i tę ludziska omijali ze strachem. Jej arendarz nie mając co robić, opuścił ją wreszcie porzucając na pastwę losu. Stała przez kilkadziesiąt lat pustką, aż około roku 1860 spłonęła doszczętnie od uderzenia pioruna.”
Żródło: http://www.zaglebiedabrowskie.org
...
...
Na
początek warto dodać kilka faktów – Wilcza Góra ma 288,5 – 289 m.n.p.m i
stanowi część dłuższego wzniesienia o punkcie kulminacyjnym 300 m.n.p.m
znajdującym się nieco dalej na zachód.
Wilcza Góra i okolice - lata 50. XX wieku |
Na takiej samej wysokości znajduje się położone
w zachodniej części miasta wzgórze Syberka, na którym wybudowano osiedle
mieszkaniowe. Co do samej legendy – na konto ludowej wyobraźni można złożyć
przekaz o diable na grzbiecie wilka. Niemniej, jak można zauważyć, nie tak
częstą praktyką w tego typu opowieściach jest podawanie dokładnych personaliów
bohaterów (choć mogły zostać wymyślone dla uwiarygodnienia przekazu). Choć i
sama chęć uwiarygodnienia może mieć ukryte przesłanki. Nic także nie wiadomo,
aby na wschodnim zboczu Wilczej Góry znajdował się kiedykolwiek jakiś budynek. Na
mapie Jana Hempla z 1856 roku zostały m.in. zaznaczone karczmy znajdujące się
na terenie Zagórza (w tamtym czasie góra znajdowała się jeszcze na jego obszarze,
obecnie na terenie Warpia). Inne mapy z tego okresu (jak i wcześniejsze) nie są
na tyle dokładne, aby wyróżniać tego typu obiekty, szczególnie jeśli zawierzy
się legendzie, iż gospoda stawała się ruiną już około od początków XIX wieku.
Ze względu na rozpoczętą jeszcze w XIX stuleciu eksploatację kamieniołomu, od
którego wzięła nazwę cała dzielnica Warpie, trudno szukać jakichkolwiek
archeologicznych śladów rzekomej drewnianej konstrukcji.
Z
drugiej strony, skąd mógł się wziąć zapis o staruszku Przystaliku pochowanym w
jamie na Wilczej Górze? Wymysł twórców przekazu czy może kiedyś w kamieniołomie
(podobnie jak w innych tego typu miejscach, także na Zagłębiu) ktoś przypadkiem
albo podczas wydobywania surowca odnalazł jakieś kości. W wersji sensacyjnej
mogłyby być to faktycznie szczątki niezidentyfikowanego osobnika; a w wersji
bardziej realistycznej - szczątki zwierząt kopalnych, które nieświadomi lokalni
mieszkańcy uznali za ludzkie. W ten sposób mogła powstać zła sława tego miejsca
okraszona dodatkowo wilkami i diabłem, w celu skutecznego straszenia dzieci i odstraszania
obcych. Nawet jedna z pobliskich ulic na Warpiu nosi nazwę Wilczej.
Czy
istnieją jakiekolwiek przesłanki, aby przypuszczać, że na zboczu dawnej Wilczej
Góry stał jakiś budynek? Mapy okolicy z lat 20. i 70. wskazują, że faktycznie
przez grzbiet wzniesienia biegła kiedyś ścieżka, która mogła łączyć dawno temu Małobądz
(Warpie jeszcze wtedy nie istniało) z Zagórzem. Jeszcze w latach 30. ulica
Krakowska od strony Będzina kończyła się faktycznie na skrzyżowaniu z ulicą
Górniczą (obecnie Św. Brata Alberta) a dalej biegła w kierunku Zagórza i Starej
Dąbrowy jako polna ścieżka. Dopiero po II wojnie światowej powstała asfaltowa
droga łącząca Warpie z uliczkami znajdującymi się na wschód od Wilczej Góry -
Podmiejską, Łąkową, Cichą oraz Kamienną.
Wilcza Góra i okolice - rok 1929 i 1979 |
Początki położonych na uboczu ulic wiążą się okresem
międzywojennym, na co wskazuje także wzniesiona w 1938 roku kapliczka na dawnym
skrzyżowaniu ulicy Krakowskiej, Łąkowej oraz jeszcze jednej prowadzącej w
kierunku Starej Dąbrowy, która została zlikwidowana wraz z zabudową na początku
lat 80., w trakcie budowy osiedla mieszkaniowego.
Zatem, jeśli ufać opowieści, w czasach Pietrka Przystalika i jego narzeczonej mogła istnieć popularna ścieżka z austerią po drodze. W tamtych czasach mogła za to nie istnieć jeszcze ścieżka, która później stała się ulicą Krakowską, tym bardziej, że nie istniało jeszcze Warpie. Należy jednak pamiętać, że ścieżka zaznaczona na mapach nie jest dowodem na istnienie kiedykolwiek w tym miejscu oberży, ale też każda legenda posiada jakąś genezę powstania.
Wilcza
Góra znajduje się w okolicy, która nigdy wcześniej nie była zamieszkana (może w
czasach ahistorycznych) i w ostatnich wiekach stanowiła pogranicze dzielnic
Dąbrowy Górniczej, Będzina i Sosnowca. Z map wynika, iż przez długi czas nic
się tutaj nie znajdowało (bezdrzewne łany łąk i pól), oprócz ścieżek łączących
poszczególne miejscowości. Dlaczego osadnicy unikali tego miejsca? Cały obszar
znajduje się na wysokości ponad 270 m.n.p.m, co chroniło skutecznie od
podtopień, Czarna Przemsza przepływa w bezpiecznej odległości, niedaleko powstała
linia kolejowa. Ponadto w odległych już bardzo czasach mogło być to niezłe
miejsce do osiedlenia. Zagórze ponadto jest najstarszą dzielnicą Sosnowca,
miejscowością, o której pierwsze pisemne wzmianki pochodzą już z 1228 roku. W
XIV – XV wieku powstał tam niewielki gródek w miejscu osady rycerskiej
oddzielony od Wilczej Góry bagnami pokrywającymi obszary dzisiejszej Środuli oraz uregulowanym dopiero w latach 80. XX wieku Potokiem Zagórskim. Być
może zatem zadecydowały inne względy np. słaba gliniasta gleba, która nie
pozwalała na udane zasiewy albo obszar pokrywały pomniejsze kamieniołomy,
blisko których nikt nie chciał zamieszkać. O zamiejscowym charakterze tej
okolicy świadczy też budowa tuż po II wojnie światowej cmentarza naprzeciwko
wzniesienia.
Legenda
o ukrytym skarbie
Z
Wilczą Górą wiąże się także w dość swobodny sposób legenda o skarbach
zakopanych w pobliżu pewnej karczmy na Zagórzu. W ówczesnej wsi Zagórze
należącej do Mieroszewskich znajdowało się kilka tego rodzaju przybytków, w tym
budynek zaznaczony na mapie Hempla, znajdujący się obecnie w Lesie Zagórskim.
Niestety, w pobliżu domniemanej lokalizacji nic nie znaleziono, co posłużyć
może spekulacjom, iż dawna historia dotyczy innej karczmy znajdującej się na
terenie Zagórza. Być może chodzi o tajemniczy wyszynk na zboczu Wilczej Góry. Przemawia
za tym również to, iż karczma z Lasu Zagórskiego miała znajdować się przy
obecnej ulicy Długosza, która łączy Zagórze z Józefowem. Niegdyś mogła biec
dalej w kierunku północnego - zachodu przez dzisiejszy lasek (który wyrósł na
zrobach zamkniętej w latach 20. kopalni Wańczyków), skąd już niedaleko do
Wilczej Góry. Ponadto wschodnie zbocze wzgórza nie było w całości objęte
kamieniołomem i przez to mogło pozostać nienaruszone od czasów tajemniczego ukrycia
kosztowności.
Wszystkie
rozważania jakie tutaj zawarłem są tylko przypuszczeniami, uzasadnionymi czasem
tylko logiką a czasem skojarzeniami i nie posiadam dla nich dowodów
historycznych. Głównie kierowała mną chęć pokazania, że także w najbliższym
otoczeniu można zetknąć się legendami o diabłach i ukrytych skarbach. Pamiętam
też, że w każdej legendzie, podaniu ludowym znajduje się jakaś cząstka lub
nawet część prawdy. Nie zawsze przecież chodzi tylko o morał a fundament każdej
historii może zostać stworzony z faktów, które dawno już pokrył mrok czasu i
nie sposób dociec prawdy. Jaka jest zatem tajemnica Wilczej Góry i czy w ogóle
jest jakaś tajemnica?
Zapraszam do wersji rozszerzonej i poprawionej Tajemnicy Wilczej Góry. Od czasu sporządzeniu tego tekstu dowiedziałem się sporo nowych rzeczy m.in o prawdziwej lokalizacji Wilczej Góry i karczmy a także, jakie ukryte informacje zawiera treść legendy.
w każdej legendzie jest część prawdy
OdpowiedzUsuń