To najczęstsza obrona naszych faworytów
na Igrzyska a zarazem niedoszłych medalistów. Jeden po nieudanych
kwalifikacjach zażądał kary a drugi chciał rzucić się z Big Bena do Tamizy. Naprawdę
szkoda, że takiego poświęcenia nie wykazywali podczas startów. Ja także nie
wiem co się stało, że Węgry i Czechy mające około 10 mln ludności zdobywają
odpowiednio osiem i cztery złote medale. Odniosłem niepokojące wrażenie, że
wielu uznaje, że w tych najważniejszych zawodach najistotniejsza jest siła
mięśni czy gibkość, tymczasem głowa to tylko dodatek drugiej kategorii. Nasz
kajakarz (aktualny Mistrz Świata i Europy) zdobywając swoje tytuły pływał sobie
spokojnie, bo nikt go nie nagabywał, nikt nie widział w nim faworyta a
transmisji w jego zwycięstw nigdzie nie dało się uświadczyć. Gdy przyszły
Igrzyska spalił się jak na panewce i dodał zamroczony klęską, że woda była za
ciężka. Gdzie zatem tkwi problem, że
kolejne Igrzyska przynoszą coraz słabsze rezultaty? Z jednej strony są związki sportowe,
które po części tkwią jeszcze w czasach PRL a działacze wożą się za publiczne
pieniądze po całym świecie i wciąż nie potrafią zrozumieć, że to oni są dla
sportowców a nie sportowcy dla nich (przykład ze związku podnoszenia ciężarów).
Z drugiej strony, dzieci i młodzież nie garną się do sportu, szczególnie do
takiego, gdzie trzeba wykazać się siłą, konsekwencją i charakterem. Mam tutaj
na myśli nasze czołowe niegdyś dyscypliny jak boks, zapasy czy szermierka. Honor
tych dyscyplin uratował „prawdziwek” Janikowski, który gdyby była taka potrzeba
wyplułby zęby na macie. Może jednak nie powinienem się dziwić, że jeśli
początkujący zawodnik przyjdzie do klubu, który wygląda trochę tak, jakby czas
zatrzymał się w latach 70. lub 80. zeszłego wieku a za biurkiem siedzi
działacz, który niespecjalnie rozumie słowa marketing, zarządzanie i public
relations, to szuka przestraszonym wzrokiem wyjścia awaryjnego. Za moich
młodych czasów graliśmy w piłkę, ile się tylko dało i gdzie się tylko dało,
potem przyszła krótka moda na baseball a teraz…sporadycznie paru nastolatków
pokopie piłkę pod blokiem. Jak tak dalej
pójdzie to w Rio będziemy się cieszyć z pięciu medali a złoto będzie na wagę…złota.
Zarazem muszę napisać, ze rozczarowałem
się trochę judo i nie chodzi tutaj już o wyniki naszych sportowców w tej
dyscyplinie ale ogólnie Nie może być
tak, że w dyscyplinie olimpijskiej na wynik starcia tak duży wpływ mogę mieć
sędziowie. Ponadto nie rozumiem, jak o zwycięstwie lub porażce mogą decydować
dwie kary shido za pasywność? Może wziąć przykład z zapasów i wymyślić jakiś
chwyt lub sprowadzenie przeciwnika do parteru? Niech o wyniku zdecyduje rywalizacja a nie
widzimisię sędziów, tym bardziej, że ich ocena jest zapewne bardzo subiektywna
a medal można w jednej chwili przyznać a po chwili go odebrać (przykład naszego
judoki).
Na koniec jeszcze słowo o naszych
siatkarzach. Nie dość, że forma przyszła za szybko, nie dość, że część z nich
wyraźnie się spaliła psychicznie to dodatkowo media z lubością podbijały
bębenek, pytając w wywiadach każdego fachowca (jak i nie fachowca) – To co,
będzie złoto? To już nie było nawet irytujące…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze