Zamiast kampani merytorycznej mieliśmy wpierw "debatę o debacie" a teraz "wielką aferę mailingową". Posłanka Kempa zdążyła w krótkim czasie oskarżyć rząd o zmasowany atak na jej partię oraz nią samą, gdyż ktoś ponoć wysłał feralnego maila z jej oficjalnej skrzynki poselskiej.
Niestety, nie udało się nakręcić afery na miarę Watergate, gdyż okazało się, że mail został prawdopodobnie wysłany bez włamywania się gdziekolwiek. Strach pomyśleć, czy nie powstanie jakaś komisja sejmowa do spraw poczty elektronicznej, bo posłowie dowiedzieli się, że można łatwo i przyjemnie podszyć się pod dowoloną osobę. A przecież to może posłużyć do politycznych prowokacji...A gdyby tak poseł otrzymał maila z tzw. "nigeryjskim przekrętem", uwierzył w niego i wysłał pieniądze, to mogłoby się okazać, że Nigeryjczycy prowokują polskie władze. I afera gotowa.
Z drugiej strony, zupełnie nie rozumiem całej wrzawy medialnej w tej sprawie. Przecież w tym fałszywym oświadczeniu, rzekoma posłanka Kempa nikogo nie obrażała, nie atakowała, nie wyjawiała żadnych tajemnic, ot dość zwykłe oświadczenie o woli rezygnacji ze startu w wyborach, wraz z uzasadnieniem. W dodatku całe zajście zostało szybko zdementowane i mogło lekko rozejść się po kościach, ale media podchwyciły temat, jakby był to co najmniej zamach stanu w Bantustanie. Czy naprawdę nie ma poważniejszych spraw w tej kampani wyborczej? Mamy nudnawe debaty bez udziału PIS i godną "Pudelka" aferę mailingową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze