Wczoraj przy okazji pewnej rozmowy przypomniałem sobie o popełnionym już dobre kilka lat temu wierszyku i wtedy i teraz miał służyć jako odtrutka dla wierszy miłosnych, pełnych uniesień w landszaftowym otoczeniu. Oto on po pewnych drobnych przeróbkach.
nad zbiornikiem słodkowodnym nieoznaczonym kartograficznie
ona symbolicznie oddaje mu swą pompę tłoczącą krew
otwierając podwoje przedsionków i ramion
w odbitym blasku jedynego satelity ziemskiego
zbliżają otwory gębowe wymieniając płyny ustrojowe
erytrocyty szybciej przenoszą tlen unosząc ze sobą
do głów spożyty alkohol niskoprocentowy
płazy bezogonowe specyficznie się porozumiewają
opierzone stworzenia w powietrzu wydają się kreślić
kształt toruńskiego piernika
mniejsze ciała niebieskie
gasną nad ziemską atmosferą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze