14 maj 2011

Zaduszki ( III wersja )



wieczór ciepły jak świeży jabłecznik
nie można go pokroić, rozpada się po trochu
czerwcowy deszcz. połykamy wodę pod postacią

niewielkiej chmury. ja chciałbym być burzą
wedrzeć się pod bieliznę i wsiąknąć, zamieszkać
w twoich kościach i wyjść na starość. na trawie jest krew

bardziej krzepka od nas, ścieżka w lesie mniej zagubiona
biegnie nieśpiesznie do krawędzi. w czyjej kieszeni możemy się schować
czy czasem wolno podrażnić to coś, przymykając palcami powieki?

zaznaczmy miejsce rozsypując sól, póki jeszcze stygną
zbierzmy kamienie póki trzymają ogień, korę i patyki
póki przypominają postacie. muszę złapać oddech

pomiędzy oddechami, rozpakować z niezbędników potrzebne słowa
wrzucać partiami do ognia palącego się pod stopami, gasić
jak gaszono papierosy na rękach przesłuchiwanych

czy patrząc przez okulary zdjęte z twarzy, która właśnie zmarła
zobaczę coś więcej? przez wyłom w lesie spozierają eliptyczne
oczy morderczyni. wczoraj dosięgły naszych szyi, spiętrzając

wartkie nurty. wylaliśmy się jak mleko
na językach wytrąciła się sól, zliżą nas kocięta
które cudem przeżyły próbę wody. nasze cienie

patrzą na nas z góry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za odwiedziny i komentarze