2 kwi 2010

Mniejszy Tydzień

zbijać krzyże wieczorami z desek łóżek cudzołożnic
stawiać na dachach bloków bez wind, bo nie ma Golgot
do przejścia miastem oklejać się zdjęciami z czasopism
dla panów, Jezusów znalezionych w jajkach-niespodziankach
przemycać z zawiązanymi oczami, aby już nie zmartwychwstały
dla zmylenia inkwizycji wolności i słowa, doklejać wąsy i brody


może spotka mnie los męczennika przez wyśmianie
albo miano proroka i stos demokracji
ale pozostaje cnota nadziei, że umrę sławny

3 komentarze:

  1. coraz bardziej podoba i się jak piszesz, już widać coraz większy dystans do świata i do siebie. bardzo dobry wiersz.

    OdpowiedzUsuń
  2. To też starszy wiersz, ale tak gruntowanie został przebudowany, że nawet nie nazywam to remake'iem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. a widzisz, to naprawdę musiałeś gruntownie, bo nie brzmi jak Twoje stare pisanie, choć przyznam, że masz swój styl - rozpoznawalny :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za odwiedziny i komentarze