zbijać krzyże wieczorami z desek łóżek cudzołożnic
stawiać na dachach bloków bez wind, bo nie ma Golgot
do przejścia miastem oklejać się zdjęciami z czasopism
dla panów, Jezusów znalezionych w jajkach-niespodziankach
przemycać z zawiązanymi oczami, aby już nie zmartwychwstały
dla zmylenia inkwizycji wolności i słowa, doklejać wąsy i brody
może spotka mnie los męczennika przez wyśmianie
albo miano proroka i stos demokracji
ale pozostaje cnota nadziei, że umrę sławny
coraz bardziej podoba i się jak piszesz, już widać coraz większy dystans do świata i do siebie. bardzo dobry wiersz.
OdpowiedzUsuńTo też starszy wiersz, ale tak gruntowanie został przebudowany, że nawet nie nazywam to remake'iem ;)
OdpowiedzUsuńa widzisz, to naprawdę musiałeś gruntownie, bo nie brzmi jak Twoje stare pisanie, choć przyznam, że masz swój styl - rozpoznawalny :)
OdpowiedzUsuń