Widz zrobiony w Jojo
"Hiszpanka" jest filmem instant, czyli w
proszku, postacie są rozlane i przerysowane a całość jest trudna do
zdefiniowania. W zasadzie można byłoby zrobić z jednego - dwa filmy: pierwszy o
pojedynku mediów - spirytystów Abuse'a i Funka oraz historia o ludziach w
okolicznościach wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Barczyk miał artystyczne plany a pod względem wizualnym
film wygląda co najmniej przyzwoicie, ale niestety niewiele z niego wynika.
Całość okazuje się seansem spirytystycznym w którym widz nie wie gdzie się
aktualnie znajduje, dokąd i po co zmierza.
Widz dostrzeże tutaj inspirację Wesem Andersonem, Nolanem i Lynchem ale z tej mieszanki wychodzi obraz surrealistyczny, pocięty, pretensjonalny i jednak męczący. Postaci są enigmatyczne (co w przypadku Abuse'a i Funka jest zrozumiałe), ale motywacje i charaktery pozostałych są niejasne, a przez co pasują bardziej do spektaklu w Teatrze Polskim, który daje w filmie zakręcone przedstawienie.
Widz dostrzeże tutaj inspirację Wesem Andersonem, Nolanem i Lynchem ale z tej mieszanki wychodzi obraz surrealistyczny, pocięty, pretensjonalny i jednak męczący. Postaci są enigmatyczne (co w przypadku Abuse'a i Funka jest zrozumiałe), ale motywacje i charaktery pozostałych są niejasne, a przez co pasują bardziej do spektaklu w Teatrze Polskim, który daje w filmie zakręcone przedstawienie.
Główną osią filmu nie są przygotowania i przebieg
Powstania Wielkopolskiego, ale średnio wciągająca historia o pojedynku dwóch
mrocznych panów o duszę Paderewskiego, przybywającego do Poznania. Wątek
przemysłowca Ceglarskiego (czyżby nawiązanie do Cegielskiego) także jest dość
trywialny, a jego obecność miała chyba głównie posłużyć jako przykład Polaka-
pozytywisty w odróżnieniu od postaci neoromantycznych. Reżyser i scenarzysta
zdaje się żonglować gatunkami, technikami, nawiązaniami i cytatami, ale jakoś
niewiele z tego wynika, bo zamiast historii od a do z widz otrzymuje coś, co
można by nazwać "wiązką wrażeń".
Ponieważ sponsorem filmu był samorząd województwa wielkopolskiego, w ostatnich minutach widz otrzymuje przyspieszone i skrócone kalendarium dni powstańczych, opakowane w efekciarską formę. "Hiszpanka" to film - eksperyment i jak każde takie przedsiewzięcie nie trafi do masowych gustów, ale jednak oczekiwałbym artyzmu i świadomości twórców a tymczasem czuje się wypuszczony na pustynię bez mapy. Może tytuł sugeruje, że trzeba by zachorować na ten śmiertelny rodzaj grypy, aby zrozumieć głębie, drugie a może nawet trzecie dno całości, ja jednak tak głęboko nie zanurkowałem, bo mógłbym już nie wypłynąć.
Ponieważ sponsorem filmu był samorząd województwa wielkopolskiego, w ostatnich minutach widz otrzymuje przyspieszone i skrócone kalendarium dni powstańczych, opakowane w efekciarską formę. "Hiszpanka" to film - eksperyment i jak każde takie przedsiewzięcie nie trafi do masowych gustów, ale jednak oczekiwałbym artyzmu i świadomości twórców a tymczasem czuje się wypuszczony na pustynię bez mapy. Może tytuł sugeruje, że trzeba by zachorować na ten śmiertelny rodzaj grypy, aby zrozumieć głębie, drugie a może nawet trzecie dno całości, ja jednak tak głęboko nie zanurkowałem, bo mógłbym już nie wypłynąć.
Na minus: emfatyczna gra większości aktorów, artystyczna niejasność, dwa filmy w jednym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze