28 sty 2015

Krótko pisząc: Barszcz ukraiński



Kraj na rozdrożu




Książka Piotra Pogorzelskiego jest relacją dziennikarską a nie spojrzeniem literackim. Autor przekazuje wiele informacji, stara się nie wartościować i na końcu każdego rozdziału zamieszcza wywiady dotyczące podejmowanego tematu. Pokazuje rzeczywistość, którą trudno jest jednoznacznie skatalogować i opisać. Stanowi to zarówno o plusie książki, jak i jej mankamencie.

Ukraina jest krajem bardzo zróżnicowanym, w którym język ukraiński dominuje na wsi i prowincji, ale nie w miastach, z wyjątkiem zachodniej części kraju. Ukraińcy dopiero budują swoją świadomość historyczną i często nie zdają sobie sprawy o rzeczach, które powinny być znane każdemu. Nawet religia często raczej dzieli zamiast łączyć, a we wszystkich aspektach życia widać ogromne wpływy języka i kultury rosyjskiej.

25 sty 2015

Krótko pisząc: Boyhood

Relacja z miejsca, w którym nic się nie dzieje


       Richard Linklater, znany z takich filmów jak „Przed wschodem słońca”, „Po zachodzie słońca” i „Przed północą”, poszedł krok dalej i zrealizował obraz – Od sześciolatka do osiemnastolatka czyli Chłopięctwo - „Boyhood”. Żeby oddać możliwie prawdziwie i wiernie przemianę dzieciaka w chłopaka postanowił kręcić przez 12 lat. Pomysł z pewnością oryginalny na poziomie jednego filmu ale nieco mniej na tle wieloletnich seriali, w których dziecięcy aktorzy zdążyli nie tylko dorosnąć ale nawet się zestarzeć. Może nawet przekonałby mnie ten powiem prawdy i realizmu, gdyby film wykraczał scenariuszowo poza sprawy znane i ograne przez wszelakie filmy obyczajowe i dramatyczne. W „Boyhoodzie”, pomimo łez Patricii Arquette za odchodzącym do colleage’u synu, dramatów widz zbyt wiele nie uświadczy. Są rodzice (Arquette, Hawke), który nie są razem, ale jakoś się dogadują dla dobra dzieci, jest sztywny i ponury ojczym, są typowi koledzy i koleżanki czasu dorastania.

Przyglądam się i nic nie widzę...
  „Boyhood” jest dobrze zrealizowaną, przez niektórych aktorów nieźle zagraną, poprawnie polityczną telenowelą. Umiarkowanie dramatyczną, obyczajowo mieszcząca się w normach tego, co oglądając amerykańskie filmy i seriale wiemy o Ameryce. Bohater snującej się niemal 3 godziny opowieści nie jest zbyt interesujący (programowo normalny) a z czasem staje się irytujący, jak każdy buntujący się nastolatek (nieco ciekawsza jest siostra). Widz otrzymuje na koniec garść życiowych mądrości, które są jak przepowiednia pogody od bacy – „będzie padać albo nie będzie padać”. Garść poprawności politycznej - awans emigranta - pracownika fizycznego na kierownika restauracji i agitacja dzieci na rzecz Obamy (nieprzyjemna postać miłośnika Republikanów określa jasno polityczne poglądy reżysera). Zabrakło historii, która wzruszy, zaskoczy, da coś do myślenia a pozostała nostalgia, że przed kryzysem było fajnie a teraz już niekoniecznie.


18 sty 2015

Z pamiętnika mieszkańca wyspy Alualoa na Pacyfiku

       
  "Zanim zawitał do nas wielki biały brat, byliśmy bardzo prymitywni. Całymi dniami huśtaliśmy się na linach, kąpaliśmy w oceanie, śpiewaliśmy i tańczyliśmy. Płodna ziemia w Alualoa dostarczała nam pożywienia (...). Nie wiedzieliśmy jeszcze, jacy jesteśmy biedni i zacofani. Pewnego dnia nieopodal naszej wyspy szalejący sztorm zatopił wielką łódź białych ludzi, jak się potem dowiedziałem, nazywała się Statek Polskich Linii Oceanicznych.

Tubylcy odnieśli leżącego na plaży rozbitka. To główny księgowy Stasiak. Zadawał mnóstwo dziwnych pytań. Do kogo należą drzewka z orzeszkami? Gdzie załatwia się formalności meldunkowe? Czy bez dowodu osobistego wolno poruszać się w strefie nadgranicznej? Gdy okazało się, że nikt nie zna odpowiedzi, ocalony zabrał się do dzieła. Stasiak niczym Napoleon wprowadził kodeks praw i obowiązków dla mieszkańców Alualoa. Odtąd każdy z nich musiał nosić przy sobie dowód w postaci kamiennej tabliczki. Upaństwowiono wszystkie drzewka. Gdy zmarniała część z nich, natychmiast znaleziono winnych, których zmuszono do złożenia samokrytyki.

Nasze osiągnięcia gospodarcze sprawiły, że powoli zaczęliśmy doganiać czołówkę światową. Kiedy przychodziliśmy do naszego wielkiego brata i mówiliśmy, że jesteśmy głodni, odczytywał nam statystyki, z których wynikało, że jesteśmy syci. Syci i szczęśliwi wracaliśmy do domów. Teraz wiemy co to trud i uporczywa walka o zaspokajanie najprostszych potrzeb, których zaspokajane przedtem nie przynosiło nam żadnej satysfakcji".


Tu Telewizja Warszawa z programie 5

Maciej Replewicz, Stanisław Bareja, Król Krzywego Zwierciadła, Zysk i S-ka Wydawnictwo, 2009 r., s.376

3 sty 2015

zaświergolenie



wijesz gniazdko jak rzeka w dolinie. kocyk, koszyk, korale między

ustami. trójca: wódka, jajka, kokaina. dziś stracisz

równowagę. na początku dotknięcie


nosami. zjadasz jajko, jesteś pociągająca, zbliżamy się

kieliszkami do se-dna, spijamy z dziobków dzbaneczkami.

szczebioczesz, stroszysz piórka. idziemy po linii czy wchodzimy? 


pod pałatkę przed potokiem słów. daj łapkę, 

ucałuję, doprowadzę. ugryź czekoladkę, aż polecą wiórki 

kokosowe. gotowa do prze-boju – daj mi ten koc?


zdejmij obrączkę, zgubimy ornitologów. nerwy puszczają, odwilż

zejście do parteru, zapasy i puste butelki. cienie zajmują się

sobą i łąką, trawiąc corpus delicti. chłoniemy rozłożeni pokotem


chłodniejemy, przychodzą koty. mruczą o świecie, 

zachwiał się po sadach i lasach. strach jest wróblem.