O Etgarze Kerecie – izraelskim pisarzu średniego pokolenia
dowiedziałem się w momencie, gdy zostało potwierdzone jego… polskie
obywatelstwo. Jego rodzice pochodzą z Polski, posiadali przed wojną polskie
obywatelstwo, mówili po polsku. Swoich dzieci w Izraelu języka nie uczyli, ale
jak wspomina sam autor, wykorzystywali język polski, aby porozumiewać się w
tajemnicy przed nim i jego rodzeństwem.
Często można usłyszeć, że szkoła nie uczy czytania dla przyjemności a katorga z nieżyciowymi lekturami szkolnymi (na które w wielu przypadkach jest się za młodym) skutecznie zniechęca do czytania w ogóle. O poezji nie wspomnę, bo tu pojawia się żarówka nad głową z napisem "co autor miał na myśli" i weź tu zgaduje nastolatku, co ten odległy Tobie, wiekowo i mentalnie, facet lub kobieta mieli na myśli. W przypadku twórczości Kereta nie ma takich obaw. Od początku miałem wrażenie, jakbym czytał opowiadania co najmniej rówieśnika albo faceta, który nie ma najmniejszego zamiaru mnie zanudzać, ani pouczać. Po prostu, czytam teksty nieco starszego kolegi, który ma nieco większe doświadczenia i przemyślenia, ma dystans do siebie i świata i chce się tym ze mną podzielić. Wszystko.
Zaciekawiła mnie zatem twórczość nowego polskiego obywatela i muszę
przyznać, że z początku byłem dość zaskoczony. Nadziałem się bowiem na mocno odjechaną,
niemal jak na widzie narkotykowym, opowieść pt <Pizzeria „Kamikaze”>.
Akurat to, tytułowe zresztą, opowiadanie Kereta jest wyraźnie dłuższe i
bardziej zakręcone od pozostałych w zbiorze. Jednakże, wizja życia (tak, życia)
po drugiej stronie w świecie samobójców – tych świadomych i przypadkowych,
pewnych własnej decyzji i całkiem zagubionych, wydaje się atrakcyjna dla
literackich pomysłów. W tej rzeczywistości, nie tak odległej od naszej, bohater
jedzie z przyjacielem, aby odszukać dawną, choć wciąż żywą, miłość. Nie jest to
jednak opowieść drogi, ani miejsce na wyrażane wprost rozważania o życiu i
śmierci a raczej wizja na granicy strumienia świadomości.
Nie chcę jednak odstraszać ewentualnych czytelników prozy Kereta, choć
sam po lekturze tego opowiadania byłem lekko odrzucony. Większość opowiadania
izraelskiego pisarza to krótkie choć często bardzo intensywne historie, które
wskazują na dużą pomysłowość, otwartość, humor i przekorę autora. Twarda
realność świata (konkretnie współczesnego Izraela) zderza się tutaj ze zjawiskami
nadnaturalnymi, bo jak inaczej nazwać wkładanie ręki pod wielki kamień na
podwórku, co skutkuje przeniesieniem do czegoś na kształt innego wymiaru. Nie
jest to jednak science fiction, ale zabieg dzięki któremu autor dokonuje
wiwisekcji bohatera, obnaża jego próżność i zakłamanie. Nie robi tego jednak ze
złością albo, aby osądzać go z pozycji społecznego katona. W rzeczywistości „pod
kamieniem” spotyka bowiem tych, których wymyślił sobie, aby usprawiedliwić
własne spóźnialstwo, niezborność czy zwykłe kłamstwo.
Siłą Kereta jest jego pomysłowość, zgrabność myśli i konkluzji oraz
konkret. W krótkiej formie udaje mu się często zawrzeć więcej, niż innym w
tekstach dłuższych i rozpisanych na więcej osób. Jego postacie nie są wydumane
ani wyidealizowane, mówią językiem naturalnym, choć nad wszystkim unosi się
mgiełka absurdu i angielskiego poczucia humoru. Pomimo tego, że akcja opowiadań
dzieje się w Izraelu to Keret opowiada przede wszystkim o ludziach jako takich,
ze swoimi fobiami, odlotami i dziwnymi zachowaniami. Ba, w opowiadaniach
pojawiają się nawet krasnoludki, które dalekie są jednak o zachowań znanych z bajek.
W pierwszej chwili, gdy starałem się Etgara Kereta porównać do jakiegoś
innego autora, przyszedł mi na myśl Sławomir Mrożek. Opowiadania Mrożka również
są krótkie i zabawne (choć jest to dowcip bardziej aluzyjny i
społeczno-polityczny). Podobna jest również niebanalna pomysłowość i podskórna
złośliwość, a takową zawsze sobie cenię. Opowiadania Kereta są jednak lżejszego
kalibru i nie mają raczej tak daleko posunięty inklinacji intelektualnych.
Izraelsko – polski twórca lubi bawić się z czytelnikiem, wciąż zaskakiwać
otwartością i nakreślać nowych bohaterów, których wypuszcza w swoim zwariowanym
świecie, który jest przecież światem podobnym do naszego.
Na początek polecałbym zbiorek „Nagle pukanie do drzwi”, gdyż już
pierwsze, tytułowe opowiadanie, zgrabnie wprowadzi nowego czytelnika w świat
Kereta. Albo się wejdzie dalej albo ucieknie, choć bez popłochu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za odwiedziny i komentarze